wtorek, 18 maja 2010

DIEGO CAPEL




PRZEGLĄD SPORTOWY: Gratulacje za sobotni mecz z Almerią.
DIEGO CAPEL: Dziękuję. To było bardzo trudne spotkanie, ale zarazem niezwykle dla nas istotne. Walczyliśmy przecież o udział w Champions League. Na szczęście stał się prawdziwy cud i wygraliśmy dzięki bramce w 93 minucie. Nie mam słów na to, co zrobił Rodri (19-letni wychowanek Sevilli, debiutujący w pierwszym składzie – przyp. red.). To jest bezcenne. Zwycięstwo w Almerii jest bardzo ważne nie tylko dla nas, piłkarzy, ale także dla całego klubu, dla naszych kibiców.

PS: Był moment kiedy straciliście już nadzieję na pozytywny wynik?
Tak. Almeria strzeliła wyrównującego gola na 2:2, gdy my graliśmy już w osłabieniu. Sytuacja bardzo się skomplikowała. Jednak nasz zespół na charakter, odwagę, walczyliśmy do końca i przy odrobinie szczęścia udało się. Zdaje się, że dla wszystkich była to ogromna niespodzianka.

PS: To był dość trudny sezon dla Sevilli.
To prawda, graliśmy bardzo nierówno. Po serii świetnych meczów, kilka kolejnych przegrywaliśmy, przeżyliśmy wiele trudnych chwil, jednak koniec końców zdołaliśmy się podnieść i ostateczny rozrachunek jest mimo wszystko pozytywny. Zajęliśmy czwarte miejsce w lidze, jesteśmy w finale Pucharu Króla. Jeśli uda się go wygrać, wówczas będzie to dla nas znakomity sezon.

PS: Zmiana trenera okazała się dobrym posunięciem?
Manolo Jimenez, z którym pracowaliśmy do marca wykonał w Sevilli naprawdę fantastyczną pracę, w ciągu dwóch i pół roku potrafił wyciągnąć z nas to, co najlepsze i jego zwolnienie było dla nas ogromnym zaskoczeniem. Jedyne co mogliśmy zrobić to uszanować decyzję klubu. Nowy trener, Antonio Alvarez, jest zupełnie innym typem szkoleniowca, ale jego praca też przynosi efekty.

PS: Chciałby pan, aby został na przyszły sezon?
On jest związany z Sevillą od bardzo dawna. Mimo że do tej pory pozostawał w klubie na dalszym planie, bardzo nam pomagał, wszyscy bardzo go cenimy i szanujemy. Chcemy oczywiście, żeby został, ale to będzie zależało od decyzji klubu.

PS: Mówiliśmy o nierównym sezonie Sevilli, ale Atletico, wasz rywal w finale Copa del Rey, też nie miał łatwo.
Tak. To był dziwny sezon w ich wykonaniu. Nie radzili sobie w lidze, ale na koniec wygrali Ligę Europejską, prestiżowe trofeum, a to oznacza, że wykonali znakomitą pracę. Finały takich rozgrywek są zupełnie inne niż mecze ligowe. Dlatego środowy mecz będzie bardzo trudny, ale musimy zrobić wszystko, by wygrać. Mamy 50 procent szans.

PS: Co jest kluczem do sukcesu dla Sevilli?
Atletico ma bardzo dobrych piłkarzy, zwłaszcza napastników, dlatego musimy przede wszystkim być bardzo czujni w obronie. Poza tym będziemy grać swój futbol, atakować skrzydłami, co jest bardzo efektywne. Myślę, że w ten sposób możemy liczyć na sukces.

PS: Z powodu kontuzji nie zagra Luis Fabiano. To poważne osłabienie.
Tak. Luis jest kluczowym piłkarzem i jego brak może być dla nas bardzo odczuwalny. Poza tym nie zagra też Alvaro Negredo, który w sobotę dostał czerwoną kartkę.

PS: To oznacza, że w ataku obok Frederica Kanoute zagra Rodri?
O tym zdecyduje trener, ale wiele wskazuje na to, że tak właśnie będzie. Rodri bardzo pali się do gry. Po golu zdobytym w sobotę jest przeszczęśliwy. Myślę, że bardzo się nam przyda na Camp Nou.

PS: Niewiele brakowało, a byłby pan piłkarzem FC Barcelona. W wieku 12 lat trafił pan do La Masii.
Tak. To było dla mnie ogromne wyróżnienie, że taki klub mnie zauważył i wziął pod swoje skrzydła. Byłem tam jednak tylko przez rok. Bardzo tęskniłem za rodziną i pod tym względem czasu spędzonego w Barcelonie nie wspominam dobrze. Niemniej było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie i jestem za to wdzięczny.

PS: Dziś nie żałuje pan, że nie został w La Masii?
Nie, ponieważ dostałem szansę gry w Sevilli, gdzie bardzo się rozwinąłem, nauczyłem wielu rzeczy. Klub dał mi szansę debiutu w Primera Division i chcę tu zostać na długie lata. Ale oczywiście nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość.

PS: Szkoda, że nie pojedzie pan na mundial.
Też bardzo żałuję. Chciałbym pojechać do RPA, ale jestem jeszcze młody – mam 22 lata. Jeszcze wszystko przede mną. Na pewno będę ciężko pracował, by zasłużyć na ponowne powołanie do reprezentacji i grę na mundialu w Brazylii.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Maj 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz