poniedziałek, 16 sierpnia 2010

MĺCHEL



PRZEGLĄD SPORTOWY: Z panem na ławce trenerskiej Getafe zajęło w ubiegłym sezonie szóste miejsce w lidze, najwyższe w historii klubu i wywalczyło grę w eliminacjach do Ligi Europy. Mając tak skromną drużynę, to ogromne osiągnięcie.
MICHEL: Wszystko zawdzięczam moim piłkarzom, którzy byli w stanie zapracować na ten sukces. Wierzyli w swoje umiejętności, a to jest najważniejsze. Graliśmy naprawdę na bardzo wysokim poziomie, co cieszy mnie przed nowym sezonem.

PS: O awans do fazy grupowej Ligi Europy pana drużyna walczy z APOEL-em Nikozja. W pierwszym meczu wygraliście u siebie skromnie, 1:0. Czy brak doświadczenia w takich rozgrywkach może działać na niekorzyść pana drużyny?
Brak doświadczenia rekompensujemy sobie nadziejami i pewnością siebie. Trzeba pamiętać, że aż do 2007 roku Getafe nigdy nie grało w rozgrywkach europejskich, a dotarło aż do ćwierćfinału Pucharu UEFA. Liczę, że drugi raz też uda się coś osiągnąć.

PS: Ale zamiast wzmacniać drużynę klub sprzedał najlepszych zawodników: Roberto Soldado do Valencii i Pedro Leona do Realu Madryt, ściągając na ich miejsce Arizmendi’ego i Borję. Getafe będzie ewidentnie słabsze w tym sezonie.
Na pewno będzie to drużyna prezentująca odmienny styl. Jesteśmy zespołem, który w każdym sezonie budowany jest na nowo. Wynika to z wewnętrznych potrzeb i polityki. Getafe to skromny klub, więc jeśli pojawia się okazja do sprzedania wartościowego piłkarza, po prostu się to robi. A co do aspektu sportowego, to wyniki powiedzą prawdę i pokażą czy rzeczywiście się osłabiliśmy.

PS: Ma pan drużynę, by walczyć na trzech frontach? Czy może któreś rozgrywki są ważniejsze?
Wiemy na co nas stać. Fakt, że gramy w Europie jest dla nas dużą nagrodą, jednak przyznaję, że bardziej skupiamy się na rozgrywkach krajowych, głównie na Pucharze Króla. To jest nasz główny cel.

PS: Klub zdecydował, że pański syn Adrian Gonzalez nie będzie dłużej zawodnikiem Getafe. Pan twierdził, że to przez więzy rodzinne…
Prezydent miał swoje powody, by to zrobić. To on o wszystkim decyduje. Tak było zawsze, nawet przed moim przyjściem do Getafe. Postanowił o rozwiązaniu kontraktu z Adrianem i jestem przekonany, że zadecydowały o tym nie tylko względy sportowe. Na pewno wziął pod uwagę także inne aspekty i podjął taką decyzję. Ja ją szanuję. Zostałem zatrudniony, żeby trenować. A Adrian podpisał niedawno kontrakt z Racingiem Santander.

PS: Jeszcze do niedawna spekulowało się, że Getafe może sprowadzić Daniela Güizę. Będą jeszcze jakieś wzmocnienia?
Tymi sprawami zajmuje się prezydent. On decyduje kto odchodzi i kto przychodzi, podejmuje wszystkie decyzje sportowe. Ja dostaję gotowy zespół, z którym mam pracować. Wszystko, z wyjątkiem ustalania składu, jest w rękach prezydenta.

PS: Czy przed odejściem Pedro Leona dawał mu pan jakieś wskazówki? W końcu niewiele osób zna Real Madryt tak dobrze jak pan.
Owszem, rozmawialiśmy, ale on jest na tyle utalentowanym zawodnikiem, że moje rady nie mają większego znaczenia. Pedro gra na naprawdę wysokim poziomie i wkrótce to udowodni. Uważam, że ma ogromne szanse na regularne występy w podstawowym składzie.

PS: Wraz z odejściem Gutiego i Raula w Realu Madryt skończyła się pewna era. Był pan zaskoczony ich decyzją?
Nie. Wiedziałem, że ich etap w Realu powoli dobiega końca. Każdego to kiedyś czeka i trzeba się z tym pogodzić. To najlepsze co mogli zrobić, chcąc nadal grać na wysokim poziomie i, przede wszystkim, grać regularnie. A obaj chcą nadal to robić. I uważam, że mają szanse, by triumfować w swoich nowych klubach, ale pod warunkiem, że nie będzie się porównywać ich gry z tym, co prezentowali w Realu Madryt.

PS: Za chwilę rozpoczyna się nowy sezon. Myśli pan, że wreszcie w walce o tytuł będą liczyć się też inne drużyny, czy mistrzostwo znów rozegra się między Realem i Barsą?
Liga hiszpańska już od pewnego czasu jest zmonopolizowana przez Real i FCB. Są oni, a daleko w tyle pozostali. Powiedziałbym nawet, że dzieli nas zbyt duży dystans. I nie jest to dobre. Chociaż uważam, że takie drużyny jak Valencia, Atletico Madryt i Sevilla mogą być pewną alternatywą, chociaż nie wydaje mi się, by wystarczyło im sił, żeby walczyć o mistrzostwo.

PS: Kilka miesięcy temu pytałam pan o polskich piłkarzy, z którymi pracował pan w rezerwach Realu Madryt. Wówczas występowali jeszcze w polskiej lidze, ale od pewnego czasu Krzysztof Król gra w Chicago Fire, a Kamil Glik w Palermo.
To bardzo dobrze, że nadal szukają nowych doświadczeń. Gra w klubach zagranicznych to na pewno ogromna szansa na rozwój, na pokazanie się i zyskanie szansy na kolejny większy krok. Bez względu na ich następne wybory, życzę im wszystkiego najlepszego.

PS: Trzeci z pańskich podopiecznych, Szymon Matuszek, nadal jest w Polsce, ale w odpowiedniku hiszpańskiej Segunda Division i nie gra regularnie …
Jestem bardzo zaskoczony. Szymon był według mnie piłkarzem najbardziej kompletnym z całej trójki. To świetny pomocnik o doskonałych warunkach fizycznych, szybko uczący się techniki. Uważam, że gdyby dostał szansę, mógłby odnieść sukces.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Sierpień 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz