niedziela, 16 maja 2010

EMILIO BUTRAGUEŇO




PRZEGLĄD SPORTOWY: Czy nadszedł wreszcie ten moment i Hiszpania zostanie mistrzem świata?
EMILIO BUTRAGUEŇO: Hmm... Dobre pytanie. Po raz pierwszy w historii zdarzyło się, że mamy drużynę, która rzeczywiście może aspirować do miana najlepszej reprezentacji globu i jest zdecydowanym faworytem do wygrania mundialu. Ale jednocześnie trzeba pamiętać jakim okrutnym turniejem są mistrzostwa świata i jak trudno będzie wywalczyć tytuł. Mimo to jestem dużym optymistą. Bardzo wierzę w tę drużynę, wierzę, że wszyscy przystąpią do rozgrywek perfekcyjnie przygotowani i w pełni sił. Bo trzeba pamiętać, że kilku kluczowych piłkarzy jest kontuzjowanych. Wierzę jednak, że wszystko potoczy się zgodnie z planem i Hiszpania sięgnie wreszcie po upragniony Puchar Świata.

PS: Jaką przewagę posiada reprezentacja Hiszpanii nad rywalami?
Mamy drużynę, która pracuje razem od dwóch lat. Fundament tego zespołu jest ten sam i to jest bardzo pozytywne. Uważam, że mamy najlepszych na świecie pomocników, o umiejętnościach ponadprzeciętnych. Xavi, Iniesta, Cesc Fabregas, David Silva, Xabi Alonso, Santi Cazorla, Marcos Senna – to są piłkarze doskonale wyszkoleni technicznie i to oni w znacznym stopniu sprawiają, że reprezentacja Hiszpanii zdecydowanie wyróżnia się na tle innych. W ataku też mamy świetnych piłkarzy: Davida Villę i Fernando Torresa. Ponadto Casillasa, Puyola, Pique… mnóstwo zawodników grających na bardzo wysokim światowym poziomie. Nie dziwią zatem wyniki odnoszone przez reprezentację w ostatnich latach. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że to wszystko przełoży się również na rezultaty podczas mundialu.

PS: Czy ta drużyna ma w takim razie jakieś słabe punkty?
Chyba każda drużyna posiada takowe, ale zawsze trzeba dążyć do tego, aby korygować te niedoskonałości. Uważam jednak, że reprezentacja Hiszpanii jest zespołem kompletnym.

PS: Co myśli pan o zawodnikach, którzy w reprezentacji są od niedawna, jak Pedro Rodriguez, Sergio Busquets czy Gerard Pique?
Wszyscy są fantastyczni, dlatego właśnie Vicente del Bosque bierze ich pod uwagę. Trzeba przyznać, że hiszpańska młodzież jest niezwykle utalentowana i to jest bardzo dobry znak na przyszłość.

PS: A bramkarze? Vicente del Bosque ma prawdziwy ból głowy z obsadą tej pozycji.
Tak, nawet do szerokiej kadry powołał aż pięciu, co nie jest normą. Mamy naprawdę fenomenalną generację bramkarzy. Iker Casillas, Pepe Reina, Diego Lopez, Victor Valdes, David de Gea – wszyscy oni są znakomitymi fachowcami. Pozycja bramkarza jest zatem doskonale zabezpieczona na długie lata.

PS: De Gea zadebiutował w Primera Division zaledwie kilka miesięcy temu, a już bywa porównywany do samego Edwina van der Sara.
Nie lubię porównań. Uważam, że każdy ma własną mentalność, osobowość, własny styl i sposób rozumienia gry. Ale faktem jest, że de Gea był jedną z rewelacji tego sezonu, jego forma jest imponująca. Atletico Madryt musi być bardzo dumne z takiego wychowanka.

PS: Grał pan na dwóch mundialach: w Meksyku w 1986 i we Włoszech w 1990. Jakich błędów absolutnie nie wolno popełnić?
Mistrzostwa świata odbywają się raz na cztery lata, dlatego swoją szansę trzeba wykorzystać do maksimum. Na tak ważnym turnieju jeden błąd, jedno roztargnięcie mogą okazać się zabójcze. W jednej chwili mogą przekreślić cały wysiłek. I o tym trzeba koniecznie pamiętać. Drużyna musi być maksymalnie skoncentrowana, mieć na uwadze wszystkie detale związane z grą. Istotna jest również taka iskierka inspiracji, no i szczęście. Szczęście jest niezwykle ważne.

PS: Dwa lata przed mundialem w Meksyku, Hiszpania zdobyła wicemistrzostwo Europy, podobnie jak teraz miała generację wybitnych piłkarzy, a jednak nie udało się odnieść sukcesu na tym największym turnieju. Dlaczego?
Byliśmy blisko. Dotarliśmy do ćwierćfinału, gdzie spotkaliśmy się z wielką drużyną, jaką wówczas była Belgia. Uważam, że powinniśmy spokojnie awansować do półfinału, ale doszło do serii rzutów karnych… Szkoda. Jako ciekawostkę warto pamiętać, że wtedy trzy na cztery mecze ćwierćfinałowe rozstrzygały się w rzutach karnych. To pokazuje jak mocne i wyrównane były zespoły walczące o mistrzostwo świata. Dlatego powtarzam, że nawet najdrobniejszy detal może okazać się decydujący.

PS: Jakie wspomnienia ma pan z tych dwóch mistrzostw świata?
Z Meksyku – fantastyczne. To był mój pierwszy mundial. Miałem ogromne szczęście, strzeliłem cztery gole w meczu z Danią. To był niezapomniany turniej, ale już włoskiego mundialu nie wspominam tak dobrze. Odpadliśmy w 1/8 finału po dogrywce z Jugosławią. Podobnie jak w Meksyku, też mogliśmy zajść o wiele dalej… Stąd na pewno trudniej znaleźć mi więcej pozytywnych aspektów, ale występ na mistrzostwach świata zawsze był dla mnie honorem i wielkim szczęściem.

PS: A zatem te cztery bramki strzelone Danii to był najpiękniejszy moment w pana reprezentacyjnej karierze?
Oczywiście. Bez cienia wątpliwości.

PS: Michel, pański kolega z Realu Madryt i z reprezentacji, powiedział swego czasu: „W dniu, w którym Butragueňo strzelił cztery gole Danii, zostałem trenerem”.
(don Emilio wybucha głośnym śmiechem) A zatem sporo skorzystał z naszej wcześniejszej rozmowy w pokoju hotelowym. To on cały czas mówił mi, abym grał bliżej bramki rywala, żebym atakował, poruszał się w ten czy inny sposób. Dużo rozmawialiśmy, on udzielał mi różnych porad, ale ja jemu również.

PS: Na tym turnieju był pan jednym z najlepszych zawodników, obok Maradony, Platiniego, Linekera...
To ogromne wyróżnienie i honor. I nie tylko dla mnie jako piłkarza, ale dla całej Hiszpanii. Znaleźć się w towarzystwie piłkarzy, którzy przez długi czas wyznaczali pewną epokę w futbolu, to wielki zaszczyt. Szkoda tylko, że nie przełożyło się to na ostateczny sukces całego zespołu…

PS: Co myśli pan o piłkarzach-indywidualistach na mundialach? W 2006 roku m.in. to rozbiło reprezentację Brazylii…
Moim zdaniem piłkarz musi być częścią zespołu i musi wnosić do niego wszystko co ma najlepsze. Drużyna zawsze jest najważniejsza. Ale jednocześnie nigdy nie wolno rezygnować ze swojej indywidualności, z tego, co wyróżnia danego zawodnika na tle innych. Dlaczego? Ponieważ właśnie dzięki temu elementowi on znajduje się w zespole, musi się w nim spełniać, pokazywać swój talent, zwłaszcza w krytycznych momentach meczu. Wtedy właśnie taki piłkarz powinien przejmować na siebie ciężar gry i sprawić, by drużyna była silniejsza. Dlatego indywidualności są bardzo ważne, ale muszą działać dla dobra drużyny, a nie odwrotnie.

PS: W Republice Południowej Afryki takimi zawodnikami będą Leo Messi, Cristiano Ronaldo i Wayne Rooney?
Myślę, że tak, szczególnie Messi i Cristiano, którzy dla mnie są najlepszymi piłkarzami świata. Ostatni sezon w ich wykonaniu był fenomenalny. Rooney też ma za sobą niezwykle udany sezon. I mundial będzie właśnie doskonałą okazją, by potwierdzić tę wielką formę prezentowaną w trakcie rozgrywek klubowych. To mistrzostwa świata potwierdzają talent i umiejętności danego zawodnika. Zobaczymy co się wydarzy.

PS: Uważa pan, że Leo Messi podczas mundialu będzie grał tak samo jak w klubie?
On jest piłkarzem wyjątkowym, o talencie przekraczającym wszelkie normy. To będzie dla niego ogromna szansa, aby pokazać i udowodnić całemu światu swoje możliwości, które przez cały sezon demonstrował w FC Barcelona. Ale faktem jest, że Barca to drużyna idealna dla Messiego i nie jest wcale łatwo znaleźć drugi podobny zespół. Mimo to jestem przekonany, że Argentyńczyk zagra naprawdę wspaniały turniej.

PS: Które drużyny mogą być najgroźniejsze?
Na pewno Argentyna. Jak zawsze. A z Europy Niemcy i Anglia – trzeba je mieć na uwadze.

PS: Wierzy pan w Maradonę jako trenera?
Dlaczego nie? To będzie również szansa dla niego. Będzie mógł pokazać co potrafi.

PS: W eliminacjach nie wyglądało to najlepiej.
To prawda. Awans na mundial kosztował Argentynę bardzo wiele wysiłku. Jednak pamiętam, że przed mundialem w 1986 roku, czyli wtedy gdy Argentyna zdobyła mistrzostwo świata, podczas eliminacji również było bardzo ciężko. W ostatnim meczu, na sześć minut przed końcowym gwizdkiem przegrywała u siebie z Peru, co pozbawiało ją szansy na awans. I wtedy właśnie Daniel Passarella zdobył gola wyrównującego, czym zapewnił Argentynie udział w mistrzostwach świata. Teraz jest podobnie. Maradona ma jeszcze trzy tygodnie, aby wszystko przygotować i zapewniam, że Argentyna będzie bardzo niebezpieczna. Na pewno jest w gronie faworytów.

PS: A Brazylia?
Również. Brazylia zawsze jest faworytem. Nawet jeszcze na długo przed rozpoczęciem mistrzostw bez znajomości nazwisk piłkarzy, którzy będą brać w nich udział, Brazylia i tak jest faworytem.

PS: Jak postrzega pan Kakę? Ten pierwszy sezon w Realu Madryt nie był taki, jak się spodziewano. Czy to nie wpłynie negatywnie na jego formę podczas mundialu?
To prawda, nie był to dla niego najlepszy sezon, ale mimo to Kaka jest fundamentalnym piłkarzem dla reprezentacji Brazylii. Bez żadnych wątpliwości.

PS: Mówi się, że te mistrzostwa będą najtrudniejsze z powodu wysokości, na jakiej położona jest RPA oraz z powodu klimatu. Zgadza się pan?
Coś w tym jest. Wysokość rzeczywiście może odgrywać bardzo ważną rolę. Podobnie klimat. Podczas gdy w Europie mamy lato, tam będzie zima. Owszem, może mieć to negatywny wpływ, ale tak czy inaczej warunki będą jednakowe dla wszystkich drużyn.

PS: Martwi pana rasizm?
Mam nadzieję, że nie dojdzie do żadnych przejawów rasizmu. To jest także wyjątkowa okazja dla Afryki, by pokazać całemu światu, że jest zdolna zorganizować całkowicie bezpieczny i kulturalny turniej, który powinien być wielkim świętem futbolu dla wszystkich bez względu na kolor skóry.

PS: Pamięta pan reprezentację Polski na mundialach?
Oczywiście, że tak! Jak mógłbym nie pamiętać? Szczególnie ten z 1982 roku w Hiszpanii z Bońkiem, ale również z 1974. Wówczas byłem znacznie młodszy, jednak piłkarzy pamiętam: Szarmach, Gadocha, Gorgoń, Tomaszewski, Deyna, Lato... Ta drużyna pokonała Anglię w eliminacjach, a później na mundialu zajęła trzecie miejsce.

PS: Od kilkunastu lat niestety nie mamy już tak dobrych piłkarzy, nie liczymy się na dużych imprezach, teraz nawet nie udało się awansować na mundial do RPA.
Nie znam dokładnie problemów polskiej piłki. Wiem, że przez pewien czas trenerem reprezentacji Polski był Leo Beenhakker, człowiek, którego bardzo cenię i zawsze ciepło wspominam… To jest zmiana pokoleniowa. Coś, co zdarza się w wielu krajach. Nie zawsze bowiem udaje się zachować tę ciągłość. Zapewne nie w każdym pokoleniu znajdą się piłkarze o tak wybitnym talencie, jaki miał na przykład Boniek – lider w każdym calu, który zawsze pociągnie drużynę do zwycięstwa. Na to trzeba trochę czasu.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Maj 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz