sobota, 28 maja 2011

RONALD KOEMAN




MAGAZYN SPORTOWY: Zapisał się pan w historii Barcelony jako „Bohater z Wembley”. Czy tamten gol strzelony w dogrywce w finale z Sampdorią Genua był najważniejszym w pańskiej karierze?
RONALD KOEMAN: Oczywiście, że tak. To był finał i pierwszy w historii Puchar Europy dla klubu. Zdobycie tego decydującego gola w tak ważnej chwili, to wspaniała sprawa. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że dla mnie osobiście nie tylko sama bramka, ale także cały mecz był najlepszym momentem w mojej karierze.

Podobno tamten rzut wolny chciał wykonać Christo Stoiczkow, ale Jose Mari Bakero powiedział, że jest to zadanie dla pana.
Naradzaliśmy się przez chwilę. Stoiczkow był piłkarzem lewonożnym, ja prawonożnym. Ostatecznie rzeczywiście Bakero zdecydował, że to ja mam strzelać.

Był pan wówczas jedynym specjalistą od stałych fragmentów gry.
Jednym z nielicznych. Nie było zbyt wielu zawodników, którzy dobrze radziliby sobie z tym rodzajem strzałów, a tak się złożyło, że ja miałem do tego predyspozycje.

W obecnej Barcelonie taką osobą jest Xavi?
Zarówno Xavi, jak i Messi świetnie sobie z tym radzą, ale jednego specjalisty od stałych fragmentów dziś nie ma. I nie wydaje mi się, żeby był potrzebny, ponieważ w przypadku obecnej Barcelony ten element gry nie rozstrzyga jej meczów.

Pamięta pan co powiedział wam Johan Cruyff przed tamtym finałem?
Tak, zresztą media wiele razy przypominały to zdanie: „Dotarliśmy aż do finału, teraz wyjdźcie i dobrze się bawcie”. To wystarczyło. Przed tak istotnym meczem zbędne były inne formy motywacji. Doskonale wiedzieliśmy o co walczymy, jaka jest stawka.

Przed finałem Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat Pep Guardiola pokazał swoim piłkarzom komplikację wybranych akcji z meczów Barcelony i fragmentów z filmu „Gladiator”.
To był bardzo interesujący pomysł. Obecnie często używa się podobnych metod, fragmentów meczów, spotkań innych zespołów. Stale szuka się czegoś nowego, żeby odpowiednio zmobilizować i zmotywować zawodników. Same rozmowy już nie wystarczają.

Jak zapamiętał pan Guardiolę z tamtego okresu?
Miał zawsze dobrze uporządkowaną głowę. Pamiętam, że był zafascynowany szkółką Ajaksu Amsterdam, zwracał dużą uwagę na wszelkie zagadnienia taktyczne, na boisku często był prawą ręką Cruyffa. Tacy piłkarze zazwyczaj zostają później trenerami. I nie inaczej było w przypadku Guardioli.

Jaka jest różnicą między Barceloną z pierwszej połowy lat 90. i obecnym zespołem?
Ta Barςa jest zdecydowanie lepsza, bardziej regularna niż nasza drużyna. Owszem, my też rozgrywaliśmy wielkie mecze, ale zdarzały nam się również bardzo słabe spotkania, porażki. Obecny zespół od trzech sezonów prezentuje równą, wysoką formę, powiedziałbym nawet, że jest lepszy niż dwa lata temu. Doskonale gra pressingiem, agresywnie, jest bezbłędny w odbiorze piłki, świetny w defensywie... My także staraliśmy się zawsze grać ładnie, atrakcyjnie, rozgrywać piłkę, jednak ta drużyna na pewno przewyższa naszą. Poza tym, ze względu na obecność aż tylu wychowanków, jest to zespół zjednoczony, rozumiejący się praktycznie bez słów i przede wszystkim bardzo skromny.

Widzi pan jakieś słabe punkty w tej drużynie?
Nie i nie sądzę, aby jakieś miała. Być może tylko fakt, że nie posiada wielu wysokich zawodników i problemem jest dla niej gra w powietrzu, ale w każdym innym elemencie nie ma sobie równych. Kiedy Barcelona jest w posiadaniu piłki, przeciwnik jest bezradny, nie może zrobić nic. Dla mnie jest to drużyna kompletna, perfekcyjna.

Który z piłkarzy robi na panu największe wrażenie?
Nie sposób wybrać! Messi, Iniesta, Xavi, Busquets, który bardziej podoba mi się kiedy gra na pozycji defensywnego pomocnika niż stopera, a także Victor Valdes, który w ostatnich sezonach gra na naprawdę wysokim poziomie. Każdy z piłkarzy zasługuje na wyróżnienie. Ale jeśli już musiałbym wskazać tylko jednego, to oczywiście będzie nim Leo Messi. Chyba każdy trener na świecie chciałby go mieć w swojej drużynie.

Dwa lata temu w Rzymie Barcelona pokonała Manchester United 2:0. Jakiego meczu spodziewa się pan tym razem?
Każdy mecz jest inny. Spotykają się dwie wspaniałe drużyny i wydaje mi się, że będzie to dobre, wyrównane i bardzo emocjonujące spotkanie. Według mnie Barςa stoi o stopień wyżej, ma lepszy zespół, prezentuje lepszy futbol, jednak jeśli istnieje drużyna, która może pokonać Barcelonę, to na pewno jest nią właśnie Manchester United. Mam tylko nadzieję, że nie zagra tak jak Real Madryt w finale Pucharu Króla. W takim spotkaniu może zdarzyć się wszystko, ale liczę oczywiście, że wygra Barcelona.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
17 maja 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz