czwartek, 28 kwietnia 2011

JOAN CAPDEVILA




PRZEGLĄD SPORTOWY: Od dekady nie zdobył pan żadnego trofeum klubowego. Nadszedł wreszcie czas, by zakończyć tę posuchę?
JOAN CAPDEVILA: Oby! Zresztą nie jest to tylko mój cel, ale i klubu. Villarreal od dziesięciu lat, czyli odkąd znajduje się w elicie hiszpańskiego futbolu, walczy o jakiekolwiek trofeum. Teraz jesteśmy już na ostatniej prostej, a skoro dotarliśmy tak daleko, chcielibyśmy awansować do finału i go wygrać.

PS: To niewiarygodne, że mistrz świata i Europy nigdy nie zdobył mistrzostwa kraju ani nie odniósł sukcesu w europejskich pucharach.
Jak widać jest to możliwe (śmieje się). Piłkarze grający w reprezentacji są to głównie zawodnicy Barcelony i Realu czy innych ważnych hiszpańskich drużyn. Villarreal nie udaje się na razie wygrać w starciu z tymi największymi. Oczywiście, że chciałbym wreszcie zdobyć coś poza Pucharem Króla, który wygrałem z Deportivo, dlatego bardzo zależy mi na Lidze Europy, od której dzieli nas już tylko krok. To jest mój osobisty cel na ten sezon.

PS: Na triumf w Europie była szansa w 2004 roku kiedy Depor mierzyło się z FC Porto.
To było FC Porto Jose Mourinho, byliśmy wtedy bardzo blisko awansu do finału Ligi Mistrzów, ale niestety nie udało się. Teraz znów na nich trafiliśmy… Zobaczymy czy będziemy mieli więcej szczęścia.

PS: Ówczesnym asystentem Mourinho był Andre Villas-Boas, dziś trener FC Porto.
Mam nadzieję, że nie jest to zły znak! Na pewno czeka nas bardzo skomplikowany dwumecz, niezależnie od osoby trenera. On jest jednak bardzo dobrym szkoleniowcem, ale jeśli znów zostaniemy wyeliminowani przez Portugalczyków, będzie to dla nas cios! Musimy zrobić wszystko, aby tym razem moneta była po naszej stronie.

PS: Gra FC Porto robi wrażenie.
Tak. Wiemy, że jest faworytem do wygrania tego trofeum. Ma za sobą znakomity sezon w lidze, już kilka tygodni temu zapewnił sobie mistrzostwo kraju. Być może czekają nas dwa najtrudniejsze mecze tego sezonu. Spodziewamy się zespołu bardzo silnego, zdyscyplinowanego taktycznie. Będzie ciężko, ale mamy wielkie nadzieje i wielką ochotę na wyjazd do Dublina. Do tej pory wykonaliśmy niezłą pracę w tych rozgrywkach i nie możemy pozwolić, żeby cały nasz wysiłek poszedł na marne. Poza tym mamy wspaniałych kibiców, którzy wspierają nas przez cały sezon, mecz po meczu. Oni zasłużyli na ten sukces.

PS: Czy Villarreal ma jakąś przewagę nad FC Porto?
Hmm… Może fakt, że nie jesteśmy faworytem, że to im oddaliśmy tę rolę, dzięki czemu będzie na nas spoczywać mniejsza presja. Dobre jest też to, że mecz rewanżowy rozegramy na własnym stadionie. Jeśli w Porto uda nam się uzyskać w miarę pozytywny rezultat, na El Madrigal będziemy czuli się swobodniej, będziemy w jakiś sposób chronieni.

PS: Z jednej strony Nilmar i Giuseppe Rossi, z drugiej Hulk i Falcao. Wymarzony pojedynek.
Dla mnie to jedni z najlepszych napastników na świecie. Losy tego dwumeczu zależeć będą od nich, od tego czy będą mieli szczęście pod bramką rywala. Dlatego w tych dniach o Nilmara i Rossiego musimy dbać jak o małe dzieci, nie mogą niczym ryzykować. Hulk i Falcao też są bardzo groźni, przy nich trzeba być niezwykle ostrożnym, bo najmniejsze zaniedbanie w defensywie z pewnością od razu zamieni się na gola.

PS: Zgadza się pan z opinią, że Villarreal to taka mini Barcelona?
Nie. Myślę, że niewiele drużyn na świecie może pozwolić sobie na porównania z Barceloną. My staramy się grać dobry futbol, utrzymywać się przy piłce, współpracować. Jednego dnia wychodzi nam to lepiej, innego gorzej. To prawda, że usiłujemy grać podobnie, wymieniać wiele podań, ale na porównania z Barceloną jest zdecydowanie za wcześnie. To jest najlepszy klub na świecie i od poziomu, jaki prezentuje Barςa dzieli nas jeszcze bardzo dużo.

PS: W rozgrywkach europejskich Villarreal spisuje się fantastycznie, w Primera Division wygląda to trochę gorzej. Dlaczego?
Prawda jest taka, że bardziej skoncentrowaliśmy się na Lidze Europy. Mamy kwiecień, więc zmęczenie też daje znać o sobie. Ale uważam, że nie ma tragedii. W lidze jesteśmy na 4. miejscu, jeśli zdołamy je utrzymać, a do tego awansować do finału Ligi Europy, będziemy mogli mówić o perfekcyjnym sezonie. A te ostatnie porażki… no cóż, wiedzieliśmy, że kiedyś mogą nadejść, ale wcale nie umniejszają naszej dotychczasowej pracy. Jesteśmy na dobrej drodze.

PS: Prezydent klubu Fernando Roig mówi, że dla niego bardziej od trofeum liczy się awans do Ligi Mistrzów.
Nam zależy na finale w Dublinie, dla każdego z piłkarzy będzie to ogromne wyróżnienie. Ale oczywiście chcemy również zająć przynajmniej 4. miejsce w lidze. To jest decydująca część sezonu, wiemy jakie znaczenie posiada każdy mecz. Chcemy grać w Champions League, ale chcemy też wygrać Ligę Europy i wiem, że możemy osiągnąć obie rzeczy. Mamy na to wystarczająco dużo sił.

PS: Przez lata był pan niezastąpiony na lewej obronie, ale ostatnio pojawił się Jose Catala. Myśli pan, że w przyszłości może zostać pana godnym następcą?
Jak najbardziej i wcale nie w przyszłości, ale teraz, natychmiast. Zarówno on, jak i inni młodzi zawodnicy, którzy wchodzą do pierwszej drużyny, mają ogromny potencjał, szybko się uczą. Catala to piłkarz, który ma przed sobą wielką przyszłość i uważam, że spokojnie może zastąpić mnie nie tylko w Villarreal, ale także w reprezentacji Hiszpanii.

PS: Ma pan kontrakt do 2013 roku. To już postanowione, że wtedy zawiesi pan buty na kołku?
Prawdę mówiąc nie wiem. Wszystko zależeć będzie od formy, od tego jak będę się czuł. Futbol zmienia się z dnia na dzień, nie wiadomo co wydarzy się w ciągu dwóch lat. Jeśli będę miał siłę, chciałbym grać dalej, jeśli nie, zostawię to bez problemu. Wszystko okaże się w swoim czasie.

PS: A mistrzostwa świata w Brazylii?
Jasne, że chciałbym na nich wystąpić, ale nie sądzę, abym dotrwał do tego czasu, nie wydaje mi się, bym miał jeszcze siłę. To raczej niemożliwe, chociaż nigdy nic nie wiadomo.

PS: Będzie pan miał 36 lat. W tym wieku Martin Palermo debiutował na mundialu.
Naprawdę nie wiem… Zostały jeszcze trzy lata. Sądzę, że selekcjoner będzie chciał wziąć kogoś młodszego… Nie wybiegam za bardzo w przyszłość, skupiam się na dniu dzisiejszym.

PS: Na wspomnienie o RPA, jaki obrazek pojawia się w pierwszej kolejności?
Iker Casillas wznoszący Puchar Świata. To był wyjątkowy moment, o którym wszyscy marzyliśmy. Czułem się wtedy wielkim szczęściarzem, kimś uprzywilejowanym. Mogłem cieszyć się pucharem, który dotąd oglądałem jedynie w telewizji. To piękne, niezapomniane uczucie.

PS: W którym momencie turnieju pomyślał pan, że może się udać?
Po meczu z Paragwajem. Iker obronił w nim rzut karny, zanim strzeliliśmy gola, piłka trzy razy trafiała w słupek. Poza tym pokonaliśmy wreszcie tę przeklętą barierę ćwierćfinału i wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że tak, możemy wygrać mundial.

PS: Wraca pan jeszcze do tamtych meczów?
Pewnie. Nie ma dnia, żebym nie myślał o tym, co wydarzyło się w trakcie tamtego miesiąca. To jest coś szczególnego, coś, co zapamiętam do końca życia.

PS: Futbol jest pana obsesją?
Chyba można tak powiedzieć. Oglądam mecze wszystkich najważniejszych lig, analizuję. Bardzo mnie to pasjonuje i po zakończeniu kariery pozostanę przy futbolu. Nie jako trener, ale na pewno chciałbym zająć się czymś związanym z piłką.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
26 kwietnia 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz