poniedziałek, 12 kwietnia 2010

FERNANDO HIERRO




PRZEGLĄD SPORTOWY: Jak oceni pan sobotnie Gran Derbi?
FERNANDO HIERRO: FC Barcelona po raz kolejny udowodniła, że jest drużyną niezwykle mocną, którą trudno jest pokonać. Dzięki tej wygranej Barςa wykonała bardzo ważny krok do przodu.

PS: To znaczy, że Real Madryt nie ma w tym momencie już żadnych szans na wygranie ligi?
Rywalizacja jeszcze się nie skończyła i w następnych meczach może się wiele zdarzyć. Nie można już w tej chwili przesądzać o tym kto zostanie mistrzem.

PS: Jak zatem postrzega pan ten nowy Real Madryt kierowany po raz drugi przez Florentino Pereza?
To drużyna, która została stworzona, by wygrywać. To jasne. I teraz znajduje się tu, gdzie znajdować się powinna – cały czas walcząc o tytuły. Nic nie jest jeszcze przesądzone. Real od zawsze posiadał mentalność zwycięzcy.

PS: Ale w tym roku po raz szósty z rzędu nie awansował do ćwierćfinału Champions League.
Dla takiego klubu jak Real odpadnięcie znów w 1/8 finału jest bardzo ciężkie. Uważam, że trzeba to dokładnie przeanalizować, zbadać dlaczego tak się dzieje. Zbyt wiele lat nie udaje się przejść dalej. Nie jest to normalne.

PS: To wina trenera, piłkarzy?
Nie wiem, nie znajduję racjonalnego wytłumaczenia. Przecież w ciągu tych sześciu lat Real sięgał po mistrzostwo kraju. Ale to pokazuje też, że rozgrywki europejskie z każdym rokiem stają się coraz trudniejsze, poziom klubów znacznie się podniósł i jest coraz bardziej wyrównany. Nie ma już tak wielkiej różnicy między poszczególnymi zespołami jak jeszcze kilka lat temu.

PS: Co wnosi do tej drużyny trener Manuel Pellegrini?
To człowiek niezwykle mądry, spokojny, od którego biją pozytywne wibracje. Posiada osobowość i bardzo klarowną wizję, tego co robi.

PS: A nie jest zbyt spokojny jak na tak wielki klub i piłkarzy, których ma w składzie?
Nie, dlaczego? Nie jest powiedziane, że bycie człowiekiem nerwowym jest lepsze dla zespołu. Każdy ma swoją osobowość i swój charakter. Pellegrini jest właśnie taką osobą. On ma taki sposób bycia, który pozwala mu podchodzić do wszystkiego na chłodno. A to jest ważne, gdy pracuje się w takim klubie jak Realu Madryt, gdzie posadzie trenera od zawsze towarzyszyła ogromna presja, napięcie, nerwowość wokół, prasa na głowie. Nie jest łatwo być trenerem Realu, ponieważ wszystko poddawane jest dogłębnej analizie. Uważam, że powinno być tam więcej spokoju i zaufania.

PS: Real Madryt i FC Barcelona prezentują dwa odmienne style gry, dwie zupełnie różne filozofie. Która podoba się panu bardziej?
Aby wygrywać nie trzeba wybierać identycznej drogi. W futbolu istnieją różne mentalności, różne formy planowania tego, jak klub ma funkcjonować. FC Barcelona prezentuje dziś styl gry wypracowany 30, 40 lat temu, a Real swoją filozofię zmienia praktycznie cały czas. Uważam, że obie służą czemuś. Nie ma na świecie jednej określonej filozofii, która powie, jak wygrywać i zdobywać tytuły. Jednak przyznaję, że ta prezentowana przez FCB pokazuje jedną stałą linię, co zasługuje na podziw. Ale przecież Real Madryt ze swoją filozofią też osiągał sukcesy. Nie mogę powiedzieć, że ta podoba mi się bardziej czy mniej albo, że jedna jest lepsza bądź gorsza. Po prostu są inne.

PS: Jako madridista, zazdrości pan trochę sukcesów, jakie w ostatnim czasie odnosi drużyna Pepa Guardioli?
Nie. Cieszę się z sukcesów każdego hiszpańskiego klubu. I nie mówię tak dlatego, że teraz jestem dyrektorem sportowym federacji. Zawsze myślałem właśnie w ten sposób. Kiedy byłem w Realu Madryt miałem wielu kolegów z FCB, z którymi grałem w reprezentacji. Nie ma czegoś takiego jak zazdrość. Jako Hiszpan chcę dobrze dla wszystkich naszych klubów.

PS: Uważa pan, że jest messidependencia (zależność od Messiego) w FC Barcelona?
Nie sądzę. Wydaje mi się, że tych wszystkich sukcesów nie byłoby bez Xaviego, Iniesty, Puyola, Alvesa, Busquetsa, Toure, Keity… Ale trzeba przyznać, że Messi to piłkarz niesamowity, który robi różnicę. To już stało się normą, że w jednym meczu strzela trzy, cztery gole. Dla mnie to piłkarz stratosferyczny.

PS: Z innej planety.
Dokładnie. To, co on wyczynia na boisku wymyka się pojęciu normalności.

PS: Martwi pana sytuacja Raula w Realu?
Będąc jego przyjacielem, tak, martwi mnie, ale jest to coś, czego nie da się kontrolować, wcześniej czy później musiał nadejść taki czas. Jednak to, co on osiągnął pozostaje w zasięgu nielicznych. Jego liczby są spektakularne: 16 lat w Realu, najwięcej goli w reprezentacji, najlepszy strzelec w historii Champions League, w klubie. Debata na temat Raula zakończy się kiedy – niestety – zakończy karierę. Wtedy większą wagę będzie przykładać się do tego, co osiągnął i wielu będzie za nim bardzo tęsknić.

PS: Mówi się, że odejdzie już w czerwcu.
Nie rozmawiałem z nim na ten temat. Ma jeszcze ważny przez rok kontrakt. Decyzja należy tylko i wyłącznie do niego. Wydaje mi się, że on ma już pomysł na przyszłość, że dokładnie przeanalizował swoją sytuację oraz to, czego chce. Raul jest bardzo silny psychicznie i ma ogromną osobowość, potrzebną do tego, by podjąć najlepszą dla siebie decyzję.

PS: Pan po odejściu z Realu Madryt grał w Al-Rayyan i w Boltonie. Jaki kierunek doradziłby pan Raulowi?
Nie mogę dać mu rady. Jedyne co mogę powiedzieć to, że z obu tych klubów mam wspaniałe wspomnienia i czas tam spędzony uważam za bardzo cenny. W Realu przez 14 lat grałem praktycznie co trzy dni, cały czas towarzyszyła mi ogromna presja, wszystkie mecze były niezwykle istotne. A w Katarze, gdzie spędziłem rok, mogłem cieszyć się futbolem w zupełnie inny sposób. Później przeszedłem do Boltonu. Jeszcze jako piłkarz Realu powtarzałem, że jedyne miejsce, gdzie chciałbym zakończyć karierę to Anglia i gra w Premier League była dla mnie fantastycznym doświadczeniem. Wracając do Raula – bardzo trudno jest coś komuś doradzać. To on musi podjąć decyzję i wiem, że wybierze słusznie. 

PS: Nigdy nie kusiła pana kariera trenerska?
Mam tytuł trenera, ale na razie leży w szufladzie. Kto wie, może kiedyś się przyda? Teraz najważniejsza jest dla mnie praca w federacji. Dyrektor sportowy to zupełnie nowa funkcja, którą utworzono w 1997 roku. Po raz pierwszy w historii naszego futbolu. To dla mnie duże, ale jednocześnie wspaniałe wyzwanie. Jestem bardzo zadowolony z tej pracy.

PS: Co należy do pańskich zadań?
Przede wszystkim nakreślenie linii sportowej, proponowanie kandydatów na selekcjonera, koordynowanie pracy trenerów młodzieżowych reprezentacji, nadzorowanie piłkarzy. To tak jak dyrektor sportowy w klubie. Kiedy wygrywasz – za nic nie odpowiadasz, ale kiedy przegrywasz – wówczas jesteś tym, na którego spada największa odpowiedzialność za wszystko.

PS: Czyli miał pan wpływ na wybór Vicente del Bosque jako nowego selekcjonera?
Tak, to jedno z moich zadań. Proponowanie nie tylko kandydata na trenera pierwszej drużyny narodowej, ale także tych niższych. Jest to ogromna odpowiedzialność i moja wielka misja.

PS: Jak wygląda pana współpraca z Vicente del Bosque mając na uwadze fakt, że wcześniej był pana trenerem w Realu Madryt?
Wspaniale. Zawsze powtarzam: czego ja mogę go nauczyć? (śmieje się). To ja każdego dnia uczę się od niego. On jest dla mnie skarbnicą wiedzy. Ja raczej nie mogę go niczym zaskoczyć, a on i owszem: zaskakuje mnie niemal codziennie. To tak jakbym był na uniwersytecie. Mam naprawdę ogromne szczęście, że mogę być bliskiego niego cały czas i chłonąć wiedzę niczym gąbka.

PS: Czy konsultuje z panem nazwiska piłkarzy, których ma zamiar powołać na dany mecz czy turniej?
Widujemy się codziennie, więc oczywiście rozmawiamy o tym, w każdy weekend oglądamy mecze, jesteśmy na bieżąco w sprawie zawodników kontuzjowanych. Ale nie tylko z nim. Jestem w ciągłym kontakcie z trenerami drużyn U-17, U-18, U-19, U-21. To należy do moich obowiązków i jest moją misją. Jednak każdy trener ma absolutną wolność. Jeśli chodzi o ostateczny kształt listy powołanych piłkarzy, dowiaduję się jako ostatni. Oczywiście, mogę dać mu swoją opinię o tym czy innym zawodniku, dyskutujemy, jednak ostateczna decyzja należy tylko i wyłącznie do selekcjonera. To jest jego zadanie i ja się do tego mieszam.

PS: Jest już gotowa lista tych, którzy pojadą do RPA?
Nie. W tej chwili najważniejsze jest jak najlepsze zaplanowanie czasu przed turniejem: określenie kiedy rozpocznie się zgrupowanie, co będziemy robić, przygotowanie meczów towarzyskich. Teraz większym problemem niż lista jest to, by żaden z piłkarzy nie doznał kontuzji. Aż do zakończenia rozgrywek śledzimy wszystkie mecze. Listę poznamy 19 maja, więc aż do 18 maja nie będziemy mogli zmrużyć oka  w obawie przed jakąś kontuzją. O to boimy się najbardziej.

PS: Uważa pan, że Guti mógłby wrócić do reprezentacji?
Wypowiadanie się na ten temat nie leży w mojej gestii. Guti, Raul to moi przyjaciele, z którymi grałem przez wiele lat w Realu, ale ja nie jestem selekcjonerem i decyzja nie należy do mnie.

PS: A jakie jest pana osobiste zdanie na ten temat?
Osobiście uważam, że może wrócić. Najważniejsze, byśmy mieli jak największą liczbę piłkarzy w najwyższej formie, tak by selekcjoner stał przed naprawdę trudnym wyborem.

PS: Czy w niższych kategoriach wiekowych: U-17, U-18, widzi pan piłkarzy, którzy za kilka lat mogliby zastąpić obecnych piłkarzy, grając na tym samym, wysokim poziomie?
O tym najlepiej mógłby opowiedzieć sam Vicente del Bosque, który jest wprost zakochany we wszystkich niższych kategoriach wiekowych. Ogląda treningi, ma bieżące informacje o wszystkim co się dzieje, wypytuje o piłkarzy. Wie absolutnie wszystko. Dla nas to powód do satysfakcji.

PS: Nie obawia się pan, że podczas mundialu może zdarzyć się to, co podczas ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji? Hiszpania wygrywała wszystkie mecze, ale potknęła się w starciu z USA, rywalem znacznie słabszym.
Wszystko się może zdarzyć. Musimy jechać do RPA z wiarą we własne umiejętności, nadzieją, optymizmem. Jednak to jest mundial, bardzo trudny turniej, na którym grają najlepsze drużyny świata. Prawdą jest też, że reprezentacja Hiszpanii znajduje się w bardzo dobrym momencie, ale podchodzimy z ogromnym respektem wszystkich rywali, nigdy nie wiadomo co może się stać. Wystarczy jeden gorszy dzień i wracasz do domu. Co z tego, że grałeś dobrze? Jeden gol, czerwona kartka, mogą zaważyć na wszystkim. Na mundialu możesz pozwolić sobie na błąd w fazie grupowej, ale później jest to niedopuszczalne.

PS: Którą reprezentację uważa pan za najgroźniejszą?
Anglię, Argentynę, Brazylię, Wybrzeże Kości Słoniowej, Portugalię, Niemcy, Holandię, Włochy, Kamerun… To jest mundial i łatwych rywali nie ma.

PS: Argentyna z Diego Maradoną?
Tak. Jestem pewien, że uprzykrzą życie niejednej drużynie. To bardzo dobra, silna reprezentacja, która ma pięciu napastników grających na najwyższym poziomie. Zapewniam, że nie będzie łatwo wygrać z Argentyną.

PS: Czego zabrakło piłkarzom z pana generacji, aby wygrać turniej podobnej rangi?
Wyników. Graliśmy na dobrym poziomie, mieliśmy świetnych piłkarzy, ale zawsze dochodziliśmy do ćwierćfinałów i wracaliśmy do domu. Być może brakowało nam szczęścia albo na tym poziomie rozrywek nie mieliśmy wystarczającej wiary we własne możliwości. W tym momencie mamy naprawdę znakomitych piłkarzy i będzie bardzo trudno, aby w przyszłości powtórzył się podobny wysyp takich talentów w drużynie narodowej.

PS: Wielu piłkarzy wskazuje pana jako wzór do naśladowania. Kogo pan uważa za najlepszego stopera na świecie?
Trudno jest wybrać. Jeśli już muszę to powiem, że nasi. Uważam, że Hiszpania ma bardzo dobrych stoperów.

PS: Na przykład?
Carles Puyol, piłkarz grający na niesamowitym poziomie, którzy jest wybierany do „11” UEFA i FIFA w rocznych podsumowaniach oraz Gerard Pique i Sergio Ramos –
 dwaj młodzi obrońcy, którzy mają przed sobą ogromną przyszłość. Wybieram tych trzech. Ale bardzo podobają mi się też Anglicy: Ferdinand i Terry, a także Pepe.

PS: Ósmego czerwca reprezentacja Hiszpanii zagra towarzyski mecz z Polską.
Szukaliśmy drużyny o podobnej charakterystyce do reprezentacji Szwajcarii (grupowy rywal Hiszpanii na mundialu – przyp. red.) i okazało się, że jest szansa, by zagrać właśnie z Polską, tym bardziej, że prezydent naszej federacji przyjaźni się z panem Lato. Myślę, że dla was będzie to wspaniałe doświadczenie i prestiż.

PS: Wiadomo już gdzie zostanie rozegrany ten mecz?
Prawdopodobnie w Murcii. To jedna z propozycji, którą rozpatrujemy.

PS: Jak ocenia pan reprezentację Polski?
Traktujemy ją z szacunkiem. Polska zawsze była trudnym rywalem, miała bardzo dobrych piłkarzy. zawsze mieliśmy duży respekt dla reprezentacji Polski. Historia polskiego futbolu pokazuje jak wybitnych piłkarzy mieliście.

PS: Ale teraz ich nie mamy. Nawet nie awansowaliśmy na mistrzostwa świata.
Drużyna jest w fazie przebudowy, reorganizacji. Jest mnóstwo młodych zawodników, którzy mają przed sobą przyszłość. Uważam, że praca pana Laty przyniesie pozytywne efekty, czego szczerze mu życzę. Niebawem będziecie mieli EURO – niepowtarzalna okazja i piękne wyzwanie, które może być trampoliną.

PS: Pamięta pan swój pierwszy mecz w reprezentacji?
(Fernando uśmiecha się szeroko) Pamiętam perfekcyjnie. Graliśmy w La Coruňii przeciwko Polsce w 1989 roku. Wygraliśmy 1:0 dzięki bramce Michela zza pola karnego. Mam wspaniałe wspomnienie z tamtego dnia. To był mój debiut. Mimo że był to mecz towarzyski wcale nie było łatwo o wygraną.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Kwiecień 2010, Las Rozas, Madrid

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz