środa, 30 czerwca 2010

LUIS SUÁREZ



23-letni urugwajski napastnik Luis Suarez jest na dobrej drodze, by w przyszłości choćby przybliżyć się do sukcesów noszącego to samo imię i nazwisko słynnego hiszpańskiego piłkarza FC Barcelona oraz Interu Mediolan, zdobywcy Złotej Piłki w 1960 roku.
Dowodem potwierdzającym tezę niech będą chociażby jego fenomenalne występy w mistrzostwach świata w RPA, gdzie w czterech meczach strzelił trzy gole, w tym dwa w spotkaniu z Meksykiem na wagę awansu do ćwierćfinału. A to jeszcze nie koniec...

Z najwyższej półki
– Suarez dysponuje takim potencjałem fizycznym i piłkarskim, jakiego od wielu lat nie widziano w urugwajskim futbolu – mówi Marcelo Decaux z dziennika „El Observador de Uruguay". – Jego strzelecki zmysł, szybkość, przegląd pola wraz z upływem lat uczyniły z niego piłkarza kompletnego, takiego z najwyższej półki. Selekcjoner Oscar Tabarez od Suareza zaczyna ustalanie składu reprezentacji. Piłkarzowi na pewno nie brakuje klasy, aby zostać gwiazdą światowego futbolu –  ocenia Marcelo Decaux. 
Luis Suarez jeszcze we wrześniu mówił, że jego marzeniem od zawsze była gra w takiej drużynie jak FC Barcelona, ale w styczniu przedłużył kontrakt z Ajaksem do 2013 roku. Zapewniając przy tym, że w Amsterdamie jest szczęśliwy i nigdzie się nie wybiera. Wiadomo jednak, że wśród piłkarzy zasada: nigdy nie mów nigdy jest równie obowiązująca jak w polityce i największe europejskie kluby nie ustają w staraniach o pozyskanie młodego reprezentanta Urugwaju. Nazwisko Suareza znajduje się na liście przedstawicieli Manchesteru United, Manchesteru City, Interu Mediolan i AC Milan. Przymierzany jest również do Camp Nou. W minionym sezonie ligowym strzelił dla Ajaksu 35 bramek i został królem strzelców Eredivisie. A obok Diego Forlana jest najjaśniejszą gwiazdą Charruas.

W cieniu Huntelaara
Suarez urodził się 24 stycznia 1987 roku w Salto,  drugim co do wielkości mieście w Urugwaju, oddalonym o 500 kilometrów od Montevideo. Mimo tak dużej odległości od dziecka kibicował drużynie ze stolicy - Nacionalowi. I to właśnie w niej rozpoczynał swoją przygodę z futbolem. Kontrakt podpisał w wieku lat 11, a w pierwszym zespole zadebiutował jako 18-latek. Już w następnym sezonie stał się jednym z najważniejszych piłkarzy Nacionalu. Klub wygrał Clausurę 2006, po czym jako mistrz Urugwaju występował w Copa Libertadores, a Suarez w kraju był już gwiazdą. Jego świetna gra nie umknęła uwadze skautów holenderskiego Groningen, którzy złożyli chłopakowi ofertę nie do odrzucenia. Za 800 tysięcy euro młody piłkarz trafił na Stary Kontynent. W pierwszym (jak się o kazało jedynym) sezonie w barwach Groningen w 29 meczach strzelił 10 goli i piłkarska Europa zaczęła mu się bacznie przyglądać. Z wielu propozycji Suarez wybrał ofertę Ajaksu Amsterdam. Kosztował wtedy już 7,5 miliona euro. Początkowo pozostawał w cieniu znakomitego Klaasa-Jana Huntelaara, lecz po odejściu Holendra do Realu Madryt stał się pierwszoplanową postacią drużyny. Dziś wyceniany jest na około 20 mln euro.
Idole? Tu Suarez nie sili się na oryginalność, wymieniając Gabriela Batistutę, Brazylijczyka Ronaldo i swego krajana Enzo Francescoliego, ale przyznaje też, że podziwia starszego kolegę z reprezentacji, Diego Forlana. - To absolutny profesjonalista i wzór do naśladowania, w którym przeglądam się jak w lustrze - wyznaje zawodnik Ajaksu. Jednak w przeciwieństwie do napastnika Atletico Madryt, Suarez nie zapomina, że jest częścią drużyny: chętnie cofa się po piłkę, pomaga kolegom w środku pola, często asystuje. - Kiedy dociera do mnie piłka, mam po prostu sporo szczęścia. W ataku mogę grać na wszystkich pozycjach. Występowałem na prawej i lewej stronie, a teraz jestem wystawiany w środku - mówi.
To Marco van Basten, ówczesny szkoleniowiec Ajaksu, w grudniu 2008 roku wraz z odejściem Huntelaara postanowił ustawić Suareza jako klasyczną „9". I nie pomylił się, bo Urugwajczyk od razu zdobył 28 goli w sezonie.
– Uważam, że jest wystarczająco dobrym piłkarzem, by występować na boiskach Primera Division. Myślę, że mógłby nawet walczyć o tytuł króla strzelców – chwali Suareza Diego Forlan.

Guardiola go ogląda
Katalońska prasa od wielu miesięcy spekuluje o przenosinach młodego Urugwajczyka do FCB. Nie bez powodu, bo Pep Guardiola już w październiku zwrócił uwagę na Suareza i bacznie przyglądał się jego kolejnym występom. Jest także bardziej prozaiczna przyczyna tych spekulacji. Rodzina żony piłkarza mieszka na stałe w Castelldefels, miasteczku położonym 19 kilometrów na południe od Barcelony...
– To dla mnie ogromny zaszczyt. Nie mówimy o jakimś tam klubie, tylko o FC Barcelona. To najlepsza drużyna świata i w tej chwili prezentująca zdecydowanie najładniejszy futbol – dyplomatycznie skwitował Luis Suarez doniesienia o zainteresowaniu nim Guardioli.
I... przedłużył kontrakt z Ajaksem, co jednak absolutnie nie wyklucza tego że może już niebawem będzie zakładał koszulkę w kolorach azul i grana.

Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010


sobota, 19 czerwca 2010

PERIKO ALONSO





PRZEGLĄD SPORTOWY: Spodziewał się pan, że Hiszpania może rozpocząć turniej od porażki?
MIGUEL ANGEL „PERIKO” ALONSO: Skądże! To była ogromna niespodzianka. Ale prawda jest taka, że Hiszpania nie była w najwyższej formie, z kolei Szwajcaria bardzo mądrze się broniła. My nie byliśmy w stanie wykorzystać tych nielicznych sytuacji, które mieliśmy, piłkarze z każdą upływająca minutą stawali się coraz bardziej nerwowi… Zaczęliśmy od porażki, której nikt się nie spodziewał, a piłkarze najmniej.

PS: Szwajcaria pokazała, że Hiszpanię może pokonać każdy?
Taki już jest mundial: każdy może wygrać z każdym. Poziom futbolu bardzo się wyrównał i łatwych rywali już nie ma.

PS: Uważa pan, że mimo tej porażki, Hiszpania nadal jest faworytem?
Nigdy nie użyłem słowa „faworyt”. Hiszpania jest jednym z kandydatów do wygrania mundialu… Tak czy inaczej nie ma co już rozpamiętywać tamtego meczu, trzeba skoncentrować się na spotkaniu z Hondurasem i pracować dalej.

PS: Czy w poniedziałek zobaczymy już inną drużynę?
Pierwszy mecz zasiał pewne wątpliwości, które należy rozwiać w spotkaniu z Hondurasem. To logiczne. Na pewno potrzeba większego zaangażowania, większej precyzji. A jeśli chodzi o personalia, to sądzę, że trener zaufa tej samej „jedenastce”.

PS: Jakiego meczu pan oczekuje?
To będzie decydujące spotkanie, które trzeba koniecznie wygrać i to wygrać w sposób przekonywujący, aby odzyskać zaufanie kibiców i zatrzeć niemiłe wrażenie ze środowego wieczoru. Nie będzie to jednak wcale łatwe. Honduras na pewno zawiesi poprzeczkę bardzo wysoko. Podobnie jak Hiszpania ma zero punktów i obie drużyny muszą wygrać, żeby liczyć się w dalszej walce.

PS: Dotąd Hiszpania mierzyła się z Hondurasem tylko raz: podczas mundialu w 1982 roku, również w fazie grupowej. Pan grał wówczas w tym zakończonym 1:1 meczu…
Honduras bardzo nas zaskoczył. Już po ośmiu minutach przegrywaliśmy 0:1! To był nasz pierwszy mecz, na dodatek na mundialu rozgrywanym w Hiszpanii. Na szczęście dzięki bramce zdobytej z karnego udało nam się zremisować i ostatecznie cieszyliśmy się z tego jednego punktu. Ale było naprawdę ciężko. Takie są właśnie pierwsze mecze na ważnych turniejach. Każdy za wszelką cenę stara się nie przegrać, zachowuje dużą ostrożność, a już najbardziej drużyny teoretycznie słabsze.

PS: Co dziś, po tamtym doświadczeniu sprzed 28 lat, poradziłby pan reprezentantom Hiszpanii?
Sądzę, że im niepotrzebne są żadne wskazówki. Już wielokrotnie stykali się z podobnymi sytuacjami i wiedzą jak sobie radzić. Owszem, przegrana ze Szwajcarią była dla nich olbrzymim ciosem, ale sami muszą się po nim otrząsnąć, wyciągnąć wnioski i stawić czoła kolejnemu przeciwnikowi. Ja myślę, że ta przegrana jeszcze bardziej ich wzmocni. To jest grupa bardzo dojrzałych zawodników, którzy dotąd przyzwyczajeni byli do wygrywania, a teraz będą musieli ratować się z opresji. Ale powtarzam: dziś nie ma już łatwych rywali. Każdy może wygrać z każdym. I oni doskonale o tym wiedzą. Podczas gdy wszyscy wokół wymieniali ich jako głównych faworytów, wytworzyli niesamowitą euforię, oni nie ulegali tej magii, ale ze spokojem, twardo stąpali po ziemi, wiedząc, że mistrzostwa świata to bardzo trudny i wymagający turniej.

PS: Czy przed mistrzostwami dawał pan jakieś rady swemu synowi, Xabiemu?
Nie. On nie potrzebuje żadnych rad. To dojrzały piłkarz, o silnej osobowości, który wie, co ma robić. Mając na koncie tyle meczów w reprezentacji, potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. Ale oczywiście rozmawiamy o meczach, komentujemy. Zadzwonił do mnie zaraz po spotkaniu ze Szwajcarią. Był wściekły. Wiem, że w nocy właściwie nie mógł spać… Ale on doskonale wie, podobnie jak jego koledzy, że należy nad tym przejść do porządku dziennego i skupić na tak ważnym meczu z Hondurasem.

PS: Jak przeżywany jest mundial w Kraju Basków?
Baskowie są wielkimi sympatykami wszystkich sportów, ale futbol i mundial też zajmuje ważne miejsce.

PS: Pytam o to, ponieważ Baskowie nie identyfikują się z Hiszpanią. Jak zatem odbierana jest La Roja?
To prawda. Baskowie bardziej identyfikują się z reprezentacją Euskadi, ale drużyna hiszpańska prezentuje ostatnio bardzo dobry futbol, dlatego wiele osób śledzi jej poczynania.

PS: Czyli większość Basków trzyma kciuki za Hiszpanię?
Nie będę się w to zagłębiał, ponieważ to są indywidualne wybory. My, Baskowie, jesteśmy narodem bardzo sportowym. Lubimy wszystko: kolarstwo, koszykówkę, tenis, futbol, ale przede wszystkim dobry produkt. A reprezentacja Hiszpanii spisuje się fantastycznie. Jednak nie będę zabierał głosu w dyskusji czy Baskowie kibicują drużynie narodowej, czy nie. Każdy robi to według własnego uznania i kropka.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010

piątek, 18 czerwca 2010

ÁNGEL CAPPA




MAGAZYN SPORTOWY: Czy Argentyna może wygrać mundial?
ANGEL CAPPA: Myślę, że tak. Ma piłkarzy, którzy mogą zapewnić tytuł. Poza tym wygrywanie kolejnych meczów wzmacnia drużynę, dodaje jej jeszcze większej wiary we własne możliwości. Na razie nie jest to jeszcze gra na najwyższym poziomie, ale cieszy fakt, że reprezentacja Argentyny potrafi zdominować rywala i narzucić swoją grę. Uważam, że dotrze do finału.

Jak ocenia pan dotychczasowa pracę Diego Maradony?
Bardzo dobrze. Utrzymał fundament drużyny z eliminacji, postawił na kilku nowych zawodników. Jednak z dokonaniem pełen oceny należy poczekać do zakończenia mundialu. Na razie Argentyna grała z rywalami znacznie słabszymi od tych, z którymi mierzyła się podczas eliminacji. I widać, że teraz gra naszej drużyny jest bardziej spokojna, ułożona. Podczas eliminacji w każdym meczu reprezentacja znajdowała się w dużym niebezpieczeństwie, grała bardzo chaotycznie, bez pomysłu, była wręcz blisko braku awansu na mundial, co jeszcze bardziej wzmagało nerwowość w drużynie. Teraz wszystko wygląda już zupełnie inaczej.

Pan był na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku jako asystent Cesara Luisa Menottiego. Jak zapamiętał pan Maradonę z tamtego okresu?
Był jeszcze dość niedoświadczony, czego konsekwencje przyszło mu zapłacić (w przegranym 1:3 meczu z Brazylią w drugiej rundzie dostał czerwoną kartkę – przyp. red.). Już wtedy było widać, że jest to piłkarz niezwykle zdolny, ale zabrakło mu dojrzałości, którą wykazał się dopiero cztery lata później, gdy poprowadził Argentynę do mistrzostwa.

Przyjaźnicie się?
Nie jesteśmy w ciągłym kontakcie, rozmawiamy od czasu do czasu, ale łączą nas bardzo serdeczne relacje.

Czy Maradona jest dobrym trenerem?
Jest trochę za wcześnie, aby stwierdzić to z całą pewnością, ale jestem przekonany, że będzie bardzo dobrym trenerem.

Jego arogancja może mu pomóc, czy wręcz przeciwnie? Kilka dni temu powiedział, że „Pele niech wraca do muzeum”.
To są jego osobiste utarczki z Pele. Ja się do tego nie mieszam, ani nie komentuję. On jest dorosłą osobą, wie, co robi i mówi.

Przed mundialem zapowiedział, że jeśli Argentyna zdobędzie mistrzostwo, on rozbierze się w centrum Buenos Aires. Naprawdę jest zdolny, by to zrobić?
To już trzeba by jego o to pytać. Ja nie mam w tym żadnego interesu, aby oglądać go nago, dlatego jest mi wszystko jedno.

Czy fakt, że piłkarze pracują z legendą, pomaga?
Nie. Ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Piłkarze potrzebują przede wszystkim dobrego trenera, nie mogą patrzeć na niego przez pryzmat jego przeszłości i tego, co osiągnął. To nie ma znaczenia.

To może być turniej Gonzalo Higuaina?
Rozpoczął ten mundial bardzo dobrze. Wprawdzie w pierwszym meczu nie udało mu się żadnej sytuacji zamienić na gola, ale zagrał znakomicie. W drugim spotkaniu zdobył trzy bramki. Na razie wszystko układa się po jego myśli. Jeśli Argentyna rzeczywiście zajdzie daleko na tym turnieju, mundial może należeć do niego i może nawet zostać królem strzelców. Na pewno jest jednym z kandydatów do tego tytułu. Zresztą on już udowodnił w Realu Madryt, że jest wielkim goleadorem i to nie tylko w ostatnim sezonie.

Jaka jest w takim układzie rola Leo Messiego? To on miał być przecież gwiazdą reprezentacji Argentyny…
Messi gra z charakterem, jest osią drużyny, wokół niego wszystko się skupia, od niego w dużym stopniu zależy gra i bez wątpienia jest ważną figurą zespołu, piłkarzem niezwykle szanowanym. W reprezentacji występuje na innej pozycji niż w klubie, ale spełnia swoje zadania równie dobrze i skutecznie jak w FC Barcelona.

Kto jest ważniejszy w tej drużynie: Maradona czy Messi?
Zawsze to piłkarze są ważniejsi od trenera, dlatego nie mam żadnej wątpliwości, że Messi. Ale jeśli Maradonie przyjdzie do głowy zostawić go na ławce albo zdjąć z boiska w trakcie meczu, wtedy to on będzie chciał być gwiazdą.

Przez pewien był pan trenerem południowoafrykańskiego klubu Mamelodi Sundowns, gdzie gra kilku reprezentantów RPA. Jak ocenia pan afrykański futbol? Czy dużo mu jeszcze brakuje do poziomu europejskiego i południowoamerykańskiego?
Bardzo dużo. Przede wszystkim brakuje doświadczenia. Futbol europejski przewyższa go co najmniej o sto lat. Musi minąć jeszcze bardzo dużo czasu, zanim jakaś drużyna z Afryki wygra mundial. Jeśli miałbym wybrać jedną, z którą na pewno trzeba się liczyć, wskazałbym Wybrzeże Kości Słoniowej. Nawet jeśli nie ugra nic na tegorocznych mistrzostwach to należy mieć ją na uwadze w najbliższej przyszłości. To bardzo dobry zespół ze znakomitymi piłkarzami.

Które reprezentacje zaliczy pan do grona faworytów?
Dla mnie, mimo nienajlepszego początku, faworytem nadal jest Hiszpania, oczywiście Argentyna, Niemcy, Holandia… Kto jeszcze? Żadna inna drużyna nie przychodzi mi w tej chwili do głowy…

A Brazylia?
No tak! Brazylia. Jak przystało na prawdziwego Argentyńczyka zapomniałem o Brazylii!

Co sądzi pan o drużynie Dungi?
Gra źle, ale ma świetnych piłkarzy, zdolnych przesądzić o losach meczu. Na przykład w meczu z Koreą Północną Brazylia grała znacznie gorzej niż przeciwnik, ale udało jej się rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Mecz sam w sobie był bardzo niedobry, nieciekawy, ale jego rezultat wprost przeciwnie. I to jest najlepsza charakterystyka obecnej reprezentacji Brazylii.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010

czwartek, 17 czerwca 2010

MANUEL JIMÉNEZ






PRZEGLĄD SPORTOWY: Hiszpania jest w szoku po porażce ze Szwajcarią?
MANUEL JIMÉNEZ: Tak. Chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Nagle ci wszyscy, którzy byli pewni łatwego zwycięstwa, którzy na każdym kroku podsycali tę euforię, przeistoczyli się w pesymistów. Ale my jako profesjonaliści, musimy to zaakceptować.

PS: Zaskoczyła pana Szwajcaria?
W ogóle. Szwajcarzy zrobili to, co zrobić musieli mając przed sobą drużynę przewyższającą ich o kilka poziomów, czyli bronili się przez cały mecz, przekraczając połowę Hiszpanów chyba tylko trzykrotnie… Po drodze uśmiechnęło się do nich szczęście i zdołali strzelić gola. A mogli zdobyć nawet drugiego.

PS: Czyli spodziewał się pan takiego meczu?
Tak. Byłem przekonany, że Szwajcarzy wyjdą ustawieni bardzo defensywnie i będą wyczekiwać na błąd przeciwnika. Natomiast nawet nie przyszło mi do głowy, że Hiszpania ani jednej okazji nie zamieni na gola! Nasza drużyna miała trzy czy cztery bardzo klarowne sytuacje, ale nie potrafiła zagrozić bramce Helwetów. La Roja posiadała przecież przytłaczającą przewagę, kontrolowała mecz, jednak zabrakło wykończenia akcji pod bramką rywala, co ostatecznie kosztowało nas trzy punkty.

PS: Jakie błędy popełnił w tym meczu zespół Vicente del Bosque?
Zdecydowanie zawiedli kluczowi piłkarze: David Silva, Xavi Hernandez, Andres Iniesta… Nawet David Villa nie zagrał na swoim normalnym poziomie. To zdecydowało o porażce.

PS: Myśli pan, że ich słaba postawa była wynikiem presji i stresu, związanego z ogromnymi oczekiwaniami?
Mogło tak być, ale nie możemy po jednym przegranym meczu skreślać drużyny, która jest mistrzem Europy i która w eliminacjach do mistrzostw świata grała najlepszy futbol. Ja wierzę bezgranicznie w naszą reprezentację. Jestem pewien, że wygra dwa pozostałe mecze grupowe i awansuje do 1/8 finału.

PS: Co trzeba zmienić w obliczu najbliższego meczu z Hondurasem?
Myślę, że niewiele. Wystarczy większe zaangażowanie ze strony napastników i ofensywnych pomocników. Obrona spisuje się znakomicie. Hiszpania zawsze gra tak, jak potrafi, jest wierna swemu wypracowanemu jeszcze przez Luisa Aragonesa stylowi. Chodzi o to, że akurat w meczu ze Szwajcarią ta gra nie przyniosła żadnych korzyści. Jednak nie zmienia to faktu, że Hiszpania była zespołem dominującym, oddawała strzały, ale żaden z nich nie został zamieniony na gola. Ta drużyna musi nadal grać swoje, być wierna stylowi, który sprawił, że jest to zespół grający najpiękniejszy futbol na świecie.

PS: Czy pan wprowadziłby jakieś zmiany w pierwszej jedenastce w następnym meczu?
Nie. To, że mecz został przegrany nie oznacza, że trzeba zaraz wywracać wszystko do góry nogami. Ja całkowicie wierzę w tę drużynę i w Vicente del Bosque.

PS: Odbiera pan tę porażkę jako lekcję pokory?
Nie, ponieważ piłkarze nie wyszli na boisko z wyższością, ani arogancją i bez szacunku dla rywala. Reprezentacja Hiszpanii jest bardzo pracowita i skromna. To grupa fenomenalnych, bardzo ambitnych piłkarzy, którzy zawsze chcą wygrywać. Jestem przekonany, że od następnego meczu znów zobaczymy tę świetną Hiszpanię sprzed meczu ze Szwajcarią.

PS: Oglądał pan mecz Chile z Hondurasem?
Tak i nadal uważam, że Hiszpania jest faworytem tej grupy. Mimo wpadki, która się jej przytrafiła.

PS: Jakiego meczu spodziewa się pan zatem w poniedziałek?
Myślę, że Honduras zagra podobnie jak Szwajcaria. Będzie się bronił, licząc na to, że piłkarze hiszpańscy stracą cierpliwość, a oni będą mogli wykorzystać nadarzające się okazje. Nasz zespół musi jednak zachować spokój, grać swoje, absolutnie nie może zmieniać swej koncepcji gry, ani stylu. Liczę, że Hiszpania nie będzie miała takiego pecha, jak w meczu ze Szwajcarią. Nie możemy bać się żadnego rywala.

PS: Zgodzi się pan, że mecz Hiszpanii ze Szwajcarią był najlepszym spotkaniem pierwszej rundy?
Tylko jeśli chodzi o dynamikę gry. Dla mnie najlepszym był mecz Niemcy-Australia,  w którym padły cztery gole.

PS: Jak ocenia pan te pierwsze mundialowe mecze?
Cóż, nie były to porywające spotkania. To już chyba stało się regułą, że pierwsze mecze są takim wzajemnym badaniem się. Jest duży respekt, ale brakuje dobrego futbolu. Niemniej jestem zachwycony pierwszym meczem niemieckiej reprezentacji – jeśli będą grać tak dalej, mają ogromne szanse na dotarcie do finału, piłkarzy mają rewelacyjnych. Widzę też, że Argentyna ma spory potencjał i nie jest to już ta niepoukładana drużyna znana z eliminacji.

PS: Obok Hiszpanii i Niemców, kogo jeszcze zaliczy pan do grona faworytów?
Na pewno Brazylię, Argentynę, Anglię, nawet Włochy, mimo że drużyna Lippiego zremisowała pierwszy mecz. To są reprezentacje, które zawsze walczą o najwyższe cele. Wydaje mi się, że bardzo dobry turniej mogą zagrać także Paragwaj i Urugwaj.

PS: Jednak Brazylia miała ogromne problemy z wygraniem meczu przeciwko Korei Północnej.
To prawda. Ale dziś nie ma już łatwych rywali. Nieważne jak duża przepaść dzieli dwie drużyny, wszystkie są perfekcyjnie przygotowane i naprawdę bardzo trudno jest o zwycięstwo. Tym bardziej w przypadku tych największych, najbardziej utytułowanych drużyn, ponieważ grając przeciwko takiej reprezentacji jak Brazylia każdy motywuje się o wiele bardziej niż do starcia z rywalem podobnej klasy.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010

poniedziałek, 14 czerwca 2010

THIERRY HENRY



PRZEGLĄD SPORTOWY: Czy bezbramkowy remis z Urugwajem bardzo was rozczarował?
THIERRY HENRY: Na pewno trochę tak, ponieważ chcieliśmy jak najlepiej rozpocząć ten turniej. Jednak mecz RPA z Meksykiem również zakończyłem się remisem, dlatego nasz wynik nie jest taki zły. Wiedzieliśmy, że Urugwaj ma niezwykle mocną drużynę i że, aby wygrać, musieliśmy stworzyć sobie mnóstwo sytuacji. Prawda jest taka, że mieliśmy więcej okazji niż oni, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Teraz nie ma sensu już tego roztrząsać, trzeba skupić się na spotkaniu z Meksykiem.

PS: Nie da się ukryć, że Francja nie należy do grona faworytów. Co się dzieje z tą drużyną?
Nie uważam, by działo się coś złego. Owszem, kwalifikacje do mundialu nie były najłatwiejsze, ale teraz jesteśmy już na turnieju. Zaczęliśmy od remisu, lecz mamy nadzieję na znacznie lepszą grę, niż ta, którą prezentowaliśmy przed mistrzostwami. Czekają nas dwa bardzo trudne mecze z silnymi reprezentacjami. Zrobimy wszystko, aby oba wygrać. Mając taki potencjał nie możemy pozwolić sobie na porażkę.

PS: To dziwne, Raymond Domenech także twierdzi, że nie ma powodów do niepokoju i że jest zadowolony z postawy drużyny…
Tak jak powiedziałem wcześniej, mamy bardzo dobry zespół i naszym celem jest krok po kroku awansować do kolejnych rund turnieju. Osobiście mocno wierzę, że Francja odnajdzie wreszcie swój właściwy rytm i zajdzie bardzo daleko.

PS: Jak daleko?
Mistrzostwa świata to specyficzny turniej, na którym tak naprawdę nie ma jasno określonych faworytów. Wszystkie drużyny startują z tego samego poziomu, wszystkie mają równe szanse. Każdy zespół walczy, daje z siebie wszystko, by ich kraj mógł być z niego dumny i każdy marzy o tytule mistrza świata. I my nie jesteśmy tu wyjątkiem. Ja miałem szczęście wygrania mundialu, dlatego przeżywam to wszystko jeszcze intensywniej.

PS: A jeśli Francja nawet nie wyjdzie z grupy? Będzie to porażka?
Słowo „porażka” nie istnieje w naszym słowniku. Wszyscy widzimy siebie w następnej rundzie.

PS: Jaka jest atmosfera w zespole?
Bardzo dobra. Ciężko pracowaliśmy przygotowując się do mundialu, a teraz wszyscy jesteśmy w stu procentach skoncentrowani na najbliższym meczu z Meksykiem. Owszem, pojawia się lekki niepokój, ale nie jest to nic negatywnego, wręcz przeciwnie: oznacza, że chcemy szybko zapewnić sobie zwycięstwo i zrobimy wszystko, żeby tak się stało.

PS: Trener Domenech mówi, że ten mecz będzie decydujący.
Wbrew temu, co sądzi wiele osób, wcale nie jesteśmy w łatwej grupie. Meksyk posiada silną drużynę z wieloma utalentowanymi piłkarzami i na mundialach zazwyczaj dobrze sobie radzi. Przygotowujemy się do tego meczu bardzo starannie, analizując mocne strony i tych kilka słabszych, które mają. Wiemy, że musimy być maksymalnie skoncentrowani jeśli chcemy wygrać ten mecz. A chcemy.

PS: Rozmawiał pan o tym spotkaniu z Rafaelem Marquezem, kolegą z Barcelony?
Żartowaliśmy na ten temat jeszcze przed zakończeniem sezonu ligowego. Rafa to świetny, trudny do pokonania piłkarz i jeden z najważniejszych w reprezentacji Meksyku, co zresztą pokazał w meczu z RPA, w którym strzelił gola. Doznał jakiegoś urazu, ale mam nadzieję, że zdąży wykurować się na czas i zagra przeciwko nam. Byłoby bardzo ciekawie zobaczyć go po drugiej stronie barykady. I oczywiście jestem przekonany, że Francja pokona Meksyk.

PS: Katlego Mphela, napastnik reprezentacji RPA, powiedział tak: „Nie sądzę, by Francja była silna. Jej piłkarze są starzy”. Czy wiek może stanowić jakiś problem?
Nie zgadzam się z tą teorią dotyczącą wieku. To dalekie od prawdy jeśli porównamy drużynę francuską z innymi grającymi na tym mundialu. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że skupiamy na sobie znacznie większą uwagę z racji tego, że zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa przez baraże. Ludzie pewnych rzeczy łatwo nie zapominają… Z drugiej strony wiemy, że oczekiwania wobec drużyny, która zdobyła mistrzostwo świata są ogromne. Kiedy zaczniemy wygrywać, wiele z tych negatywnych opinii przestanie mieć rację bytu. Najważniejsze są zwycięstwa. Do tego jesteśmy zobligowani.

PS: Został pan pierwszym Francuzem, który na mundialu występuje po raz czwarty. Jakie cele indywidualne wyznacza pan sobie na tym turnieju?
To dla mnie wielki zaszczyt i ogromna osobista satysfakcja, jednak muszę szczerze przyznać, że nie przywiązuję dużej wagi do indywidualnych statystyk. Jedyne co mnie najbardziej interesuje to pomoc mojej drużynie w wygrywaniu i dostarczenie wszystkim kibicom jak najwięcej radości.

PS: Czy wyjaśniło się już coś w sprawie pana przyszłości? Od miesięcy spekuluje się o pańskim odejściu do New York Red Bulls…
W tej chwili w ogóle nie mam czasu, by myśleć o przyszłości. Z FC Barcelona mam ważny kontrakt do czerwca 2011 roku.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010

niedziela, 13 czerwca 2010

JOAQUÍN CAPARRÓS





PRZEGLĄD SPORTOWY: Oglądał pan mecz Hiszpania – Polska?
JOAQUÍN CAPARRÓS: Tak. To był ostatni mecz przygotowujący do mundialu, który potwierdził, że Hiszpania to zwarta, doskonale rozumiejąca się drużyna, że piłkarze są w bardzo dobrej formie fizycznej i psychicznej. Reprezentacja cały czas kontynuuje to, co rozpoczęła trzy lata temu. Nic dziwnego, że jest w gronie faworytów do wygrania mundialu.

PS: Czy mecz ze Szwajcarią będzie wyglądał podobnie jak ten z Polską?
Hiszpania posiada własną filozofię, której jest wierna we wszystkich meczach, ale trzeba też mieć na uwadze rywala, który nie zawsze pozwala na to, by grać swoje. Szwajcaria na pewno jest doskonale przygotowana, wiąże z tym turniejem spore nadzieje. Niemniej jestem przekonany, że nasza drużyna nie zmieni swojej koncepcji gry.

PS: Mówi się, że Szwajcarzy mają duże szanse na wyjście z grupy.
Teoretycznie tak, ale odpowiedź otrzymamy dopiero na boisku. Na przykład w poniedziałkowym meczu Japonii z Kamerunem wszyscy stawiali na zespół z Afryki, a wygrała Japonia... Taki jest futbol, na ostateczny wynik składa się wiele okoliczności.

PS: Czy w takim razie Szwajcaria może być groźnym przeciwnikiem?
Z całym szacunkiem dla tej drużyny, ale Hiszpania jest reprezentacją znacznie lepszą. Nie powinna mieć żadnych problemów z wygraniem tego meczu, ale w futbolu wszystko jest możliwe. Wystarczy detal, by wszystko się skomplikowało: jakiś błąd, wykluczenie, kontuzja. Jednak nie mam najmniejszych wątpliwości, że Hiszpania jest zdecydowanym faworytem tego spotkania.

PS: Nie można zapominać jednak, że Szwajcarzy mają znakomitego trenera, jakim jest Ottmar Hitzfeld.
Tak, to bardzo doświadczony szkoleniowiec, ale o wyniku decydują tylko piłkarze. To oni wychodzą na boisko, grają i przebieg meczu zależy wyłącznie od nich.

PS: Jak ocenia pan pozostałych grupowych rywali: Chile i Honduras?
Drużyna chilijska potrafi walczyć, posiada piłkarzy grających w silnych ligach, co przekłada się na poziom reprezentacji. Honduras zagra na mundialu po wielu latach przerwy, na pewno ma swoje ambicje. Dlatego do każdego z rywali trzeba podchodzić z szacunkiem, nie wolno lekceważyć nikogo, należy skupiać na każdym kolejnym meczu i pamiętać o tym, że jakiekolwiek błąd może sporo kosztować.

PS: Niektórzy komentatorzy podkreślają, że obecna drużyna hiszpańska jest mocniejsza niż ta, która dwa lata temu wygrała EURO. Zgadza się pan?
Na pewno jest to zespół bardziej skonsolidowany. Zdobycie mistrzostwa Europy dodało tej drużynie wiary i większej pewności siebie, coś czego wcześniej bardzo brakowało naszej reprezentacji. To sprawiło, że doceniani są nie tylko poszczególni piłkarze, ale i cały zespół. Minęło kilka lat i ta drużyna stała się jeszcze lepsza. To pewne.

PS: Jest jakiś aspekt gry, który Hiszpania musi poprawić, czy jest to drużyna perfekcyjna?
Absolutnie nie jest perfekcyjna, takowe nie istnieją. Podobnie jak nie istnieją perfekcyjni dziennikarze ani trenerzy… Na pewno trzeba poprawić grę ze stałych fragmentów gry. Ten aspekt jest niezwykle istotny na mundialu, ponieważ może przesądzić o losach meczu. Vicente cały czas nad tym pracuje i z każdym spotkaniem jego ręka jest coraz bardziej widoczna.

PS: A kontrataki?                                      
To normalne, że mając ogromną przewagę w posiadaniu piłki, rywal naciska, czyhając na błąd, wykorzystuje jakieś złe podanie i rusza z kontrą. Jednak defensywa naszej drużyny jest niezwykle mocna, zwłaszcza jeśli chodzi o stoperów. Puyol i Pique grają razem również w klubie, rozumieją się bez słów i wiedzą jak zachować się w przypadku kontrataku.

PS: Vicente del Bosque zabrał do RPA dwóch pańskich piłkarzy: Fernando Llorente i Javi Martineza. Jak pan ich postrzega?
To chłopcy o charakterystykach, których szukał Vicente, idealnie pasujący do reprezentacji. Znaleźli się w gronie 23 piłkarzy, którzy mogą okazać się najlepszymi na świecie, dlatego dla nas jako klubu jest to ogromne wyróżnienie i powód do dumy.

PS: Mają jakieś szanse, by odegrać ważną rolę w reprezentacji?
Jestem o tym przekonany. Właśnie po to trener zabiera 23 zawodników. Musi być przygotowany na każdą ewentualność: kartki, kontuzje, które mogą być następstwem bardzo intensywnych meczów. Jestem pewien, że Vicente da szansę zarówno Javiemu, jak i Fernando i obaj będą ważnymi piłkarzami dla reprezentacji.

PS: Jednak Javi Martinez przyznaje otwarcie, że nie widzi siebie grającego ani jednego meczu w podstawowym składzie.
To jego zdanie. Proszę pamiętać, że on nawet nie spodziewał się, że dostanie powołanie i pojedzie na turniej… Javi to chłopak, który bardzo ciężko pracuje i na codziennych treningach może wywalczyć sobie miejsce. Nawet jeśli nie będzie grał od początku, na pewno dostanie sporo minut.

PS: Wygląda na to, że będzie zmiennikiem Sergio Busquetsa.
Może tak być, ale Javi to piłkarz bardzo wszechstronny, uniwersalny, nie jest ściśle przypisany do konkretnego miejsca na boisku. To jest jego wielka zaleta.

PS: Co wyróżnia baskijskich piłkarzy od tych z pozostałych regionów Hiszpanii?
To są chłopcy bardzo zdeterminowani, od najmłodszych lat wiedzą, czego chcą, ciężko pracują. Widzę to na przykładzie Athletic. Poza tym cechuje ich wysoka kultura sportowa. Są bardzo odpowiedzialni, podchodzą do wszystkich z ogromnym szacunkiem: do rywali, trenerów, dziennikarzy. To chłopcy, którzy żyją swoją profesją, żyją futbolem.

PS: Jeden z reprezentantów wskazuje pana jako najważniejszego trenera w swojej karierze. Wie pan który?
Pewnie Jesus Navas albo Fernando Llorente... Jesusa znam od wczesnej młodości. W Sevilli daliśmy mu szansę już jako 16-latkowi, kiedy zaczął trenować z pierwszym zespołem. Kiedy obejmowałem Athletic, Fernando nie odgrywał większej roli w klubie, ale ja mu zaufałem i w ostatnich latach bardzo dojrzał i wyrósł na czołowego piłkarza drużyny. Ale to my, trenerzy, mamy wielkie szczęście, że trafiliśmy na zawodników o takim talencie.

PS: Miałam na myśli jednak kogoś innego…
Sergio Ramosa? To fenomenalny chłopak, z którym nadal łączą mnie wspaniałe relacje. Sergio ma niezwykle silną psychikę, dzięki której z łatwością radzi sobie z wszelkimi przeciwnościami i dzięki której jest liczącą się postacią Realu Madryt, gdzie presja jest ogromna. Jak na swój wiek jest bardzo dojrzały, wydaje się, że jest znacznie starszy. Jego słowa bardzo mi pochlebiają.

PS: Obok Hiszpanii, które drużyny zaliczy pan do grona faworytów?
Z punktu widzenia historycznego na pewno będą to Brazylia, Włochy, Niemcy, Anglia, Argentyna. Ale są też inne reprezentacje, które miano faworyta zapewniły sobie dzięki dobrej grze w ostatnim czasie, jak właśnie Hiszpania czy Holandia: bardzo młoda drużyna z ciekawą koncepcją gry. Trzeba również uważać na Wybrzeże Kości Słoniowej, Portugalię… Zawsze też znajdą się drużyny, które mogą sprawić niespodziankę.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010

czwartek, 10 czerwca 2010

AITOR KARANKA




MAGAZYN SPORTOWY: Zaskoczyła pana propozycja ze strony Realu Madryt objęcia stanowiska asystenta Jose Mourinho?
AITOR KARANKA: Tak i to bardzo. Zupełnie się tego nie spodziewałem. Pracowałem przecież z reprezentacją U-16, a kiedy pod koniec maja wróciłem z rozgrywanych w Lichtensteinie mistrzostw Europy U-17 (Hiszpania zajęła tam drugie miejsce – przyp. red.), usłyszałem, że Mourinho poszukuje asystenta, który bardzo dobrze znałby i Real Madryt, i całą ligę hiszpańską. Ale nawet przez chwilę nie pomyślałem, że tą osobą mógłbym zostać ja, dlatego moje zaskoczenie było ogromne.

Długo się pan zastanawiał?
Osobą, która nie pozwoliła mi na zbyt długie wahanie był Fernando Hierro, mój przyjaciel, a jednocześnie szef w hiszpańskiej federacji, który jako pierwszy mi zaufał i zaproponował pracę z reprezentacją młodzieżową. To on bardzo mnie namawiał do przyjęcia pracy w Realu Madryt. Dla mnie jest to bardzo ważne wyzwanie i wielka szansa.

Najciekawsze jest to, że Jose Mourinho w ogóle pana nie zna…
To prawda. Nawet jeszcze nie spotkaliśmy się osobiście, za to wielokrotnie rozmawialiśmy już telefonicznie i mogę powiedzieć, że rozumiemy się doskonale.

O czym rozmawiacie?
Trener mówi mi o swoich oczekiwaniach, że najważniejsze było dla niego, aby jego asystent był osobą związaną z Realem. Oczekuje ode mnie informacji o rywalach, miastach, stadionach, o wszystkim, co dotyczy hiszpańskiej Primera Division. Rozmawialiśmy też o treningach, o tym jak na co dzień ma wyglądać nasza współpraca.      

Przez ostatnie dwa lata związany był pan z reprezentacjami młodzieżowymi. Praca w Realu Madryt będzie zatem dużą zmianą.                                              
Tak, rzekłbym nawet, że radykalną. Do tej pory pracowałem z chłopcami 16-, 17-, 18-letnimi, a teraz wszystko zmieni się o 180 stopni. Piłkarze Realu to profesjonaliści, jedni z najlepszych na świecie, a Jose Mourinho to jeden z najlepszych trenerów globu. To ogromny przeskok i ogromna szansa dla mnie jako trenera.

Czy jest jakiś szkoleniowiec, na którym wzoruje się pan w swojej pracy?
W tym momencie są dwie takie osoby. To Pep Guardiola i Jose Mourinho. Chyba mogę powiedzieć, że Guardiola jest takim moim lustrzanym odbiciem. Tak jak ja był piłkarzem i w dość młodym wieku zajął się trenowaniem. Mourinho nie ma za sobą kariery piłkarskiej, od początku skoncentrowany był tylko na pracy szkoleniowej. To rasowy trener i fakt, że będę teraz obok niego, że będę mógł się od niego uczyć, jest dla mnie powodem do dumy.

Uważa pan, że Mourinho zmieni styl gry Realu?
Trudno powiedzieć, ale na pewno ta drużyna będzie grała dobrze. Mourinho we wszystkich klubach, w których pracował, odnosił spektakularne sukcesy. To nie przypadek. Możesz triumfować w danym miejscu, ale już w innym ponieść klęskę. Mourinho jest synonimem sukcesu. Poza tym żaden z jego piłkarzy nigdy nie powiedział o nim złego słowa. Real z tak wartościowymi zawodnikami i jasno postawionymi celami, będzie grał znakomicie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Jednym z podstawowych celów jest zdobycie dziesiątego tytułu Champions League. Pan grał w Realu przez pięć sezonów i trzykrotnie sięgał po ten prestiżowy puchar. Tymczasem Los Blancos od sześciu lat nie mogą przebrnąć przez 1/8 finału…
W ostatnich latach bardzo często zmieniano trenerów, co nie zawsze służy dobru drużyny. W minionym sezonie zespół znajdował się w fazie przebudowy. Projekt Florentino Pereza nie od razu przyniósł rezultaty, jakich oczekiwano. Jednak w nadchodzącym sezonie drużyna na pewno będzie bardziej skonsolidowana. Poczynione w ubiegłym roku wzmocnienia, obecność takich piłkarzy jak Cristiano Ronaldo, Kaka, Albiol, Arbeloa, Xabi Alonso czy Karim Benzema, przełoży się na sukces w Champions League.

Czy ta drużyna zmieni się bardzo w porównaniu do minionego sezonu?
Mam nadzieję, że Kaka wróci do swojej najlepszej formy z czasów gry w AC Milan, że Benzema poczuje się bardziej pewnie i że Cristiano utrzyma ten spektakularny poziom z minionych rozgrywek. Myślę, że w ten sposób Real będzie grał naprawdę dobrze, a przede wszystkim będzie wygrywał tytuły, co przecież jest najważniejsze.

Pytam jednak o zmiany personalne. W ostatnich tygodniach sporo mówi się o kolejnych wzmocnieniach, o przyjściu takich piłkarzy jak Maicon, Aleksandar Kolarov, Steven Gerrard i Angel di Maria. Sprawdziliby się w Realu?
Wszyscy oni są wielkimi piłkarzami, ale na razie są to tylko spekulacje. To, co mnie bardzo cieszy i uspokaja, to fakt, że Mourinho niczego nie wymusza, wie, jakich zawodników ma do dyspozycji. Najważniejsze, że fundament drużyny jest bardzo dobry i w jego oparciu można wiele osiągnąć. A w kwestii ewentualnych transferów na razie trzeba zachować spokój. Nic nie jest przesądzone.

Czy Raul i Guti odejdą z klubu?
Obaj są moimi dobrymi przyjaciółmi, obaj zadzwonili do mnie, by pogratulować nowego stanowiska. Ich przypadki są zupełnie różne. Guti jest już praktycznie poza Realem, jest niemal pewne, że w przyszłym sezonie nie będzie grał na Santiago Bernabeu. Raul cały czas się zastanawia, ma pewne propozycje, ale z tego co wiem, jeszcze nie zdecydował. On ma rodzinę, musi myśleć też o niej. Sądzę jednak, że z uwagi na to, co znaczy dla kibiców, co osiągnął w Realu, każda decyzja, jaką podejmie, będzie dobra i spotka się z aprobatą.

Zarówno Raul, Guti, jak i Iker Casillas to piłkarze, z którymi dzielił pan szatnię. Ten fakt może teraz pomóc w codziennej pracy?
Tak. Niezależnie od tego, czy Guti i Raul zostaną, czy może zostanie tylko jeden z nich, fakt, że są moimi przyjaciółmi na pewno mi pomoże. Ponadto, ze względu na pracę w Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej, perfekcyjnie znam również reprezentantów: Alvaro Arbeloę, Raula Albiola, Xabiego Alonso czy Sergio Ramosa.

Mourinho powiedział niedawno, że dla niego Sergio Ramos byłby znakomitym stoperem i że widzi go grającego na tej pozycji, a nie na prawej stronie. Jakie jest pana zdanie?
Sergio posiada tak ogromny potencjał, że tak naprawdę może grać tam, gdzie chce i zawsze się sprawdzi. Wydaje mi się, że trener ma już pewne idee, które będzie chciał wcielić w życie. Jak tylko się spotkamy, będziemy rozmawiać o poszczególnych piłkarzach, o ich pozycjach, itd. Uważam jednak, że Sergio czy na prawej obronie czy na środku, zawsze będzie grał fenomenalnie.

Co z Jerzym Dudkiem? Zostanie w klubie na kolejny sezon?
Wszystko wskazuje na to, że tak. Dudek to wzór do naśladowania. Niełatwo jest znaleźć zawodnika o takim curriculum jak jego, zawodnika tak doświadczonego, który bez słowa sprzeciwu potrafiłby zaakceptować rolę rezerwowego, który nie sprawia absolutnie żadnych problemów. To bardzo ważne mieć takiego piłkarza jak Dudek.

Obawia sie pan Barcelony?
Nie, skądże. Owszem, w ostatnich dwóch sezonach Barςa gra na niezwykle wysokim poziomie, ale w tym roku Real był dla Katalończyków równorzędnym partnerem, walczył do ostatniej kolejki. Nie wolno obawiać się tej drużyny. Sam byłem piłkarzem Królewskich, wiem doskonale, co oznacza mieć takiego rywala. Osoby związane z Realem nie mogą przejmować się Barςą, ale tylko i wyłącznie skupiać się na swojej pracy, swoich zawodnikach. W ten sposób zdobędzie się tytuły.

Reprezentacja Hiszpanii wróci z RPA z tytułem mistrza świata?
Hiszpania po raz pierwszy pojechała na mundial z realnymi szansami na wygranie. Mamy fantastyczną generację piłkarzy, którzy grają fenomenalnie. W przeciągu roku ta drużyna przegrała tylko jeden mecz – podczas Pucharu Konfederacji. Poza tym Vicente del Bosque jest trenerem, który gwarantuje sukces.

A presja?
Piłkarze reprezentacji są przyzwyczajeni do radzenia sobie z presją. Zawodnicy Realu, Barcelony czy Valencii wiedzą co znaczy grać pod presją przez cały sezon w klubach, dlatego nie sądzę, by był to problem na poziomie reprezentacji. Poza tym ta drużyna jest aktualnym mistrzem Europy. Presja nie jest w stanie w żaden sposób jej zaszkodzić.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010