czwartek, 29 marca 2012

LUIS FIGO






Wchodzi do czarnej limuzyny Hummera. Siada z tyłu, obok rzuca sportową torbę. – Ze mną? – Luis Figo jest nieco zaskoczony, kiedy pytam, czy możemy chwilę porozmawiać. Ale nie protestuje. Do Warszawy przyleciał zaledwie na kilka godzin, by wraz z Marco van Bastenem i Zbigniewem Bońkiem wziąć udział w akcji promocyjnej Tyskiego. W drodze na Okęcie chętnie opowiada o reprezentacji Portugalii i EURO 2012. Na pytania o Barcelonę i Real Madryt – drużyny, w których spędził w sumie dziesięć lat – odpowiada zdawkowo, przekonując, że on nie ma szklanej kuli. Nie chce też wracać do dawnych klubowych czasów. Później przyznaje, że generalnie nie udziela wywiadów, nie lubi rozmów z dziennikarzami, bo ciągle zadają te same pytania o futbol, a on wolałby porozmawiać o innych rzeczach, na przykład o aborcji…


Trzykrotnie wystąpił pan na mistrzostwach Europy, ale mimo że pańska generacja była jedną z najlepszych w historii portugalskiego futbolu, nie udało się zdobyć tytułu. Czego zabrakło?
Myślę, że przede wszystkim trochę szczęścia w najważniejszych momentach, ale w ciągu tych wszystkich lat i tak wykonaliśmy fantastyczną pracę. W tym czasie zdobyliśmy mnóstwo szacunku i prestiżu w Europie. Niestety na koniec zabrakło nam właśnie tego: wygrać coś ważnego.

Z perspektywy czasu bardziej złości pana porażka w półfinale z Francją w Belgii i Holandii w 2000 roku czy w finale z Grecją w Portugalii w 2004?
Jednak półfinał. Na myśl o tamtym meczu z Francją i odpadnięciu w dogrywce czuję wielką frustrację. Uważam, że było to niesprawiedliwe. Cztery lata później rozegraliśmy bardzo dobry turniej, ale nie udało się go wygrać. Na pewno gorsze wspomnienia mam z półfinału.

Obecna reprezentacja Portugalii jest równie mocna jak tamta za pana czasów?
To są dwie różne generacje i dwie różne drużyny, nie da się ich porównać. Jednak ta obecna na pewno posiada piłkarzy o bardzo dobrej jakości technicznej, a także indywidualności.

Jedną z nich jest Cristiano Ronaldo. Zgodzi się pan, że gra Portugalii w dużej mierze uzależniona jest właśnie od niego?
Owszem, on jest bardzo ważną postacią w tej drużynie, ja jednak wyznaję zasadę, że żaden piłkarz nie może wygrywać w pojedynkę, ani dokonywać cudów. Pewnie, może zdecydować o losach jednego meczu, ale nie może sam odmienić losów całego turnieju. Do tego potrzebuje pomocy innych.

Co może zdziałać Portugalia na mistrzostwach Europy będąc w tak trudnej grupie z Niemcami, Holandią i Danią?
Uważam, że ma takie same szanse na awans jak pozostałe drużyny. Futbol jest nieprzewidywalny. Nie można z góry założyć, że ta reprezentacja awansuje, a ta skazana jest na niepowodzenie. Wszystko zależeć będzie od tego, w jaki sposób ułożą się dla Portugalii te mecze i czy będzie miała szczęście w ważnych momentach.

Pańscy faworyci do wygrania EURO?
Myślę, że Hiszpania, Francja, Włochy…

Francja?
Tak. Mają doświadczenie, generalnie potrafią radzić sobie w turniejach finałowych i po ostatnich niepowodzeniach znów są mocni. Również Holandia, Niemcy. Któraś z tych drużyn wygra na pewno.

A Anglia, Portugalia?
(zastanawia się chwilę) Nie, nie. I Anglia, i Portugalia stoją o stopień niżej od faworytów.

A zatem dokąd może zajść Portugalia na tym turnieju? Niektórzy piłkarze mówią nawet o finale.
Łatwo jest mówić! Ja nie wiem, nie mam szklanej kuli… Trzeba zaczekać, zobaczyć jak zaczną się mistrzostwa, jak będą przebiegać.

Nie uważa pan, że Portugalii brakuje dobrych zmienników? O ile podstawowa jedenastka jest w miarę mocna, rezerwowi nie dają choćby zbliżonych gwarancji.
Nie sądzę, by miało to fundamentalne znaczenie na tak krótkim turnieju. Ale my nie mamy 40 milionów mieszkańców jak inne kraje, dlatego musimy korzystać z takich piłkarzy, jakich mamy.

Co sądzi pan o zachowaniu Ricardo Carvalho, który na własne życzenie skreślił się z kadry?
Nie chcę tego komentować. To wydarzyło się już tak dawno temu... Rozmawiajmy o rzeczach pozytywnych.

No dobrze. Uważa pan, że na EURO 2012 może pojawić się drużyna, która zaskoczy tak jak Grecja osiem lat temu?
Szansa zawsze istnieje. Na tego typu turniejach prawie zawsze pojawia się jakaś niespodzianka, więc nie wykluczam tego.

Na przykład?
Mam wymienić jedną? Czuję, że jestem pod presją… No dobrze: Polska.

Zna pan polską reprezentację?
Niewiele o niej wiem, ponieważ nie śledzę jej na bieżąco, ale widziałem lutowy mecz z Portugalią i byłem pozytywnie zaskoczony. Wiem, że macie piłkarzy występujących w lidze niemieckiej, bramkarza, który gra w Anglii. W formacjach ofensywnych jest sporo jakości, zawodnicy są szybcy. Mam nadzieję, że rozegrają bardzo dobre mistrzostwa.

Na koniec, jak ocenia pan Real Madryt Jose Mourinho?
Bardzo mi się podoba. To silny, znakomicie ułożony zespół, z wieloma młodymi, bardzo utalentowanymi piłkarzami. W tej chwili jest to najmocniejszy zespół w Europie.

Wygra wreszcie na Camp Nou?
Nie wiem… Nie mam szklanej kuli (śmieje się).

Nie uważa pan, że ten blisko czteroletni zwycięski cykl Barcelony powoli dobiega końca?
Nie wydaje mi się. Oni cały czas grają dobrze i wygrywają… A że nie są liderem w lidze hiszpańskiej, cóż, taki jest sport, nie można wygrywać co roku. Nadal jednak grają tak samo dobrze jak na początku, a to zasługuje na największe uznanie.

Kilka miesięcy temu mówiło się, że mógłby pan zostać trenerem Interu…
To tylko plotki.

Interesuje pana w ogóle praca szkoleniowca?
W tej chwili nie. W przyszłości – być może, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Ale na razie nie posiadam nawet niezbędnych papierów.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Marzec 2012, Warszawa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz