sobota, 16 października 2010

SERGIO BATISTA




Selekcjoner reprezentacji Argentyny jest zupełnym przeciwieństwem swego poprzednika Diego Maradony. Nie wywołuje skandali, dziennikarzy traktuje z szacunkiem i, co najważniejsze, posiada doświadczenie w trenerskiej materii, a nawet znaczne sukcesy. Jest jednak coś, co łączy dawnych kolegów z drużyny narodowej i wychowanków Argentinos Juniors. Obaj byli uzależnieni od kokainy.


Zacząłem brać po śmierci mojego ojca – wyznał kilka lat temu Sergio Batista. – Czułem się zagubiony, brakowało mi czegoś ważnego. Zupełnie się załamałem się i przestałem nawet grać w piłkę – mówił El Checho.
Był rok 1991. – Mój ojciec nie opuszczał żadnego mojego treningu. Za każdym razem krytykował, nawet kiedy grałem bardzo dobrze. Zawsze coś korygował. Po raz ostatni widziałem go na boisku Argentinos. Podczas ćwiczeń nagle dostałem bólu w pasie, a on zaczął na mnie krzyczeć, bym jak najszybciej poszedł do lekarza. Tak zrobiłem. W tym czasie on zmarł z powodu tętniaka. To był dla mnie potężny cios. Był moim jedynym bastionem, piłkarską wyrocznią. A gdy go zabrakło… na domiar złego, trzy lata później zmarła moja mama – opowiadał Batista.

Oczyszczenie w Japonii
Kokaina stała się jedynym sposobem na to, by zapomnieć. – To był najgorszy moment w moim życiu. Przez rok nie robiłem absolutnie nic – mówił. Lekarstwem okazał się wyjazd do Japonii, do klubu Tosu Futures. Tam przeszedł intensywną kurację odwykową. – To przez narkotyki chciałem wyjechać z Argentyny. Nic mnie nie obchodziło, nic mnie tu nie trzymało. Propozycję dostałem w środę, a w sobotę już byłem w Tokio. Jestem wdzięczny losowi za Japonię. Tam mogłem uwolnić się od śmieci, pośród których żyłem – wspominał obecny selekcjoner Albiceleste.
W Japonii rozpoczął też pracę w roli szkoleniowca. – W drugim sezonie byłem jednocześnie piłkarzem i trenerem. Znałem już podstawowe zwroty w języku japońskim, ale przy odprawach obecny był tłumacz. Czasem zawodnicy patrzyli na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby chcieli zapytać: „co on, do diabła, do mnie mówi?” – opowiadał Batista. W Fokuoka Blux był asystentem Jorge Olguina. – Graliśmy razem w Argentinos, znałem doskonale jego sposób myślenia. Zdobyliśmy mistrzostwo na pięć kolejek przed końcem sezonu. Miał doskonały kontakt z zawodnikami, z łatwością potrafił do nich dotrzeć – wspominał Olguin.
Po powrocie do Argentyny Sergio Batista wrócił na boisko i przez dwa lata grał w barwach All Boys, klubu któremu kibicował w dzieciństwie. W 1999 roku został trenerem pierwszej drużyny, jednak zaległości finansowe wobec piłkarzy, doprowadziły do spięć na linii dyrekcja – szkoleniowiec. Odszedł po czterech kolejkach. – Mówią, że zostałem zwolniony, a to nie prawda. Nikt mnie nie wyrzucił. Sam zrezygnowałem. Wiem, że mogę spać spokojnie – opowiadał.
W tym czasie federacja argentyńska zawiesiła go na rok za ubliżanie arbitrowi, który wypominał mu jego uzależnienie od narkotyków. – Chciałem tylko, by ludzie wiedzieli, że nie mam już nic wspólnego z tymi używkami, chciałem też przestrzec młodzież, żeby zrozumiała jak wiele się traci biorąc narkotyki – bronił się El Checho.

Sukces w Pekinie
Po odbyciu kary wyjechał do Urugwaju, gdzie związał się z występującą w Copa Libertadores drużyną Bella Vista. Po roku wrócił jednak do Argentinos Juniors. W rozgrywkach Clausura 2001 zajął czwarte miejsce, ale już rok później przedostatnie. Następnie krótko pracował w klubie Talleres z Cordoby, miał oferty z Independiente, z Colon, z ekwadorskiego Emelec, dostał nawet propozycję poprowadzenia reprezentacji Boliwii, ale ostatecznie znów wrócił do Argentinos. Awansował z drużyną do Primera Division, ale w trakcie kolejnego sezonu musiał zrezygnować. Objął Nueva Chicago, gdzie też nie szło mu najlepiej. Na 102 możliwe punkty zdobył 35. W 2006 został asystentem w San Lorenzo, później prowadził Godoy Cruz, z którym wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Przełomem w trenerskiej karierze Sergio Batisty okazał się rok 2008. Federacja zaproponowała mu stanowisko selekcjonera reprezentacji U-20 i drużyny olimpijskiej. Nie wahał się ani chwili. – Oferta pojawiła się jak grom z jasnego nieba. Nie spodziewałem się jej – przyznawał mistrz świata z 1986 roku.
Rozpoczął od efektownego zwycięstwa 5:0 nad Gwatemalą 6 lutego 2008 w meczu przygotowującym do igrzysk olimpijskich w Pekinie. – Moje życie bardzo się zmieniło. Nawiązałem kontakty z Jurgenem Klinsmannem i Rafą Benitezem, o czym nawet nie śniłem. Odkąd jestem w reprezentacji, ludzie chcą ze mną rozmawiać – mówił Batista.
Jego pierwszy wielki sukces nadszedł w Pekinie. Argentyna, która cztery lata wcześniej w Atenach pod wodzą Marcelo Bielsy zdobyła złoty medal, teraz także stanęła na najwyższym stopniu podium. W finale, dzięki bramce Angela di Marii, pokonała Nigerię.
Później jednak nie udało mu się wywalczyć awansu na mistrzostwa świata do lat 20 w Egipcie. – Nigdy nie mieliśmy mentalności zwycięzców. Zabrakło nam wszystkiego: dobrej gry, sprytu. Ale żeby było jasne, że to ja jestem za to odpowiedzialny – krytykował, przyjmując winę na siebie Batista.

Największe wyzwanie
Spekulowano, że może zostać asystentem Diego Maradony w pierwszej reprezentacji, jednak skończyło się tylko na pomyśle. Sam Batista przyznaje, że z Diego nie rozmawiał od trzech lat. Kiedy po dymisji „Boskiego”, został tymczasowym selekcjonerem., Maradona przy każdej sposobności starał się go obrazić. „Batisty nie znają nawet w Urugwaju”, „Jeśli przebierze się za Piňona Fijo (popularny argentyński komik), będzie bardziej szczęśliwy” – to tylko niektóre z jego ostatnich wypowiedzi.
– Nie mam problemu z Maradoną. W każdej chwili mogę usiąść z nim przy jednym stole i porozmawiać – odpowiadał El Checho.
Wygrał z Irlandią, sensacyjnie pokonał Hiszpanię, przegrał z Japonią. – Mam nadzieję, że nie będę oceniany przez pryzmat tych trzech meczów. Nie czuję się trenerem tymczasowym – mówił Batista. Wreszcie na początku listopada podpisał kontrakt obowiązujący do 2014 roku.  – Spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność, ale jestem szczęśliwy, bo oto spełnia się mój sen. Chcę wykorzystać tę szansę, a moim celem jest cel wszystkich rodaków: wygranie mundialu – zapowiedział. Przed nim ważna próba: 17 listopada w Katarze Albiceleste zmierzy się z największym rywalem – Brazylią.

Barbara Bardadyn
Październik 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz