sobota, 19 czerwca 2010

PERIKO ALONSO





PRZEGLĄD SPORTOWY: Spodziewał się pan, że Hiszpania może rozpocząć turniej od porażki?
MIGUEL ANGEL „PERIKO” ALONSO: Skądże! To była ogromna niespodzianka. Ale prawda jest taka, że Hiszpania nie była w najwyższej formie, z kolei Szwajcaria bardzo mądrze się broniła. My nie byliśmy w stanie wykorzystać tych nielicznych sytuacji, które mieliśmy, piłkarze z każdą upływająca minutą stawali się coraz bardziej nerwowi… Zaczęliśmy od porażki, której nikt się nie spodziewał, a piłkarze najmniej.

PS: Szwajcaria pokazała, że Hiszpanię może pokonać każdy?
Taki już jest mundial: każdy może wygrać z każdym. Poziom futbolu bardzo się wyrównał i łatwych rywali już nie ma.

PS: Uważa pan, że mimo tej porażki, Hiszpania nadal jest faworytem?
Nigdy nie użyłem słowa „faworyt”. Hiszpania jest jednym z kandydatów do wygrania mundialu… Tak czy inaczej nie ma co już rozpamiętywać tamtego meczu, trzeba skoncentrować się na spotkaniu z Hondurasem i pracować dalej.

PS: Czy w poniedziałek zobaczymy już inną drużynę?
Pierwszy mecz zasiał pewne wątpliwości, które należy rozwiać w spotkaniu z Hondurasem. To logiczne. Na pewno potrzeba większego zaangażowania, większej precyzji. A jeśli chodzi o personalia, to sądzę, że trener zaufa tej samej „jedenastce”.

PS: Jakiego meczu pan oczekuje?
To będzie decydujące spotkanie, które trzeba koniecznie wygrać i to wygrać w sposób przekonywujący, aby odzyskać zaufanie kibiców i zatrzeć niemiłe wrażenie ze środowego wieczoru. Nie będzie to jednak wcale łatwe. Honduras na pewno zawiesi poprzeczkę bardzo wysoko. Podobnie jak Hiszpania ma zero punktów i obie drużyny muszą wygrać, żeby liczyć się w dalszej walce.

PS: Dotąd Hiszpania mierzyła się z Hondurasem tylko raz: podczas mundialu w 1982 roku, również w fazie grupowej. Pan grał wówczas w tym zakończonym 1:1 meczu…
Honduras bardzo nas zaskoczył. Już po ośmiu minutach przegrywaliśmy 0:1! To był nasz pierwszy mecz, na dodatek na mundialu rozgrywanym w Hiszpanii. Na szczęście dzięki bramce zdobytej z karnego udało nam się zremisować i ostatecznie cieszyliśmy się z tego jednego punktu. Ale było naprawdę ciężko. Takie są właśnie pierwsze mecze na ważnych turniejach. Każdy za wszelką cenę stara się nie przegrać, zachowuje dużą ostrożność, a już najbardziej drużyny teoretycznie słabsze.

PS: Co dziś, po tamtym doświadczeniu sprzed 28 lat, poradziłby pan reprezentantom Hiszpanii?
Sądzę, że im niepotrzebne są żadne wskazówki. Już wielokrotnie stykali się z podobnymi sytuacjami i wiedzą jak sobie radzić. Owszem, przegrana ze Szwajcarią była dla nich olbrzymim ciosem, ale sami muszą się po nim otrząsnąć, wyciągnąć wnioski i stawić czoła kolejnemu przeciwnikowi. Ja myślę, że ta przegrana jeszcze bardziej ich wzmocni. To jest grupa bardzo dojrzałych zawodników, którzy dotąd przyzwyczajeni byli do wygrywania, a teraz będą musieli ratować się z opresji. Ale powtarzam: dziś nie ma już łatwych rywali. Każdy może wygrać z każdym. I oni doskonale o tym wiedzą. Podczas gdy wszyscy wokół wymieniali ich jako głównych faworytów, wytworzyli niesamowitą euforię, oni nie ulegali tej magii, ale ze spokojem, twardo stąpali po ziemi, wiedząc, że mistrzostwa świata to bardzo trudny i wymagający turniej.

PS: Czy przed mistrzostwami dawał pan jakieś rady swemu synowi, Xabiemu?
Nie. On nie potrzebuje żadnych rad. To dojrzały piłkarz, o silnej osobowości, który wie, co ma robić. Mając na koncie tyle meczów w reprezentacji, potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. Ale oczywiście rozmawiamy o meczach, komentujemy. Zadzwonił do mnie zaraz po spotkaniu ze Szwajcarią. Był wściekły. Wiem, że w nocy właściwie nie mógł spać… Ale on doskonale wie, podobnie jak jego koledzy, że należy nad tym przejść do porządku dziennego i skupić na tak ważnym meczu z Hondurasem.

PS: Jak przeżywany jest mundial w Kraju Basków?
Baskowie są wielkimi sympatykami wszystkich sportów, ale futbol i mundial też zajmuje ważne miejsce.

PS: Pytam o to, ponieważ Baskowie nie identyfikują się z Hiszpanią. Jak zatem odbierana jest La Roja?
To prawda. Baskowie bardziej identyfikują się z reprezentacją Euskadi, ale drużyna hiszpańska prezentuje ostatnio bardzo dobry futbol, dlatego wiele osób śledzi jej poczynania.

PS: Czyli większość Basków trzyma kciuki za Hiszpanię?
Nie będę się w to zagłębiał, ponieważ to są indywidualne wybory. My, Baskowie, jesteśmy narodem bardzo sportowym. Lubimy wszystko: kolarstwo, koszykówkę, tenis, futbol, ale przede wszystkim dobry produkt. A reprezentacja Hiszpanii spisuje się fantastycznie. Jednak nie będę zabierał głosu w dyskusji czy Baskowie kibicują drużynie narodowej, czy nie. Każdy robi to według własnego uznania i kropka.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Czerwiec 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz