wtorek, 22 marca 2011

LUIS SUÁREZ





PRZEGLĄD SPORTOWY: Ile razy oglądał pan swoją akcję z meczu z Manchesterem United, po której padł pierwszy gol dla Liverpoolu?
LUIS SUÁREZ: Nie za wiele, ale muszę przyznać, że ja sam byłem bardzo zaskoczony tym, co zrobiłem, ponieważ nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nic podobnego. A tutaj proszę: mój pierwszy klasyk z Manchesterem United i to na Anfield Road. Bardzo się z tego cieszę, jednak najważniejsze było zwycięstwo drużyny, a nie gra jednego zawodnika.

PS: Leo Messi nie zrobiłby tego lepiej.
Nie, bez przesady. Messi z pewnością wykonałby to znacznie lepiej i jeszcze strzeliłby ładnego gola. To, co on robi na boisku nie ma porównania z niczym.

PS: Wygląda na to, że kibice Liverpoolu zapomnieli już o Fernando Torresie.
Nie sądzę, że tak szybko o nim zapomną. Fernando grał tutaj przez kilka lat, strzelił dla Liverpoolu mnóstwo goli. To wielki piłkarz i trudno jest zapomnieć zawodnika o takich umiejętnościach jak on. Ale drużyna na pewno musi o nim zapomnieć. Musimy starać się grać jak najlepiej bez niego.

PS: Przeszkadzają panu te porównania z Torresem?
Nie, w żadnym wypadku. Jeśli ktoś mnie z nim porównuje, traktuję to jako wyróżnienie, bo, jak już wspomniałem, Fernando to wielki piłkarz. Uważam jednak, że dla napastnika najlepiej jest nie porównywać go z żadnym innym.

PS: Enzo Francescoli wróży panu wielką karierę w Liverpoolu.
Zobaczymy, czy ma rację… Takie słowa napawają mnie dumą, ponieważ dla mnie Enzo Francescoli był gwiazdą urugwajskiego futbolu i należy do moich idoli. Na pewno będę się starał ze wszystkich sił, by grać najlepiej jak potrafię.

PS: Z kim najlepiej rozumie się pan na boisku?
Ze wszystkimi. Najważniejsze to znaleźć wspólny język z każdym z kolegów i myślę, że mnie udało się to dość szybko. Liverpool to jedna z najlepszych drużyn na świecie, wszyscy są piłkarzami o wysokich umiejętnościach, dlatego nie ma dla mnie dużego znaczenia z kim gram.

PS: Pamięta pan pierwszy dzień w szatni, na treningu?
Tak. Byłem ogromnie zdenerwowany. Przychodziłem przecież do klubu o wielkiej historii, ale wszyscy przyjęli mnie tu fantastycznie, atmosfera w drużynie jest znakomita, więc cały stres szybko zniknął. Poza tym kibice Liverpoolu są niesamowici. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem na żywo „You'll never walk alone" dostałem gęsiej skórki! To przepiękny, emocjonujący hymn.

PS: Który z piłkarzy szczególnie panu zaimponował?
Pod względem piłkarskim na pewno Steven Gerrard. Jego umiejętności, klasa są niesamowite. To wielki piłkarz. Natomiast w codziennych relacjach bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Lucas Leiva, który już pierwszego dnia zaczął mi pomagać, pokazał wszystko w klubie, opowiedział o niezbędnych rzeczach. Zawsze jest blisko, kiedy tylko czegoś potrzebuję, świetnie się rozumiemy i lubimy.

PS: A menedżer Kenny Dalglish?
To wyjątkowa osoba. Był taki jako piłkarz i teraz jako trener. Tutaj dla wszystkich jest Królem. Jestem bardzo dumny i szczęśliwy, że mogę z nim pracować, bo dzięki niemu uczę się wielu rzeczy, mimo że w klubie jestem dopiero od niedawna. Przed meczami zawsze udziela mi różnych wskazówek, opowiada o konkretnych obrońcach, z którymi mam się zmierzyć, mówi jak mam się poruszać, zachowywać. Bardzo mi to pomaga.

PS: Kiedy Liverpool po raz ostatni zdobył tytuł mistrza Anglii, pan miał trzy lata.
To prawda. Liverpool czeka na mistrzostwo od bardzo dawna i uważam, że jest to dziwne, że tak wielki klub nie potrafi zdobyć tytułu od tylu lat... Mam nadzieję, że uda się to naszej drużynie, ale jeszcze nie w tym sezonie.

PS: Przed przyjazdem do Europy śledził pan ligę angielską?
Tak, odkąd pamiętam oglądałem mecze Premier League, to w końcu jedna z najlepszych lig na świecie, ale nie kibicowałem żadnej konkretnej drużynie.

PS: Często wraca pan myślami do mundialu w RPA?
Oczywiście. Nigdy nie zapomnę tych mistrzostw i moi rodacy również. Dla mnie to był wyjątkowy turniej i ogromne doświadczenie. Nikt nie wymieniał nas w gronie faworytów i myślę, że naszą grą zaskoczyliśmy mnóstwo osób.

PS: Na zawsze będzie pan już kojarzony z ręką z meczu przeciwko Ghanie…
Wielu doceniło to, co zrobiłem, ale wolałbym zostać zapamiętany dzięki bramkom, które strzeliłem na mistrzostwach, a nie przez rękę.

PS: Sebastian Abreu, pański kolega z drużyny, powiedział, że była to jedna z najlepszych rzeczy, jaka się wam przytrafiła na tym mundialu, ale przez wiele osób był pan ostro krytykowany, nazywano pana oszustem.
Krytyka w ogóle mnie nie interesuje, ponieważ wiem, jaki jest futbol. Zrobiłem to, co uznałem za słuszne.

PS: Widzi pan siebie jako następcę Diego Forlana?
Nie, w żadnym wypadku! Nigdy nie będzie drugiego takiego napastnika jak Diego.  On nigdy nie będzie miał swego następcy. To piłkarz o ogromnych umiejętnościach, taki, który robi różnicę, doceniany na całym świecie. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na porównanie z nim.

PS: Którego z napastników grających w Europie ceni pan najbardziej?
Bardzo podoba mi się Messi, ale także Iniesta. Dla mnie są najlepsi na świecie i bardzo ich podziwiam.

PS: Latem dużo się mówiło o pańskim przejściu do Barcelony, nawet Pep Guardiola uważnie pana obserwował…
Tak, ale nigdy nie dostałem żadnej poważnej propozycji, nikt ze mną nie rozmawiał. Teraz jestem w Liverpoolu i tylko to się liczy.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
16 marca 2011

sobota, 12 marca 2011

ROMARIC




PRZEGLĄD SPORTOWY: Mecz przeciwko Barcelonie wyzwala dodatkową motywację czy raczej wywołuje frustrację?
ROMARIC: Dla nas spotkanie z Barceloną na pewno jest dodatkową motywacją, nie wolno myśleć negatywnie. Zawsze powtarzam, że w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. Owszem, Barςa jest bardzo silną drużyną, obecnie najlepszą na świecie, jednak jestem pewien, że na własnym boisku możemy wywalczyć pozytywny wynik, chociaż wiem, że będzie o to trudno.

PS: Michael Laudrup, trener Mallorki, powiedział niedawno, że „Barcelona wykańcza swoich rywali fizycznie i mentalnie”. Tak jest?
Nie, nie odbieram tego w ten sposób. Oni zawsze chcą mieć piłkę, wymieniać podania, grać swoje, co sprawia, że dla przeciwnika czasem może być to deprymujące. Taka jest ich filozofia, ale nie nazwałbym tego wykańczaniem rywali.

PS: Trudniej gra się przeciwko Barcelonie czy Realowi?
Na pewno przeciwko Barcelonie. Grając z nimi trzeba zdecydowanie więcej biegać, lepiej bronić, być nastawionym agresywniej. To jest niesłychanie wymagająca drużyna, która zawsze przysparza mnóstwo trudności. Na całym świecie nie ma drugiego takiego zespołu.

PS: Jednak w ostatnim czasie Sevilla jest jedną z nielicznych drużyn, która potrafi pokonać Barcelonę: w minionym sezonie udało się wyeliminować Katalończyków z Copa del Rey, w sierpniu wygrać pierwszy mecz o Superpuchar Hiszpanii.
Tak, ale żaden z tych meczów nie był łatwy. Obawiam się, że teraz czeka nas jeszcze bardziej skomplikowane spotkanie, dlatego musimy zagrać z zimną głową i gorącym sercem, dać to, co mamy najlepsze i zobaczymy jak potoczą się wydarzenia na boisku.

PS: Z meczu jesiennego z pewnością nie ma pan najlepszych wspomnień: porażka 0:5.
Uff! Lepiej nie pamiętać tamtego spotkania. Gola straciliśmy już po czterech minutach gry, a kiedy Barςelona pierwsza obejmuje prowadzenie, wówczas jest to już praktycznie „martwy” mecz. My zawsze staramy się uczyć na błędach, wyciągać wnioski z porażek, dlatego mogę zapewnić, że teraz na Ramon Sanchez Pizjuan będzie to już zupełnie inne spotkanie.

PS: Sevilla okazała się największym rozczarowaniem tego sezonu. W minionym było 4. miejsce w lidze i triumf w Pucharze Króla, a teraz porażki na każdym polu.
To prawda, pierwsza część sezonu w ogóle nam się nie układała, brakowało regularności, czasem też szczęścia. Najpierw nie udało się zakwalifikować do Champions League, później odpadliśmy z Copa del Rey i Ligi Europy. Ale dzięki temu teraz możemy skoncentrować się już wyłącznie na rozgrywkach ligowych i dążyć do naszego celu, który na pewno możemy osiągnąć.

PS: Czyli do strefy Ligi Mistrzów?
Tak, ponieważ Sevilla jest drużyną, która zawsze powinna uczestniczyć w najważniejszych rozgrywkach w Europie. Jeśli nam się to nie uda, wówczas cały sezon będzie spisany na straty, a dla klubu nieobecność w Champions League drugi rok z rzędu na pewno będzie porażką.

PS: Ale w tej chwili strata do czwartego Villarreal wynosi 12 punktów, do trzeciej Valencii aż 16.
Wiemy, że czeka nas bardzo trudne zadanie, ale jak już wspomniałem, w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych, a przed nami jeszcze wiele kolejek. Na pewno będziemy walczyć do końca. W ubiegłym sezonie o tym, że zajęliśmy 4. miejsce zadecydował przecież ostatni mecz. Są tylko dwie drużyny w lidze, które stoją ponad wszystkimi. Poziom pozostałych jest dość wyrównany.

PS: Jak ocenia pan pozyskanych w styczniu zawodników: Gary’ego Medela i Ivana Rakiticia?
To bardzo dobrzy piłkarze, szybko zintegrowali się z drużyną, zawsze słuchają naszych  rad. Znakomicie wykonują swoją pracę i to jest dla zespołu najważniejsze.

PS: Z Medelem walczy pan teraz o miejsce w składzie.
Ale jest to zdrowa i potrzebna rywalizacja, dzięki której wszyscy zyskujemy. Nie mam z tym żadnego problemu.

PS: Zostanie pan w Sevilli na przyszły sezon?
Bardzo bym chciał, ponieważ dobrze się tu czuję, ale jeśli okaże się, że nie będę miał szans na grę, wówczas na pewno poszukam sobie innego klubu. Rola rezerwowego mnie nie interesuje.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
10 marca 2010

wtorek, 8 marca 2011

MAXWELL




PRZEGLĄD SPORTOWY: Miniony miesiąc pokazał, że najlepsza drużyna świata wcale nie jest niezwyciężona.
MAXWELL: Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy niepokonani, że słabsze mecze kiedyś muszą nadejść. My jednak zawsze staramy się rozegrać dobre spotkanie, kontrolować rozwój wydarzeń na boisku, ale jednocześnie mając świadomość, że nasi przeciwnicy to też dobre zespoły, które są w stanie nas ograć. Te słabsze mecze w lutym tylko bardziej nas zmotywowały, sprawiły, że chcemy wykonywać naszą pracę jeszcze lepiej. Kolejne porażki nie mogą się już przytrafić.

PS: Ta z Arsenalem Londyn w Lidze Mistrzów była szczególnie bolesna?
Tak, chociaż wiedzieliśmy, że Arsenal to wielka drużyna, mocna w ofensywie, mająca szybkich piłkarzy, grająca bardzo dynamicznie. Oni stworzyli sobie kilka okazji, ale mimo to my dobrze kontrolowaliśmy tamten mecz. Szkoda, że nie udało się wygrać.

PS: Arsenal nieraz ratował polski bramkarz Wojciech Szczęsny.
To prawda. Zagrał świetny mecz. Mieliśmy kilka dobrych sytuacji, a on popisał się znakomitymi interwencjami. Bardzo dobrze wykonał swoją pracę. Myślę, że wykorzystał daną mu szansę i przekonał do siebie bardzo wiele osób. Na pewno ma duży talent.

PS: Sądzi pan, że mógłby kiedyś stanąć w bramce Barcelony?
To już zależy od trenera, to on podejmuje takie decyzje, ale myślę, że tak. Zresztą nie tylko on, ale wielu piłkarzy Arsenalu posiada ogromny potencjał i talent, by grać w największych klubach w Europie.

PS: Mecz rewanżowy na Camp Nou będzie najtrudniejszym spotkaniem tego sezonu?
Sądzę, że tak. Na pewno będzie to skomplikowany mecz, ale naszym celem jest awans do ćwierćfinału. Wykorzystamy przewagę naszego boiska i jeśli zagramy bardzo intensywnie, mamy na to szansę.

PS: Wygląda na to, że Barcelona znów zmierza po trzy trofea.
Zawsze walczymy o wszystko, co jest do wygrania. Jednak nie możemy wybiegać za bardzo w przyszłość, tylko skupiać się na każdym kolejnym meczu. Najbliższe spotkanie jest zawsze tym najważniejszym, a do końca zostało jeszcze wiele meczów i wszystko może się zdarzyć.

PS: Obecność Jose Mourinho na ławce Realu Madryt dodatkowo was motywuje?
Nie. Real zawsze był dla nas najtrudniejszym i bezpośrednim rywalem, który też chce wygrywać wszystko. Mourinho jest świetnym trenerem, więc na pewno bardzo wzbogaca tę drużynę, jest też atrakcyjną osobą dla mediów. My jednak mamy takie same chęci, by zwyciężać: z nim czy bez niego w Realu Madryt.

PS: Pan zna Mourinho doskonale, bo pracowaliście razem w Interze Mediolan.
Zgadza się. To wielki trener, który w każdym klubie wykonuje świetną pracę. Posiada mentalność zwycięzcy, chce wygrywać za wszelką cenę i to liczy się najbardziej.

PS: Jest lepszym trenerem niż Pep Guardiola?
Moim zdaniem nie. Guardiola jest wyjątkowy. W krótkim czasie potrafi wydobyć ze swoich piłkarzy to, co najlepsze, umie odpowiednio zmotywować. Być może duże znaczenie ma również fakt, że sam grał w piłkę i dlatego lepiej nas rozumie. Według mnie to Guardiola jest lepszy.

PS: Co jeszcze wyróżnia go na tle innych szkoleniowców?
On jest trenerem kompletnym. Posiada ogromną wiedzę na temat futbolu, zawsze jest blisko drużyny, bardzo szanuje piłkarzy, posiada łatwość w przekazywaniu swoich myśli, ale z drugiej strony ma do dyspozycji zawodników, którzy mu pomagają i rzadko go zawodzą. Guardiola posiada wszelkie dane ku temu, by odnosić sukcesy rok po roku.

PS: Wygląda na to, że jedyną osobą, która źle o nim mówi jest Zlatan Ibrahimović. To on ironicznie nazwał Guardiolę „filozofem”. Wie pan, co miał na myśli?
Nie mam pojęcia. Trzeba by zapytać samego Zlatana. Nie rozmawialiśmy na ten temat.

PS: Ale przyjaźnicie się? Graliście razem w Ajaksie, później w Interze i w Barcelonie.
Tak, łączy nas wielka przyjaźń. Znamy się od dawna, razem dorastaliśmy, nasze rodziny też są ze sobą zaprzyjaźnione.

PS: Żałował pan kiedykolwiek, że odszedł z Interu? W kolejnym sezonie drużyna zdobyła Champions League, a jest to jedyne ważne trofeum, którego panu brakuje.
Nie, nigdy tego nie żałowałem. Jestem szczęśliwy w Barcelonie, cieszę się, że zmieniłem otoczenie. Myślę, że przechodząc do tego klubu, podjąłem najlepszą decyzję z mojej karierze. Nie spodziewałem się, że kiedyś trafię do tak wspaniałej drużyny. Owszem, brakuje mi Pucharu Ligi Mistrzów, ale grając tutaj, z tymi piłkarzami, wiem, że mam szansę go wygrać.

PS: Trudno było panu przyswoić styl gry Barcelony?
Na początku zawsze jest ciężko, ale kiedy trafia się do takiego klubu, człowiek ma ogromny zapał i stara się jak najszybciej zrozumieć panujące w nim metody pracy. W przeciwnym razie może być trudno. Mnie to się udało w miarę szybko, ponieważ w Ajaksie pracowaliśmy bardzo podobnie, więc miałem pewną przewagę. Poza tym trener i koledzy przyjęli mnie fantastycznie. Tutaj każdy zawsze jest chętny do pomocy.

PS: Jak od środka wygląda najlepsza drużyna świata?
Panująca tu atmosfera jest niesamowita. Tworzymy bardzo fajną, zgraną grupę, w której dominuje empatia, skromność i oczywiście chęć wygrywania. To różni naszą szatnię od innych i bardzo ułatwia pracę.

PS: Barcelona jest uzależniona od Leo Messiego?
Myślę, że nie. Oczywiście, on jest piłkarzem spektakularnym, który robi rzeczy, o jakich inni mogą tylko śnić. Mamy wielkie szczęście, że jest z nami, ale nie można powiedzieć, że Barca to tylko Messi. Każdy jest tak samo ważny i każdy pracuje dla dobra zespołu.

PS: To prawda, że Messi na treningach zachwyca jeszcze bardziej niż podczas meczów?
Tak, czasem pokazuje naprawdę niesamowite zagrania. Trening i mecz to dwie oddzielne sprawy. Na zajęciach często żartujemy, bardzo dobrze się bawimy, ale jednocześnie ciężko pracujemy, aby później podczas meczu dać z siebie sto procent.

PS: Co jest kluczem do sukcesu tej drużyny?
Ciężka praca, pokora, atmosfera, utalentowani zawodnicy. Wszyscy zawsze muszą być w najwyższej formie. W trakcie sezonu uczestniczymy w kilku rozgrywkach, dlatego potrzebujemy wszystkich. Każdy musi wiedzieć, że ma być gotowy.

PS: Gerard Pique twierdzi, że grę Barcelony można jeszcze udoskonalić.
Oczywiście, że tak! Zawsze dążymy do perfekcji i chcemy poprawiać różne detale w naszej grze. Chodzi o to, aby w kolejnym meczu nie popełniać błędów z poprzedniego, musimy być bardziej uważni i mniej się mylić, robić wszystko, aby przeciwnik nie stwarzał sobie wielu sytuacji w naszym polu karnym. A to wymaga bardzo ciężkiej, intensywnej pracy na treningach. Zawsze chcemy grać lepiej.

PS: Na kim wzoruje się piłkarz Barcelony?
Ja zawsze podziwiałem Romario i Ronaldo, dorastałem oglądając ich na boisku. To są piłkarze, którzy zostaną zapamiętani na zawsze. Wzorem na mojej pozycji jest oczywiście Roberto Carlos. Dla mnie to najlepszy lewy obrońca wszechczasów.

PS: Znajduje pan czas na inne sporty?
Tak. Bardzo lubię grać w koszykówkę, a w telewizji najchętniej oglądam tenis. Zaraz po futbolu jest to mój ulubiony sport, zawsze kibicuję Nadalowi i Federerowi, w czym nie jestem zbyt oryginalny. Ale jest też wielu innych bardzo dobrych tenisistów, na grę których patrzę z przyjemnością.

PS: A Formuła 1? Wielu piłkarzy Barcelony bywa na wyścigach.
Jasne! Jako Brazylijczyk bardzo lubię F1! Na torze byłem tylko jeden raz: cztery czy pięć lat temu, kiedy grałem we Włoszech, wybrałem się na Gran Prix Monaco, ale w telewizji staram się oglądać zawsze.

PS: Komu pan kibicuje?
Moim rodakom naturalnie! Rubensowi Barrichello, Felipe Massie… Chcę, by zawsze byli na podium.

PS: Roberta Kubicę pan zna?
Pewnie, że tak. I jest mi bardzo przykro z powodu tego tragicznego wypadku, który mu się przytrafił. W ostatnich latach pokazał, że posiada ogromny talent. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia i do wyścigów.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Luty 2011