Wchodzi
do czarnej limuzyny Hummera. Siada z tyłu, obok rzuca sportową torbę. – Ze mną?
– Luis Figo jest nieco zaskoczony, kiedy pytam, czy możemy chwilę porozmawiać. Ale
nie protestuje. Do Warszawy przyleciał zaledwie na kilka godzin, by wraz z Marco
van Bastenem i Zbigniewem Bońkiem wziąć udział w akcji promocyjnej Tyskiego. W
drodze na Okęcie chętnie opowiada o reprezentacji Portugalii i EURO 2012. Na
pytania o Barcelonę i Real Madryt – drużyny, w których spędził w sumie dziesięć
lat – odpowiada zdawkowo, przekonując, że on nie ma szklanej kuli. Nie chce też
wracać do dawnych klubowych czasów. Później przyznaje, że generalnie nie
udziela wywiadów, nie lubi rozmów z dziennikarzami, bo ciągle zadają te same
pytania o futbol, a on wolałby porozmawiać o innych rzeczach, na przykład o
aborcji…
Trzykrotnie
wystąpił pan na mistrzostwach Europy, ale mimo że pańska generacja była jedną z
najlepszych w historii portugalskiego futbolu, nie udało się zdobyć tytułu.
Czego zabrakło?
Myślę,
że przede wszystkim trochę szczęścia w najważniejszych momentach, ale w ciągu
tych wszystkich lat i tak wykonaliśmy fantastyczną pracę. W tym czasie
zdobyliśmy mnóstwo szacunku i prestiżu w Europie. Niestety na koniec zabrakło
nam właśnie tego: wygrać coś ważnego.
Z
perspektywy czasu bardziej złości pana porażka w półfinale z Francją w Belgii i
Holandii w 2000 roku czy w finale z Grecją w Portugalii w 2004?
Jednak
półfinał. Na myśl o tamtym meczu z Francją i odpadnięciu w dogrywce czuję wielką
frustrację. Uważam, że było to niesprawiedliwe. Cztery lata później
rozegraliśmy bardzo dobry turniej, ale nie udało się go wygrać. Na pewno gorsze
wspomnienia mam z półfinału.
Obecna
reprezentacja Portugalii jest równie mocna jak tamta za pana czasów?
To są
dwie różne generacje i dwie różne drużyny, nie da się ich porównać. Jednak ta
obecna na pewno posiada piłkarzy o bardzo dobrej jakości technicznej, a także
indywidualności.
Jedną z
nich jest Cristiano Ronaldo. Zgodzi się pan, że gra Portugalii w dużej mierze
uzależniona jest właśnie od niego?
Owszem,
on jest bardzo ważną postacią w tej drużynie, ja jednak wyznaję zasadę, że
żaden piłkarz nie może wygrywać w pojedynkę, ani dokonywać cudów. Pewnie, może
zdecydować o losach jednego meczu, ale nie może sam odmienić losów całego
turnieju. Do tego potrzebuje pomocy innych.
Co może
zdziałać Portugalia na mistrzostwach Europy będąc w tak trudnej grupie z
Niemcami, Holandią i Danią?
Uważam,
że ma takie same szanse na awans jak pozostałe drużyny. Futbol jest nieprzewidywalny.
Nie można z góry założyć, że ta reprezentacja awansuje, a ta skazana jest na
niepowodzenie. Wszystko zależeć będzie od tego, w jaki sposób ułożą się dla
Portugalii te mecze i czy będzie miała szczęście w ważnych momentach.
Pańscy
faworyci do wygrania EURO?
Myślę,
że Hiszpania, Francja, Włochy…
Francja?
Tak.
Mają doświadczenie, generalnie potrafią radzić sobie w turniejach finałowych i
po ostatnich niepowodzeniach znów są mocni. Również Holandia, Niemcy. Któraś z
tych drużyn wygra na pewno.
A
Anglia, Portugalia?
(zastanawia
się chwilę) Nie, nie. I Anglia, i Portugalia stoją o stopień niżej od
faworytów.
A zatem
dokąd może zajść Portugalia na tym turnieju? Niektórzy piłkarze mówią nawet o
finale.
Łatwo
jest mówić! Ja nie wiem, nie mam szklanej kuli… Trzeba zaczekać, zobaczyć jak
zaczną się mistrzostwa, jak będą przebiegać.
Nie
uważa pan, że Portugalii brakuje dobrych zmienników? O ile podstawowa
jedenastka jest w miarę mocna, rezerwowi nie dają choćby zbliżonych gwarancji.
Nie
sądzę, by miało to fundamentalne znaczenie na tak krótkim turnieju. Ale my nie
mamy 40 milionów mieszkańców jak inne kraje, dlatego musimy korzystać z takich
piłkarzy, jakich mamy.
Co
sądzi pan o zachowaniu Ricardo Carvalho, który na własne życzenie skreślił się
z kadry?
Nie
chcę tego komentować. To wydarzyło się już tak dawno temu... Rozmawiajmy o
rzeczach pozytywnych.
No
dobrze. Uważa pan, że na EURO 2012 może pojawić się drużyna, która zaskoczy tak
jak Grecja osiem lat temu?
Szansa
zawsze istnieje. Na tego typu turniejach prawie zawsze pojawia się jakaś
niespodzianka, więc nie wykluczam tego.
Na
przykład?
Mam
wymienić jedną? Czuję, że jestem pod presją… No dobrze: Polska.
Zna pan
polską reprezentację?
Niewiele
o niej wiem, ponieważ nie śledzę jej na bieżąco, ale widziałem lutowy mecz z
Portugalią i byłem pozytywnie zaskoczony. Wiem, że macie piłkarzy występujących
w lidze niemieckiej, bramkarza, który gra w Anglii. W formacjach ofensywnych
jest sporo jakości, zawodnicy są szybcy. Mam nadzieję, że rozegrają bardzo
dobre mistrzostwa.
Na
koniec, jak ocenia pan Real Madryt Jose Mourinho?
Bardzo
mi się podoba. To silny, znakomicie ułożony zespół, z wieloma młodymi, bardzo
utalentowanymi piłkarzami. W tej chwili jest to najmocniejszy zespół w Europie.
Wygra
wreszcie na Camp Nou?
Nie
wiem… Nie mam szklanej kuli (śmieje się).
Nie
uważa pan, że ten blisko czteroletni zwycięski cykl Barcelony powoli dobiega
końca?
Nie
wydaje mi się. Oni cały czas grają dobrze i wygrywają… A że nie są liderem w
lidze hiszpańskiej, cóż, taki jest sport, nie można wygrywać co roku. Nadal
jednak grają tak samo dobrze jak na początku, a to zasługuje na największe uznanie.
Kilka
miesięcy temu mówiło się, że mógłby pan zostać trenerem Interu…
To
tylko plotki.
Interesuje
pana w ogóle praca szkoleniowca?
W tej
chwili nie. W przyszłości – być może, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Ale na
razie nie posiadam nawet niezbędnych papierów.
Rozmawiała
Barbara Bardadyn
Marzec 2012, Warszawa