czwartek, 29 kwietnia 2010

ROBERT PIRÈS




MAGAZYN SPORTOWY: Manuel Pellegrini nie ma łatwego życia w Realu Madryt, po każdej porażce pojawiają się głosy, że powinien zostać zwolniony. Żal go panu?
ROBERT PIRES: Real Madryt to skomplikowany klub, ale uważam, że Pellegrini świetnie daje sobie radę. Znam go doskonale, ponieważ pracowałem z nim przez trzy lata w Villarreal. Wiem, że ma silny charakter i o mistrzostwo będzie walczył do końca.

Mówi się nie jest właściwą osobą, by pracować w tak wielkim i wymagającym klubie.
Nie zgadzam się. W Argentynie także pracował w wielkim klubie, jakim jest River Plate, miał styczność z wybitnymi piłkarzami. W Villarreal było podobnie, gdy grali tu jeszcze Juan Roman Riquelme i Diego Forlan. Uważam, że jak najbardziej jest właściwą osobą na właściwym miejscu.

Nie chciałby pan, żeby wrócił do Villarreal?
Nie, ponieważ on zasługuje na to, żeby dalej pracować w Realu i życzę mu, by tam został. Owszem w Villarreal wykonał kawał dobrej roboty, ale teraz musimy radzić sobie z Garrido, który jest młodym, ale bardzo dobrym trenerem, który posiada taką samą mentalność co Pellegrini. Chociaż oczywiście, tęsknię za nim. To wspaniały człowiek, łączyły mnie z nim bardzo dobre relacje, czułem się swobodnie, grałem bardzo dużo. Ale w życiu każdego szkoleniowca nadchodzi taki moment gdy staje przed szansą poprowadzenia wielkiego klubu i musi ją wykorzystać. Bardzo się cieszę, że trafił do Madrytu.

Odejście Pellegriniego bardzo osłabiło Villarreal. To była główna przyczyna kryzysu, który dotknął drużynę w tym sezonie?
Tak, zmiana trenera okazała się dla nas katastrofalna w skutkach. Ernesto Valverde chciał kontynuować pracę Pellegriniego, ale moim zadaniem pomylił się, popełnił błąd. Ja w ogóle nie potrafiłem się z nim dogadać. Sezon rozpoczęliśmy bardzo źle, znajdowaliśmy się nawet na ostatnim miejscu w lidze. Valverde w ogóle się nie sprawdził, dlatego w lutym został zastąpiony przez Garrido, który – z tego co widzę na treningach czy podczas meczów – ma ten sam styl pracy co Pellegrini i to bardzo mi się podoba. Na początku zarzucano mu, że nie ma doświadczenia w Primera Division, ale przecież każdy musi kiedyś zacząć. A on sprawdza się rewelacyjnie. Jesteśmy coraz wyżej w tabeli.

Walka o miejsca dające prawo gry w europejskich pucharach jest bardzo zacięta. Brak Villarreal w Europie byłby dla was porażką?
Tak, ponieważ nasz zespół na to zasługuje. Ale z drugiej strony, jeśli nie uda się zająć miejsca premiowanego grą w Lidze Europy, nie możemy płakać, możemy winić samych siebie, bo sezon zaczęliśmy bardzo źle i straciliśmy mnóstwo punktów. Niemniej będziemy walczyć do końca.

Villarreal jest jednym z nielicznych zespołów, którym w tym sezonie ligowym udało się zabrać punkty Barcelonie. Jak to się robi?
Jest ciężko – to najlepszy zespół świata. Ale ja zawsze nie mogę doczekać się meczu z Barceloną, gra przeciwko nim sprawia mi wiele radości, a to jest najważniejsze. Jeśli chce się zatrzymać Barcę, trzeba przede wszystkim uważać na Xavi’ego. To kluczowy zawodnik tej drużyny, bardzo inteligentny, perfekcyjnie zagrywający do kolegów, dlatego w pierwszej kolejności trzeba powstrzymać właśnie jego. My już wiemy jak mamy grać. W pierwszym meczu na Camp Nou zremisowaliśmy 1:1, a na początku maja oni będą grać u nas, na El Madrigal. I już wiem, że boją się tutaj przyjechać (śmieje się). To jest dla nas bardzo dobra wiadomość.

Wszyscy zachodzą w głowę jak zatrzymać Messiego. Ma pan jakiś pomysł?
Ehh, to jest niesamowicie skomplikowana sprawa. Dla mnie Leo Messi i Cristiano Ronaldo to dwaj najlepsi piłkarze na świecie, co udowadniają w każdy weekend, rozgrywając bardzo dobre mecze i zdobywając gole. A żeby zatrzymać Argentyńczyka my mamy Joana Capdevilę, który jest jednym z najlepszych obrońców w Hiszpanii, reprezentantem kraju. I wiem, że ona ma swój sposób na Messiego.

W czerwcu wygasa pański kontrakt z Villarreal. Wie pan już gdzie będzie grał w przyszłym sezonie?
Jeszcze nie. Najpierw muszę spotkać się z prezydentem. Zobaczymy czy będzie chciał przedłużyć umowę, czy już mi podziękuje. Otrzymałem propozycję ze Stanów Zjednoczonych, z Filadelfii, ale jeszcze nie podjąłem żadnej decyzji. Wiem na pewno, że nie mam zamiaru kończyć z futbolem, ponieważ fizycznie czuję się znakomicie. Chcę grać: w pierwszej kolejności tu, w Villarreal, ale jeśli klub nie zaproponuje mi nowego kontaktu, w innym miejscu.

W styczniu miał pan także propozycje z Olympique Marsylia i z Benfiki Lizbona.
Tak, ale wtedy nie chciałem odchodzić. To bardzo cieszy, bo oznacza, że to, co robię na boisku, robię dobrze i ktoś to docenia. To dla mnie bardzo ważne. Zobaczymy czy pojawiają się jakieś inne oferty w czerwcu, ale żeby tak się stało, muszę grać dobrze z Villarreal, co też staram się czynić.

Ile czasu może pan jeszcze cieszyć się futbolem?
Mam 36 lat, myślę, że spokojnie mogę pograć jeszcze jeden sezon, a później zobaczymy.

A wyobraża pan sobie siebie grającego do 40. roku życia, jak na przykład Paolo Maldini?
(śmieje się) To może być trudne. To, co osiągnął Maldini jest imponujące. Ale jeśli dam radę, czemu nie?

Jaki jest zatem pański sekret?
Nie mam żadnych sekretów. Gdy wracam do domu po treningu po prostu odpoczywam, spędzam czas z rodziną, z dziećmi, staram się nie myśleć o futbolu. To jest istotne, ale ogromne znaczenie ma również sposób odżywiania. Zawsze powtarzam, że najważniejsze jest ciało, które jest niczym bolid Formuły 1. Każdego dnia trzeba o nie bardzo dbać.

Śledzi pan wyniki swojej byłej drużyny, Arsenalu Londyn?
Oczywiście, zawsze. Wydawało się, że w tym sezonie wreszcie uda im się zdobyć jakieś trofeum, ale niestety. Mistrzostwa Anglii też już na pewno nie wywalczą. Ciężko jest patrzeć, że znów okazują się słabsi od Chelsea i Manchesteru United i kolejny już raz zakończą sezon z pustymi rękami. Jest mi smutno z tego powodu, a jeszcze bardziej szkoda mi Arsene’a Wengera, który jest wspaniałym człowiekiem, jednym z najlepszych trenerów na świecie. Ale tak już jest, gdy w zespole masz wyłącznie bardzo młodych piłkarzy – w ten sposób na pewno nie da się wygrywać. Taka jest różnica między Arsenalem a Chelsea. Niestety.

Jak postrzega pan reprezentację Francji w obliczu mistrzostw świata?
Eliminacje były bardzo trudne i skomplikowane, obraz tej drużyny nie był najlepszy, ale teraz to już zupełnie inna sprawa, rywalizacja zaczyna się na nowo. Jednak żeby coś osiągnąć na mundialu ten zespół koniecznie musi zmienić styl gry. Duma piłkarzy została urażona, dlatego przede wszystkim będą starać się udowodnić, że naprawdę zasłużyli na to, by grać na tym turnieju. Mam nadzieję, że w RPA zobaczymy zupełnie inną reprezentację Francji. Na szczęście jest to zespół, który ma wielu dobrych, młodych piłkarzy jak Karim Benzema czy Lass Diarra, którym trzeba zaufać. Ja zawsze kibicuję tej drużynie i liczę, że zagra bardzo dobry turniej.

Czy Thierry Henry powinien pojechać do RPA, mając na uwadze to, co zrobił podczas meczu z Irlandią?
Oczywiście, że tak. Chociaż przypadek Titi’ego jest dość trudny, ponieważ ostatnio praktycznie nie gra w Barcelonie, brakuje mu rytmu meczowego. Ale znam go bardzo dobrze, wiem, że ciężko trenuje, tak, by być gotowym do gry i wiem, że będzie w tak dobrej formie, aby bez problemów 11 czerwca wybiec na boisko przeciwko reprezentacji Urugwaju. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że powinien grać.

Ale krytykował go pan po tamtym spotkaniu.
Zawsze mówię to, co myślę. Nie jestem hipokrytą. Jeśli Titi gra dobrze, wówczas go chwalę, jeśli nie – krytykuję. I dlatego cały czas jesteśmy przyjaciółmi.

A jak wyglądają pana relacje z selekcjonerem Raymondem Domenechem?
Uy! Fatalnie! Bardzo źle.

Dlaczego?
Nie wiem. Trzeba by zapytać o to trenera, ale z tego co wiem, nawet gdy dziennikarze go pytają, nic nie odpowiada. Szczerze powiem, że nie wiem, co się stało. Nigdy nie dostałem od niego nawet słowa wyjaśnienia. Po prostu zdecydował, że nie będzie powoływał mnie do kadry. Ale takie jest życie. Rozumiem to. Ja czuję się bardzo dobrze, jestem szczęśliwy występując w barwach Villarreal… To on decyduje kto gra, a kto nie. Teraz już mi to nie przeszkadza.

Kto jest pana faworytem do wygrania mundialu?
Nie wiem dlaczego, ale w tym roku wyjątkowo trudno jest wskazać jedną drużynę. Jak większość osób powiem, że Hiszpania, jednak trzeba bardzo uważać na takie reprezentacje jak Niemcy, Argentyna, Brazylia, zespoły afrykańskie, które będą grać u siebie, no i Anglia. Obecna drużyna angielska bardzo mi się podoba: mają świetnych obrońców, co jest bardzo istotne, a także znakomitego trenera w osobie Fabio Capello, który bez dwóch zdań jest jednym z najlepszych szkoleniowców na świecie. Dlatego, uwaga na Anglików!

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Kwiecień 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz