sobota, 19 lutego 2011

MIKEL SAN JOSÉ




PRZEGLĄD SPORTOWY: Jak reaguje pan na zainteresowanie ze strony Barcelony?
MIKEL SAN JOSÉ: Szczerze? Nie przywiazuję do tego wiekszej wagi. Jestem szczęśliwy w Athletic, kibicuję temu klubowi od dziecka i chcę w nim grać przez długie lata. Inne drużyny mnie nie interesują.

PS: Ale w Barcelonie miałby pan zostać następcą Carlesa Puyola.
Nawet nie chcę o tym myśleć. Dla mnie Puyol jest najlepszym stoperem na świecie. To piłkarz perfekcyjny, który wygrał wszystko, co było do wygrania. Jego kariera jest niesamowita.

PS: Stara się pan na nim wzorować?
Bardzo go podziwiam. Zresztą tak samo jako Pique czy Pepe, którzy też bardzo mi się podobają. Wcześniej grałem również na pozycji defensywnego pomocnika, dlatego moim mistrzem był i jest nadal Carlos Gurpegui.

PS: W niedzielę znów czeka was mecz z Barceloną. Trudno jest grać na Camp Nou?
Na wszystkich obcych stadionach nie jest łatwo, ale na Camp Nou rzeczywiście jest to jeszcze trudniejsze, tym bardziej że gra się przeciwko tak znakomitej drużynie, która praktycznie cały czas utrzymuje sie przy piłce, naciska, gra na połowie przeciwnika. Z drugiej strony na Camp Nou trzeba po prostu czerpać radość z gry, ale też zrobić wszystko, by uzyskać jak najlepszy wynik.

PS: W grudniowym meczu w Pucharze Króla na Camp Nou udało się bezbramkowo zremisować.
Tak, zresztą na San Mames też padł remis, więc teraz jedziemy do Barcelony nie po remis, ale po trzy punkty.

PS: Kluczem jest dobra gra w defensywie?
Tak. Grając na Camp Nou nie można rzucać się do ataku, bo natychmiast strzelą ci cztery, pięć goli. W meczu Copa del Rey udało się zagrać bardzo dobrze w obronie i teraz musimy to powtórzyć.

PS: Znalazł pan jakiś sposób na zatrzymanie Leo Messiego?
Skądże! Nie mam pojęcia jak to zrobić! Myślę, że jeszcze żaden obrońca na świecie nie wymyślił skutecznego sposobu na powstrzymanie go. Messi to piłkarz fenomenalny, niezwykle zwinny z piłką przy nodze, odebranie mu futbolówki graniczy z cudem. Na razie jedyną metodą jest krycie przez kilku zawodników, ale i to nie zawsze jest łatwe.

PS: Tydzień temu Barca zremisowała ze Sportingiem Gijon, w środę przegrała w Lidze Mistrzów z Arsenalem. Zdaje się, że to dobry moment na pokonanie drużyny Pepa Guardioli.
Mamy nadzieję, że uda nam się powtórzyć wyczyn Sportingu, a może nawet i Arsenalu, kto wie? To może być dla nas jakaś szansa, ale nie wolno zapominać, że w Barcelonie grają zawodnicy najwyższej klasy. Te wpadki jeszcze nic nie znaczą.

PS: Zanim trafił pan do pierwszej druzyny Athletic, spędził dwa sezony w rezerwach Liverpoolu. Czego nauczył pana angielski futbol?
Bardzo dużo. Angielska piłka jest szybka, siłowa, rywalizacja tam jest ogromna. To wszystko sprawiło, że znacznie szybciej musiałem dojrzeć pod względem piłkarskim. Futbol w Hiszpanii różni się od tego w Anglii, ale styl gry Athletic Bilbao jest zbliżony do tego z Wysp. Myślę, że to bardzo ułatwiło mi powrót, wejście do drużyny i wywalczenie sobie miejsca w podstawowym składzie Athletic.

PS: A czego zabrakło, żeby znaleźć się w pierwszym składzie Liverpoolu?
W tamtym czasie w zespole było czterech świetnych środkowych obrońców, drużyna znakomicie funkcjonowała i było bardzo trudno o miejsce. Trener Rafa Benitez powołał mnie na jeden mecz przeciwko Chelsea w Londynie, ale szansy na debiut w Premier League nie dostałem. Mówi się trudno, takie jest życie.

PS: Ale bardzo często trenował pan z pierwszą drużyną.
Tak,zwłaszcza w drugim sezonie mojego pobytu w Liverpoolu. To było dla mnie bezcenne doświadczenie móc przebywać z największymi gwiazdami, od których bardzo wiele można się nauczyć. Największe wrażenie wywarł na mnie Steven Gerrard. Na boisku to piłkarz fantastyczny, poza nim - cudowny człowiek. Przebywanie obok niego za każdym razem budziło we mnie ogromny respekt. Również obecność Jamie Carraghera wiele mi dała. Na treningach dużo się od niego nauczyłem, przekazał mi mnóstwo cennych wskazówek i rad, któych nigdy nie zapomnę.

PS: W Liverpoolu grał pan na pozycji stopera czy defensywnego pomocnika?
Najczęściej na środku obrony, ale zdarzały się mecze, w któych występowałem w linii pomocy. Tak naprawdę od początku mojej przygody z piłką przemiennie gram na obu tych pozycjach i na obu czuję się komfortowo. To są pozycje dość podobne. Jeśli trzeba, mogę stać nawet na bramce (śmieje się).

PS: Chciałby pan jeszcze raz spróbować szczęścia za granicą?
Nie, na razie mnie to nie interesuje. Chcę jak najdłużej pozostać w Athletic, czuję się tu bardzo dobrze, zresztą dzięki temu gram w reprezentacji U-21. Nie chcę wyjeżdżać.

PS: Myśli pan już o dorosłej reprezentacji?
Wcale. Uważam, że jeszcze wiele mi brakuje, aby grać w La Roja. To jest najlepsza drużyna świata i dostać się do niej jest zadaniem bardzo skomplikowanym.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Luty 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz