czwartek, 1 lipca 2010

ANTONI RAMALLETS






PRZEGLĄD SPORTOWY: Aż 60 lat musiała czekać Hiszpania, by La Roja conajmniej wyrównała osiągnięcie z mundialu w Brazylii w 1950 roku, kiedy pan i pańscy koledzy zajęliście 4. miejsce.
ANTONI RAMALLETS: To prawda. To jest ogromny sukces naszej drużyny, ale ja myślę, że oni osiągną jeszcze więcej niż my. Są na bardzo dobrej drodze do tego celu. Mam nadzieję, że ta dobra passa nadal będzie trwać i hiszpański futbol będzie wreszcie należycie ceniony w świecie.

PS: Myśli pan, że zdobycie mistrzostwa świata jest możliwe?
Oczywiście, że tak. Jesteśmy już w półfinale, od sukcesu dzieli nas bardzo niewiele. Ale trzeba przyznać, że finałowa czwórka to zespoły niezwykle silne, z których każdy może być pewnym kandydatem do tytułu.

PS: Czy aktualna drużyna hiszpańska jest równie mocna jak zespół z 1950 roku?
Nie można ich porównywać, to są zupełnie różne epoki. Chodzi o to, że dziś trenerzy przykładają ogromną wagę do studiowania, analizowania przeciwników, dążą do tego, by rywal nie był w stanie grać swojej piłki. Teraz jest dużo więcej informacji o drużynach, poszczególnych zawodnikach. Dawniej tego nie było.

PS: Jak ocenia pan Ikera Casillasa?
Fantastyczny bramkarz. Potrafi bardzo dobrze się ustawić, znakomicie broni w sytuacji jeden na jeden. To są jego ogromne atuty. Na pewno jest jednym z najlepszych na świecie. Numery nie mają znaczenia, czy jest numerem jeden czy dwa - to nieważne. Według mnie Casillas jest w gronie czterech, pięciu najlepszych. Ale nie wolno też zapominać o Pepie Reinie i Victorze Valdesie, którzy również są znakomitymi bramkarzami. Niestety, może grać tylko jeden.

PS: Dziś Hiszpania mierzy się z Niemcami. Jakiego meczu pan oczekuje?
To będzie bardzo trudne spotkanie i nasi piłkarze doskonale o tym wiedzą. Na tym etapie rozgrywek faworytów nie ma, ponieważ faworyci zazwyczaj przegrywają. Proszę spojrzeć na Argentynę i Brazylię, reprezentacje, które od początku były wymieniane w gronie pretendentów do tytułu, a dziś już ich nie ma. A Hiszpania z jakiegoś powodu dotarła do półfinału. Sport ma to do siebie, że zawsze chce się pobijać kolejne rekordy. Dla nas byłoby czymś wspaniałym zdobyć mistrzostwo świata, jednak muszę zaznaczyć, że jeśli się nie uda, to nic się nie stanie. Oczywiście, będzie lekki zawód, ale nic więcej.

PS: Niemcy pokonali 4:1 najpierw Anglię, później Argentynę. Czy to wywołuje strach przed dzisiejszym meczem?
Oczywiście, że tak, ale także ogromny szacunek. Niemcy są drużyną, która najwięcej goli strzeliła, jest bardzo skuteczna, zarówno w ataku, jak i w obronie. To musi budzić respekt.

PS: Jak w takim razie powstrzymać tę drużynę?
Tego nie wie nikt z wyjątkiem niemieckiego trenera. Ale to nie tak, że tylko my musimy marwić się o to, jak powstrzymać ataki rywala, również Niemcy muszą znależć jakiś sposób na nasz zespół. To może być bardzo ciekawa konfrontacja. Wszystko zobaczymy na boisku.

PS: Który z bramkarzy tego mundialu wywarł na panu największe wrażenie?
Nie potrafię wskazać jednego, ale na pewno wszyscy bez wyjątku mają ogromne problemy z piłką. I bynajmniej nie jest to kwestia braku umiejętności, lecz wina piłki, która bardziej przypomina zabawkę niż piłkę do profesjonalnego uprawiania futbolu. Ona ewidentnie zmienia trajektorię lotu. Nie powinno tak być. To zabiera cały urok sportowego spektaklu. Uważam, że FIFA powinna się tym zająć i nie pozwolić na grę tymi piłkami. Ja się w to nie mieszam, to już należy do was, dziennikarzy.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Lipiec 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz