czwartek, 14 lipca 2011

FACUNDO CONTE




PRZEGLĄD SPORTOWY: Trudno jest być synem Hugo Conte?
FACUNDO CONTE: Kiedy zaczynałem było mi bardzo trudno, spoczywała na mnie ogromna presja, później jednak ten fakt obrócił się na moją korzyść, okazał się pomocny. Cieszę się, że mam obok siebie taką osobę jak tata, od którego bardzo dużo się uczę.

PS: Powiedział pan swego czasu, że był najbardziej znienawidzoną osobą w świecie siatkówki.
Może przesadziłem z tym nienawidzeniem, ale często wyrządzano mi przykrość, spotykałem się z zarzutami, że gram, ponieważ jestem synem Hugo Conte, a nie dlatego, że gram dobrze. Nie byłem osobą zbyt lubianą w środowisku. Byliśmy wtedy młodzi, mieliśmy po 13, 14 lat, rywalizacja była ogromna. Ale teraz na szczęście jest już inaczej.

PS: Myślał pan wtedy o rzuceniu siatkówki?
Tak. Sądziłem, że nie dam rady udźwignąć tej presji, było mi ciężko, ale rozmowy z tatą pomogły w przezwyciężeniu tej sytuacji.

PS: A jak radzi pan sobie z porównaniami do ojca, które są nieuniknione?
Nie przeszkadzają mi, ale wolę, żeby tego nie robiono. On to on, ja to ja. Ale to prawda, że jesteśmy podobni, gramy w podobny sposób, uczyłem się siatkówki oglądając tatę. Mam wiele z niego. Z drugiej jednak strony on miał swoją karierę, ja swoją dopiero zaczynam, więc jeśli ktoś już musi dokonywać porównań, niech robi to kiedy skończę grać.

PS: Prosi go pan o rady?
Nie, ale dużo rozmawiamy i rady pojawiają się same. To, co ja przeżywam, on przeżył nie raz, więc jego pomoc jest nieoceniona.

PS: Jaka była najcenniejsza rzecz, jaką usłyszał pan od swego ojca?
Abym dobrze się bawił. Że to jest gra i trzeba czerpać z niej radość. I ja na boisku czuję się znakomicie. To jest najważniejsze.

PS: Przez kilka lat pański ojciec był pana trenerem w drugiej lidze włoskiej. Jak wyglądały relacje na linii syn-zawodnik i ojciec-trener?
Zanim do tego doszło, graliśmy razem w jednej drużynie: w G.E.B.A. w Argentynie. To było piękne doświadczenie. Miałem 17 lat, to były moje pierwsze kroki w poważnej siatkówce i on bardzo mi pomagał, mnóstwo się wtedy nauczyłem. Później kiedy został moim trenerem, na początku było ciężko, bo musiałem zawsze zachować należny szacunek, jak wszyscy, byłem tylko jednym z zawodników. Było trudno oddzielić boisko od domu, ale później już się przyzwyczaiłem.

PS: Wymagał od pana więcej?
Tak samo jak od innych, ale czasem trochę więcej. Na boisku nie byłem jego synem, potrafiliśmy zachować równowagę i oddzielić sprawy rodzinne i sportowe. Bardzo ciepło wspominam tamten czas.

PS: Są zawodnicy, których stawia pan sobie za wzór?
Podziwiam takich graczy jak Murilo czy Priddy, jednak moim idolem jest tata, nie będę tego ukrywał. Jest fantastycznym człowiekiem, jako zawodnik był niesamowity, znalazł się w ósemce najlepszych graczy w historii. Uwielbiam go i bardzo podziwiam.

PS: A inni gracze z historii argentyńskiej siatkówki?
Raul Quiroga, Esteban Martinez, Javier Weber, Waldo Kantor... Wszyscy byli genialnymi zawodnikami, a ja dorastałem oglądając ich mecze.

PS: Mógłby pan wyróżnić jakiegoś polskiego zawodnika?
To trudne. Dopiero teraz poznałem i zapamiętałem Bartosza Kurka. W reprezentacji jestem od zeszłego roku, więc dopiero zaczynam poznawać ten świat. A poza tym nie zaprzątam sobie głowy zbędnymi informacjami, dla mnie najważniejsza jest gra.

PS: A zatem nie wie pan dużo o polskiej lidze?
Wiem, że jest silna, że na mecze przychodzi mnóstwo kibiców. Słyszałem, że hale zamieniają się w jeden wielki spektakl, zresztą na własnej skórze odczułem to tutaj w Gdańsku.

PS: Chciałby pan kiedyś zagrać w Polsce?
Kto wie? (uśmiecha się). Na razie jestem szczęśliwy we Włoszech, a później zobaczymy. Na pewno nie wykluczam takiej możliwości, bo liga polska jest bardzo dobra, a ja chcę się ciągle rozwijać, chcę jak najlepiej dla mojej kariery. Wszystko jest możliwe.

PS: Jako dziecko nie marzył pan o karierze piłkarza, jak niemal każdy argentyński chłopiec?
Nie, w ogóle nie interesuje mnie futbol, nie oglądam meczów. Jest mi obojętne, czy reprezentacja Argentyny wygrywa czy przegrywa. Wiem tylko, że teraz źle im się wiedzie... Ja chciałem grać w siatkówkę. Uprawiałem też inne sporty: lekkoatletykę, piłkę ręczną, ale zawsze najbliżej było mi do siatkówki, urodziłem się z nią, dorastałem, nie wyobrażam sobie, bym robił coś innego.

PS: Tym bardziej, że siatkówkę uprawiała też pana mama.
Tak, ale rodzice nigdy siłą nie ciągnęli mnie na halę, nie obligowali mnie do grania w siatkówkę. Zawsze jednak powtarzali mi: nieważne jaki sport, ale musisz jakiś uprawiać, bo to jest zdrowe. Siatkówkę wybrałem sam, bo mi się podoba.

PS: Powiedział pan kiedyś, że chce zostać najlepszym na świecie.
Tak, ale nie mam obsesji na tym punkcie. Gram, dobrze się bawię, ciężko pracuję, wiem, że muszę jeszcze poprawić wiele elementów. Jestem młody, mam przed sobą całą przyszłość. Zobaczymy. Jeśli mi się to uda, będzie niesamowicie.

PS: Lionel Messi siatkówki?
(śmieje się) No nie wiem... może... to byłoby coś. Ale chcę, żeby przede wszystkim wygrywała drużyna.

PS: We Włoszech jest pan uważany za ogromny talent.
Gram tam od dawna. Najpierw spędziłem trzy sezony w drugiej lidze. Mam za sobą dopiero rok w pierwszej, w Lube Banca Macerata, teraz jestem w Umbria Volley w Perugii. Pierwszy rok w Serie A1 był dla mnie dużym krokiem naprzód, grałem dobrze i zaczęto mi się uważnie przyglądać. Również dzięki grze w reprezentacji. Już na mundialu we Włoszech patrzono na nas inaczej, mówiąc: to tylko chłopcy, ale dają radę. No i teraz w Lidze Światowej wszyscy zdali sobie sprawę, że jesteśmy poważną drużyną i że trzeba nas traktować serio.

PS: Jesteście grupą bardzo młodych chłopców, a kiedy wchodzicie na boisko sprawiacie wrażenie drużyny bardzo doświadczonej i dojrzałej.
Jesteśmy głodni sukcesów. Chcemy być kimś, być ważni w świecie siatkówki. Reprezentacja Argentyny przez długi czas nie była zbyt liczącą się drużyną, a my chcemy to zmienić i wiemy, że jesteśmy w stanie to zrobić. Dla nas wszystkie mecze są ważne, bez względu na przeciwnika zawsze dajemy z siebie sto procent.

PS: Trener Javier Weber twierdzi, że wasza generacja może osiągnąć więcej niż reprezentacja z lat 80.
Mam nadzieję, że tak będzie. Oni zajęli trzecie miejsce na mundialu i na olimpiadzie. Ja liczę na coś więcej. Wówczas w drużynie narodowej występowało wielu znakomitych zawodników, którzy tworzyli wielką drużynę. Zobaczymy jak nam się powiedzie, czy będziemy lepsi, czy gorsi. Najważniejsze, by Argentyna odnosiła sukcesy.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
8 lipca 2011, Gdańsk