czwartek, 18 marca 2010

RUUD VAN NISTELROOY




PRZEGLĄD SPORTOWY: Podczas gdy wiele osób było przekonanych, że pańska kariera powoli zbliża się do końca, na nowo zaczął pan zdobywać gole. I to nie tylko w Bundeslidze, ale również w Lidze Europy.
RUUD VAN NISTELROOY: Czyli wiele osób bardzo sie pomyliło... A na poważnie: gra w piłkę cały czas sprawia mi ogromną radość. Wydaje mi się, że nie jestem jeszcze zbyt stary i mam nadzieję, że będą mógł strzelić jeszcze wiele goli dla HSV. W najbliższych tygodniach czeka nas kilka ważnych meczów i chcemy zagrać najlepiej jak potrafimy. A ja chcę pomóc drużynie.

PS: Miał pan inne propozycje poza HSV?
Była szansa na grę w innych klubach, ale nad ofertą z Hamburga nie zastanawiałem się długo. To bardzo dobry zespół z ogromnymi możliwościami. W ostatnich latach HSV zawsze obecny był w europejskich pucharach. Poza tym ma niesamowitych kibiców, no i jest to klub z tradycjami.

PS: Konsultował pan ten transfer z Rafaelem van der Vaartem?
Tak, rozmawialiśmy o HSV. Rafael w samych superlatywach opowiadał mi o drużynie, klubie, o mieście i kibicach. Rozmawiałem także z Jorisem Mathijsenem, który mówił to samo. I po pierwszym miesiący gry tutaj mogę powiedzieć, że w stu procentach mieli rację. Czuję się tu znakomicie.

PS: Jaki jest główny cel klubu na ten sezon?
Po przegranej z Bayerem Leverkusen cała drużyna była bardzo zawiedziona. Naszym celem było wygranie tamtego meczu, ponieważ chcieliśmy zmniejszyć dystans w tabeli między nami a Leverkusen. Teraz skupiamy sie głównie się na Lidze Europejskiej. W czwartek czeka nas bardzo ciężki mecz w Brukseli przeciwko Anderlechtowi. A w Bundeslidze absolutnym priorytetm jest zajęcie co najmniej piątego miejsca na koniec sezonu.

PS: HSV to ostatni klub w pana wspaniałej karierze?
Byłoby wspaniale gdybym przez kolejne dwa, trzy lata mógł grać w Hamburgu. Wszystko zależeć będzie oczywiście od mojej formy i zdrowia. Niemniej bardzo chciałbym, żeby to właśnie HSV był moim ostatnim klubem.

PS: Widział pan mecze Realu Madryt z Olympique Lyon? Jak wyjaśniłby pan porażkę swej byłej drużyny w Champions League?
Widziałem jedynie niewielkie fragmenty w telewizji. Na pewno jest to ogromny cios dla Realu i jego fanów. Tym bardziej, że finał w tym roku odbędzie się w Madrycie.

PS: Plan Florentino Pereza ewidentnie zawiódł. Co trzeba zmienić w tej drużynie, aby  była w stanie wygrać Champions League, a przynajmniej awansować do ćwierćfinału?
Nie moim zadaniem jest mówienie, jakiego rodzaju zmiany są potrzebne w Realu. Jestem teraz w Hamburgu, koncentruję się na sobie, mojej nowej drużynie i najbliższych meczach, które nas czekają w nastepnych dniach i tygodniach.

PS: Manchester United czy FC Barcelona? W kim upatruje pan faworyta?
Manchester ma wielki zespół, który rzeczywiście może powtórzyć wyczyn sprzed dwóch lat, ale Barςa również jest niezwykle mocna. Nie potrafię wskazać faworyta.

PS: W 2008 roku ogłosił pan zakończenie reprezentacyjnej kariery. Nie ma już odwrotu od tej decyzji?
Mam nadzieję, że jest. Byłoby wspaniale móc wystąpić na mistrzostwach świata w Republice Południowej Afryki. Jednak przede wszystkim muszę grać jak najlepiej w klubie, a ostateczną decyzję i tak podejmie nasz selekcjoner Bert van Maarwijk.

PS: Grupa Holandii – z Danią, Japonią i Kamerunem – jest jedną z łatwiejszych.
Nie wydaje mi się, by było łatwo. Te trzy drużyny również prezentują bardzo dobry futbol, dlatego musimy zagrać naprawdę rewelacyjnie, aby wyjść z grupy.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Marzec 2010

niedziela, 14 marca 2010

CACAU




PRZEGLĄD SPORTOWY: Podobno jest pan kibicem Barcelony?
CACAU: To prawda. Barca to jeden z najlepszych zespołów na świecie. Bardzo się cieszę, że będą mógł wystąpić na Camp Nou. To dla mnie wspaniałe doświadczenie móc grać przeciwko tak wielkiej drużynie, złożonej z tak klasowych piłkarzy.

PS: Jak pokonać Barcę na Camp Nou?
Na pewno będzie ciężko to zrobić, ale liczymy na niespodziankę. Nie można z góry poznać zwycięzcy – najpierw trzeba rozegrać mecz. Trzy tygodnie temu w spotkaniu rozegranym u siebie pokazaliśmy się z dobrej strony. Udało nam się strzelić gola. Z doświadczenia, jakie zdobyliśmy w tamtym meczu, wiemy, że musimy zagrać z ogromną pasją, zaangażowaniem i maksymalnym skupieniem przez 90 minut, żeby móc myśleć o jakiejkolwiek szansie na zwycięstwo. Gdyby nie ta pasja, nie byłoby możliwości zremisowania trzy tygodnie temu.

PS: Jakiego meczu się pan spodziewa?
Będzie to niezwykle trudne spotkanie, trudniejsze niż u siebie. Ale musimy walczyć, dać z siebie to, co najlepsze, ponieważ w futbolu wszystko jest możliwe.

PS: Który z obrońców Barcelony jest według pana najgroźniejszy?
Carles Puyol. To bardzo doświadczony zawodnik, który w każdy mecz wkłada całą swoją energię i zaangażowanie. Czuję wobec niego duży respekt.

PS: Podczas pierwszego meczu arbiter nie podyktował dwóch karnych dla VfB, a w Hiszpanii wiele osób uważa, że sędziowie faworyzują Barcelonę…
Nie lubię mówić o arbitrach. To nie oni wygrywają czy przegrywają mecze, ale piłkarze. Nie chcę tego komentować.

PS: Czy Aleksandar Hleb zdradzał wam jakieś szczegóły dotyczące gry FCB?
Oczywiście. On znacznie lepiej zna Barcelonę niż nasz zespół.

PS: Ostatnio drużynie Guardioli zdarzają sie wpadki. Przegrali z Atletico i zremisowali z Almerią, nie udało im się też wygrać z wami. To oznaka kryzysu?
Być może, ale nie ulega wątpliwości, że Pep Guardiola ma przed sobą ogromnie trudne zadanie. Wokół zespołu nieustannie narasta presja, ponieważ Barca jest zobligowana do tego, by wygrywać zawsze – takie są oczekiwania wszystkich dookoła. Klub, piłkarze, media, sponsorzy – wszyscy chcą kolejnych tytułów i to właśnie liczy się na końcu rozgrywek. Z tego będą rozliczani.

PS: A jaki jest główny cel VfB Stuttgart na końcówkę tego sezonu?
W lidze chcemy zająć miejsce dające prawo gry w Lidze Europejskiej, a w Champions League, zobaczymy.

PS: Pana kontrakt z VfB Stuttgart wygasa w czerwcu. Podobno chcą pana pozyskać Valencia i Sevilla?
To prawda, dostaję wiele propozycji zarówno z klubów niemieckich, jak i z zagranicy, ale za wcześnie, by o tym mówić.

PS: W zeszłym roku wreszcie otrzymał pan niemieckie obywatelstwo, a Joachim Löw dał panu szansę gry w kilku meczach reprezentacji. Pojedzie pan na mundial?
To moje największe marzenie i muszę bardzo ciężko pracować, żeby móc je zrealizować. Jednak ostateczna decyzja i tak należeć będzie do selekcjonera.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Marzec 2010

czwartek, 4 marca 2010

SANTIAGO CAŇIZARES




PRZEGLĄD SPORTOWY: Jak się panu żyje na piłkarskiej emeryturze?
SANTIAGO CAŇIZARES: Bardzo przyjemnie. Pracuję jako komentator w Canal Plus i w Cadena SER, co pozwala mi cały czas być blisko futbolu. Nadal robię to, co najbardziej lubię.

PS: Jako ekspert, jak ocenia pan ligę hiszpańską?
Uważam, że aktualnie jest jedną z najsilniejszych na świecie. Nie bez powodu najlepszym klubem jest FC Barcelona, a najlepszą drużyną w Europie reprezentacja Hiszpanii. Barca i Real Madryt to jedne z najlepszych klubów europejskich. Ich pojedynek w lidze od początku sezonu jest fascynujący, bardzo wyrównany i stojący na wysokim poziomie. Obie drużyny dysponują fantastycznymi, wartościowymi piłkarzami. Wprawdzie Barca gra nieco gorzej niż w ubiegłym sezonie, chociaż nadal ma wspaniały zespół. A Real bynajmniej nie rzucił ręcznika. Cały czas dzielnie stawia czoła drużynie Guardioli. Z takimi piłkarzami, jakimi dysponuje, spokojnie może powalczyć o mistrzostwo. Dwa punkty przewagi Barcelony to jest nic.

PS: Piłkarze Realu przyznają, że dla nich w tym sezonie najważniejszym celem jest wygranie Champions League.
Fakt, że finał będzie rozgrywany na Santiago Bernabeu wyzwala dodatkową presję i jeszcze mocniej mobilizuje. Dla Realu i jego kibiców pigułką nie do przełknięcia byłoby, gdyby na tym obiekcie mistrzem Europy została Barcelona. Dlatego też Królewscy zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić. A myślę, że ten zespół na to stać.

PS: Jak mógłby pan skomentować fakt, że po każdym większym niepowodzeniu natychmiast krytykowany jest trener Manuel Pellegrini i od razu wymienia się nazwiska jego potencjalnych następców?
Wszystkiemu winne są media, którym nie podoba się sposób pracy Pellegriniego. Tak było po meczu z Lyonem w Champions League, czy po spotkaniu w Pucharu Króla z Alcorcon. Uważam, że nikt w Realu nie myśli o zmianie trenera w tym momencie. Podsumowanie i ocena jego pracy nastąpi dopiero po zakończeniu rozgrywek. Dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć, co wówczas może się zdarzyć.

PS: Jak postrzega pan Raula? Sporo się mówi ostatnio o jego odejściu, o ofertach z USA, Kataru czy ligi angielskiej…
Faktem jest, że ten sezon jest dla Raula bardzo ciężki, ponieważ gra bardzo mało. Konkurencja w ataku jest ogromna. Mimo to trudno mi uwierzyć, że mógłby opuścić Madryt. Przypuszczam, że decyzję w sprawie swojej przyszłości podejmie latem, ale ciężko mi jest wyobrazić go sobie w innej koszulce, niż ta Realu Madryt. I wielu kibicom na pewno też.

PS: Co może powiedzieć pan o Valencii na poziomie Primera Division i Ligi Europejskiej?
Jeśli chodzi o ligę to ten zespół nie będzie miał najmniejszego problemu, żeby zakwalifikować się do przyszłorocznych rozgrywek Champions League, czego od piłkarzy wymagają kibice. W tym roku jest to zadanie wyjątkowo łatwe, ponieważ główni dwaj rywale, czyli Villarreal i Atletico Madryt, spisują się znacznie poniżej oczekiwań. W Lidze Europejskiej Valencia na pewno jest jednym z faworytów.

PS: Latem David Villa był bliski odejścia z Valencii. Wyobraża pan sobie ten zespół bez niego?
Oczywiście. W historii tego klubu podobne sytuacje zdarzały się już wielokrotnie. Ale z tego co wiem, on jest bardzo szczęśliwy w Valencii i nie wydaje mi się, że chciałby odejść, chyba że pojawiłaby się jakaś bardzo kusząca oferta, zarówno dla niego, jak i dla klubu.

PS: Pomówmy chwilę o panu. Który bramkarz był pańskim wzorem do naśladowania?
Podpatrywałem wszystkich i od wszystkich czegoś się nauczyłem. Kiedy byłem mały moimi idolami byli Miguel Angel i Luis Arconada. Obaj grali w reprezentacji Hiszpanii i obaj stanowili punkt odniesienia dla młodych chłopaków, którzy chcieli zostać bramkarzami.

PS: Czterokrotnie wygrywał pan Trofeo Zamora dla najlepszego bramkarza. Lepszy od pana był tylko Antoni Ramallets, który w latach 50. w barwach Barcelony zdobył je aż pięć razy. Zdradzi pan sekret swej skuteczności?
To proste. Miałem szczęście do znakomitych zawodników w linii defensywnej. To oni sprawiali, że między słupkami czułem się bardzo pewnie i komfortowo.

PS: Jak dziś, z perspektywy czasu, postrzega pan nieszczęsny wypadek tuż przed wyjazdem na mundial do Korei i Japonii, gdy upadła panu fiolka z perfumami i szkło przecięło ścięgno?
Miałem ogromnego pecha i tyle. Szkoda, bo ominęła mnie ważna impreza. Ale dzięki Bogu, nie zawsze tak było na przestrzeni całej mojej sportowej kariery.

PS: A zatem jakie wspomnienia pozostały panu z czasów gry w reprezentacji?
Przede wszystkim satysfakcja i duma, że mogłem wkładać koszulkę, która reprezentuje futbol mojego kraju. To cechuje chyba wszystkich piłkarzy. Bardzo żałuję tylko, że nie było mi dane przeżywać tak cudownych chwil, jakie są udziałem obecnej drużyny narodowej.

PS: Czego więc zabrakło reprezentacji, w której grał pan, aby zdobyć jakiś tytuł?
Trochę szczęścia. Przecież też mieliśmy wybitnych piłkarzy. W wielu turniejach, w których grałem, czy to w mistrzostwach Europy, czy świata, wielokrotnie zdarzało się, że musieliśmy zbyt wcześnie pakować walizki, mimo że byliśmy znacznie lepsi od rywala, który nas wyeliminował. Ale cóż, taki jest futbol.

PS: Obecna reprezentacja może wygrać mundial w RPA?
Nikt nie ma wątpliwości, że Hiszpania jest jednym z faworytów. Ciężko jest dorównać poziomem tej drużynie, która gra wprost perfekcyjnie. Jednak wszyscy tutaj mają świadomość, że zdobycie mistrzostwa świata to bardzo trudna sprawa. Rywale są silni, pretendenci do tytułu jak zwykle są ci sami: Brazylia, Włochy, Niemcy… Nie będzie łatwo.

PS: Iker Casillas to najlepszy obecnie bramkarz świata?
Absolutnie tak. Nie mam nawet cienia wątpliwości.

PS: Drugim bramkarzem La Roja jest Pepe Reina, trzecim – Diego Lopez, ale rewelacyjną formę prezentuje też Andres Palop. Czy ma jakieś szanse, by pojechać do RPA?
W Hiszpanii sporo się o tym dyskutuje w ostatnim czasie. Myślę, że tak, ale to selekcjoner musi dokonać ostatecznego wyboru. Jedno jest pewne: Vicente del Bosque może być bardzo spokojny, bo ma w kim wybierać.

PS: Victor Valdes?
On powinien dostać powołanie już bardzo dawno temu. Nie wiem, dlaczego zawsze był pomijany... Co do jego formy i umiejętności nie ma absolutnie żadnych zastrzeżeń.

PS: Ósmego czerwca Polska zagra z Hiszpanią mecz towarzyski. Jak ocenia pan nasze szanse w tym starciu?
PS: Na pewno nie będzie łatwo (śmiech). Hiszpania ma za sobą niesamowitą passę, serię zwycięstw… Dla naszej drużyny najważniejsze będzie jednak, by żaden z piłkarzy nie doznał kontuzji, ponieważ mecz będzie rozgrywany tuż przed samym mundialem.

PS: Co wie pan o polskim futbolu?
Niewiele. W Hiszpanii nie ogląda się meczów waszej ligi, a to, czego nie można zobaczyć w telewizji, trudno jest zanalizować. Jednak przyznaję, że mam bardzo miłe wspomnienia z meczu towarzyskiego, który grałem z reprezentacją przeciwko Polsce. To było kilka lat temu w Warszawie.

PS: A nasi bramkarze?
Dla mnie zdecydowanie najlepszym był Młynarczyk. Bardzo go podziwiałem i uwielbiałem. Fabiański miał ostatnio dużego pecha, ale uważam, że jest bardzo zdolny. Dudek odgrywa ważną, aczkolwiek niewdzięczną rolę w Realu Madryt. Kuszczak, Boruc… Naprawdę nie możecie narzekać na brak dobrych bramkarzy. Jest z kogo wybierać.

PS: Po meczu FC Porto-Arsenal, Łukasz Fabiański był bardzo krytykowany za popełnione błędy…
Praca bramkarza jest czasem bardzo niewdzięczna, ale daje także wiele satysfakcji. Jestem przekonany, że szybko się podniesie po tamtej porażce i jeszcze pokaże swoje możliwości i lepszy poziom gry. Trzeba mu tylko dać szansę.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Luty 2010

środa, 3 marca 2010

CHRISTO STOICZKOW






PRZEGLĄD SPORTOWY: Kilka dni temu przygotowywałam 11 wszechczasów FC Barcelona i w ataku ustawiłam Leo Messiego, Johana Cruyffa i pana.
CHRISTO STOICZKOW: To bardzo miłe. Wszyscy trzej jesteśmy obcokrajowcami i jest to tylko potwierdzeniem tego, że Barcelona zawsze stawiała na najlepszych piłkarzy z zagranicy. Zawsze miała w swoich szeregach zawodników wyróżniających się, co pozwoliło jej na zdobycie tak wielu tytułów.

PS: Jak postrzega pan dzisiejszy zespół blaugrana?
Od dwóch, trzech lat Barcelona gra fantastyczny, niezwykły futbol, który bardzo przyjemnie się ogląda i który przyciąga kibiców z całego świata. W ubiegłym roku, wygrywając sześć trofeów, Barca zapewniła sobie miejsce w historii światowej piłki. Dokonała rzeczy naprawdę niebywałej.

PS: Jednak w tym sezonie nie spisuje się już tak fenomenalnie…
Od razu było wiadomo, że powtórzenie tego wyczynu sprzed roku będzie niezmiernie trudne. Każdy sezon jest inny i każdy mecz jest inny. Tak czy inaczej Barcelona cały czas gra w ten sam sposób, nie zmieniła się filozofia tej drużyny. Nadal wygrywa, prowadzi w tabeli Primera Division. W Champions League myślę, że bez większych problemów poradzi sobie w rewanżowym meczu ze Stuttgartem. To drużyna, która zawsze jest głodna sukcesów i która zawsze walczy o najwyższe cele.

PS: Przez kilka lat pracował pan z młodzieżowymi drużynami FCB i miał okazję z bliska obserwować dzisiejsze gwiazdy.
To prawda. Pracowałem praktycznie ze wszystkimi, którzy teraz triumfują w pierwszym zespole: z Messim, Krkiciem, Pedrito… Wszyscy od najmłodszych lat związani byli z Barcą, tu dorastali i tu uczyli się futbolu. Barcelona chyba jak żaden inny klub na świecie tak mocno stawia na wychowanków, co przynosi efekty. Najlepsze transfery Barcelony to piłkarze kształtowani w szkółce tego klubu.

PS: Pep Guardiola był pańskim kolegą z boiska. Jak zapamiętał go pan z tamtego okresu?
Był piłkarzem bardzo pracowitym, zaangażowanym, który zawsze grał dla zespołu. Kiedy wchodził do drużyny miał 17 czy 18 lat i było to akurat w momencie, kiedy my zaczynaliśmy formować Dream Team z Laudrupem, Koemanem, Bakero, Begiristainem, Eusebio… Guardiola znakomicie odnalazł się w tym zespole, dążył do tego, by być coraz lepszym, zawsze chciał wygrywać. Dlatego grał w tym klubie tak długo. A w tej chwili uważam, że jest najlepszym trenerem na świecie.

PS: Pana rodzinny dom jest nadal w Barcelonie?
To prywatna sprawa.

PS: Pytam o to, ponieważ wielokrotnie podkreślał pan, że rodacy pana nie rozumieją…
To prawda. I zapewne nigdy mnie nie zrozumieją. (Stoiczkow jest wyraźnie poirytowany – przyp. red.).

PS: To bardzo niedobrze, bo jednym  z motywów naszej rozmowy miała być reprezentacja Bułgarii, która w środę gra towarzyski mecz z Polską…
Nie byłem w Bułgarii od czterech lat. Temat reprezentacji zupełnie mnie nie interesuje, nie mam żadnego kontaktu z tą drużyną, nawet nie wiem kto tam teraz występuje.

PS: Na przykład Dymitar Berbatow.
On jest piłkarzem bardzo ważnym, potrzebnym, gra przecież w Manchesterze United. Zarówno on, jak Martin Petrow i Stiljan Petrow, są obecnie największymi gwiazdami w Bułgarii. O pozostałych zawodnikach nie mam nic do powiedzenia.

PS: A pamięta mecze, które grał z reprezentacją przeciwko Polsce?
To było tak dawno!

PS: W 1988 roku w meczu rozgrywanym w Białymstoku zdobył pan gola, ale Bułgaria przegrała 2:3.
Ciężko mi sobie przypomnieć tamten mecz. To było 22 lata temu! Jednak zawsze ciepło wspominam polskich piłkarzy. Mam wśród nich dobrych znajomych, jak Roman Kosecki czy Jan Urban – wszyscy trzej w tym samym czasie graliśmy w Hiszpanii. Pamiętam, że obaj byli bardzo ważnymi zawodnikami w swoich klubach, odpowiednio w Atletico Madryt i w Osasunie. Ale również Boniek, który razem z Platinim występował w Juventusie, był niezwykle istotną postacią dla polskiego futbolu.

PS: Od kilku miesięcy trenuje pan południowoafrykańską drużynę Mamelodi Sundows. Dlaczego wybrał pan właśnie RPA, podczas gdy miał oferty z Hiszpanii, Meksyku i USA?
Ponieważ ta propozycja wydała mi się najlepsza i najbardziej interesująca. Skusiła mnie wizja pracy w kraju, który organizuje mistrzostwa świata. W moim zespole jest wielu ważnych, wartościowych, utalentowanych piłkarzy, ośmiu reprezentantów kraju. Praca z zawodnikami, którzy będą grać na mundialu, jest dla mnie bardzo ważną sprawą.

PS: Zostanie tam pan na dłużej?
Na razie mam ważny kontrakt do końca maja. A później, zobaczymy.

PS: Ale chciałby pan wrócić do Europy?
Zależy. Jeśli trafiłaby się jakaś ciekawa oferta, pojawiłby się jakiś ważny projekt, w który warto się zaangażować, który byłby perspektywiczny i dawał możliwości rozwoju, czemu nie?

PS: W grę wchodziłaby Polska?
Nie myślałem o tym. Nigdy nie dostałem żadnej propozycji z Polski. Ale muszę przyznać, że w ostatnich latach poziom polskiej piłki znacznie się podniósł. Jest wielu piłkarzy, którzy odnoszą sukcesy poza granicami: w Niemczech, w Anglii. Wcześniej mieliście wartościowych zawodników grających w Hiszpanii czy w Portugalii. Uważam, że Polska pod względem piłkarskim jest krajem bardzo ciekawym. Wiem, że tworzone są szkółki dla dzieci, pracuje się z młodzieżą. Polski futbol bardzo się rozwija, co jest potrzebne w świetle mistrzostw Europy w 2012 roku.

PS: Wie pan, że Jose Mari Bakero, pański kolega z Barcelony, pracuje teraz w naszym kraju?
Słyszałem o tym, ale nie znam szczegółów, nie kontaktowałem się z nim ostatnio, nie wiem nawet, jaki zespół trenuje…

PS: Polonię Warszawa, ale na razie bez większych sukcesów, bo drużyna cały czas broni się przed spadkiem.
Będę musiał do niego zadzwonić. Wcześniej, kiedy obaj mieszkaliśmy w Barcelonie, często rozmawialiśmy, ale od pewnego czasu nie mam z nim żadnego kontaktu.

PS: Co może powiedzieć pan o futbolu południowoafrykańskim?
Mówiąc prawdę byłem zaskoczony poziomem tutejszej piłki, który w ostatnim czasie bardzo wzrósł, o czym świadczy fakt, że wielu zawodników zostało dostrzeżonych przez kluby europejskie. W tej chwili sześciu czy siedmiu piłkarzy stąd gra w lidze angielskiej, greckiej… Futbol w RPA jest dość szybki, agresywny. I to jest dobre: tu nikt nie odpuszcza, zawsze walczy się do końca.

PS: Kraj jest już przygotowany na mistrzostwa świata?
Myślę, że tak. Ale trzeba pamiętać, że impreza tej rangi będzie organizowana w Afryce po raz pierwszy. Zjedzie się tutaj cały świat. 32 reprezentacje, kibice, turyści… Nie mam jednak wątpliwości, że będzie to bardzo dobry mundial.

PS: A przestępczość? RPA to przecież najbardziej niebezpieczny kraj świata.
To jest zagadnienie, które niezwykle trudno wytłumaczyć ludziom z zewnątrz. Dziś nie ma na świecie miejsca, które byłoby w stu procentach bezpieczne. Wszędzie może zdarzyć się coś złego. Jeśli jest się uważnym, nie prowokuje się – nikomu nic się nie stanie. Ja mieszkam w Johannesburgu od ośmiu miesięcy i zapewniam, że jest to miasto perfekcyjne, bardzo spokojne. Nic niepokojącego się tu nie dzieje. I nie tylko Johannesburg, lecz także Kapsztad, Durban, Port Elisabeth, Pretoria – wszędzie jest spokojnie. Oczywiście pod warunkiem, że nie będziesz zapuszczać się w miejsca podejrzane, tam, gdzie bywać nie należy. Ale podobnie jest w innych krajach. Miejsca, w których na pewno przytrafi ci się coś złego, istnieją wszędzie – w Polsce, w Bułgarii, w Hiszpanii, w Anglii, we Włoszech. Nie wolno po prostu bać się ludzi, nie można panicznie myśleć o negatywnych rzeczach. Nie jest to normalne ani poprawne. Jeśli wybierasz się na kawę ze znajomymi – nigdy w życiu nic ci się nie stanie.

PS: W kim upatruje pan faworyta do zdobycia mistrzostwa świata?
Jest bardzo wiele silnych drużyn, które na pewno rozegrają wielki turniej. Jednak żeby dotrzeć do finału, trzeba najpierw wygrać siedem meczów, a nie jest to wcale proste. Faworyci są praktycznie zawsze ci sami. My w Afryce stawiamy na Wybrzeże Kości Słoniowej, Kamerun, Ghanę. Drużyna Republiki Południowej Afryki z pewnością zagra zdecydowanie lepiej niż prezentowała się do tej pory. Ale o mistrzostwo, jak zawsze, walczyć będą też Hiszpania, Włochy, Anglia, Niemcy. A z drugiej strony Brazylia, Argentyna, Meksyk. Jest bardzo wiele reprezentacji, które mają ogromne szanse na wygranie mundialu. Wiele oczywiście zależeć będzie od szczęścia i dyspozycji poszczególnych piłkarzy, tym bardziej, że w Europie gra się bardzo dużo meczów właściwie aż do samego turnieju, co może odbić się negatywnie na formie niektórych zawodników. Jest jeszcze jeden istotny czynnik: otóż w czerwcu i lipcu w RPA jest dość zimno, poza tym mecze rozgrywane będą na sporych wysokościach. Na przykład Johannesburg położony jest 1800 m n.p.m. To duża różnica w porównaniu choćby z Europą.

PS: Na koniec chciałabym spytać pana o Real Madryt…
Nie wypowiadam się na ten temat. Nigdy tam nie grałem. Nie interesuje mnie ten klub (w głosie Stoiczkowa znów pojawia się irytacja – przyp. red.).

PS: Ale to jeden z największych klubów na świecie…
Tak, ale Barcelona jest o wiele większym.

PS: No dobrze, bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i przekazuję pozdrowienia dla Polaków.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Marzec 2010