sobota, 27 listopada 2010

NILMAR




PRZEGLĄD SPORTOWY: Co się z panem działo w ubiegłym roku?
NILMAR: Bardzo mi zależało, by rozegrać dobry sezon w Europie, ale trafiłem na zły moment. W pierwszej części rozgrywek Villarreal zupełnie sobie nie radził, długo byliśmy w okolicach strefy spadkowej. Wydaje mi się, że wynikało to ze zmiany trenera (Ernesto Valverde zastąpił Manuela Pellegriniego – przyp. red.), który wprowadził inny styl gry. Nie wygrywaliśmy meczów, ja nie strzelałem goli, dlatego dla mnie był to bardzo trudny i smutny czas. W tym sezonie sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. Rozpoczęliśmy znakomicie, mamy większą pewność siebie. Zdobywam więcej bramek i uważam, że rozgrywamy dobry sezon.

PS: Miał pan chwile zwątpienia?
Nie. Byłem pewien, że po gorszych miesiącach nadejdą lepsze. Nawet kiedy mi nie szło, nie traciłem wiary, wiedziałem na co mnie stać, wiedziałem, że wcześniej czy później będę triumfować w Hiszpanii. Tutejszy futbol bardzo przypomina piłkę brazylijską – opiera się na szybkości, dynamice, wymianie dużej ilości podań. Jest to coś, co uwielbiam. Ale wiem, że nie pokazuję jeszcze wszystkiego. Muszę ciężko pracować, by dawać z siebie więcej.

PS: Pana koledzy z drużyny, Borja Valero i Santi Cazorla, narzekają, że Villarreal nie jest traktowany jak należy, że nikt nie zwraca na was uwagi.
Podzielam ich zdanie. To trochę boli, kiedy wygrywamy kolejne mecze, znajdujemy się w czołówce, a w mediach nikt tego nie odnotowuje. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy klubem z małego miasteczka, nie mamy wielkich rzesz kibiców i nie dostarczamy informacji na pierwsze strony gazet. To jest normalne. W Hiszpanii liczy się Barcelona i Real, a my nie możemy z nimi rywalizować na tym polu. To, co mamy do przekazania, możemy zademonstrować tylko na boisku i w ten sposób starać się zmienić tę dysproporcję.

PS: FC Barcelona i Real Madryt powoli odskakują od pozostałych drużyn.
Wiele wskazuje na to, że powtórzy się sytuacja z minionego sezonu, kiedy trzecia Valencia miała 28 punktów straty do Barcelony… W tym roku my staraliśmy się to zmienić. W tej chwili od FCB dzieli nas 7 punktów, od Realu – 8. Trudno będzie nawiązać z nimi walkę, bo to wielkie drużyny, mające najlepszych piłkarzy świata. My skupiamy się na sobie, na każdym kolejnym meczu. Zależy nam, by ukończyć sezon na miejscu gwarantującym grę w Lidze Mistrzów.

PS: Oczekiwano, że to właśnie Villarreal będzie tą drużyną, która spróbuje przerwać hegemonię Realu i Barcy, zwyciężając na Camp Nou…
Niestety, nie udało się. Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę, schodziliśmy do szatni z remisem 1:1, ale w drugiej części Barca pokazała w pełni swój potencjał i zdołała strzelić jeszcze dwie bramki. Prawie wszystkie drużyny, które jadą na Camp Nou, nastawiają się na grę defensywną. My nie. Staraliśmy się nawiązać wyrównaną walkę, ponieważ mamy bardzo dobrych zawodników. Jednak pokonanie Barcelony okazało się ponad nasze siły. Nie jest to łatwe zadanie.

PS: Villarreal ma jeszcze szanse by stać się alternatywą dla wielkiej dwójki?
Myślę, że tak. Zawsze chcemy grać w piłkę i w każdym meczu pokazujemy, że też mamy potencjał. Nie udało się wygrać z Barcą, ale może uda się zdobyć punkty z Realem. To jest sport i wszystko może się zdarzyć.

PS: Bardziej imponuje panu Barcelona czy Real?
W minionym sezonie oczywiście Barcelona, ale Real bardzo się wzmocnił, ma nowego trenera i w tym momencie potencjał tych drużyn jest zbliżony.

PS: Kto zatem wygra Gran Derbi?
Dla nas idealnym rozwiązaniem byłby remis, żeby za bardzo nie odskoczyli nam w tabeli. Wydaje mi się, że będzie to mecz z dużą ilością goli.

PS: Styl gry Villarreal bywa porównywany do tego prezentowanego przez FCB. Słusznie?
Tak. Wydaje mi się, że Barcelona spowodowała zmianę stylu gry wielu drużyn na świecie. Wszyscy chcą grać jak Barca. A trenerowi Garrido bardzo podoba się styl, jaki preferuje Guardiola, dlatego staramy się grać podobnie. Grając w ten sposób Barca zdobyła wszystko, chociaż nie wolno zapominać o piłkarzach, których posiada. Jednak my pod tym względem też nie mamy się czego wstydzić.

PS: Uważa pan zatem, że sprawdziłby się w zespole Pepa Guardioli?
Sądzę, że tak. Gra w Barcelonie byłaby spełnieniem marzeń. To przecież jedna z najlepszych drużyn na świecie. Poza tym jestem zachwycony stolicą Katalonii. Uwielbiam to miasto. Zdaję sobie jednak sprawę, że aby pewnego dnia trafić na Camp Nou, muszę wykonać jeszcze sporo pracy, strzelić mnóstwo goli dla Villarreal i zdobyć tytuły.

PS: A Real Madryt? Zimą chcą sprowadzić środkowego napastnika i wśród potencjalnych kandydatów pojawiało się także pańskie nazwisko.
Tak, ale są to tylko plotki. Czytałem o tym w gazetach, jednak żadnej konkretnej oferty nie było. Gdyby się pojawiła – dla mnie byłby to sen. Gra w takich drużynach jak Barca czy Real, byłaby wielkim wyróżnieniem. Wiadomo, że w klubach tej klasy nie może występować byle kto, lecz zawodnicy o bardzo wysokich umiejętnościach.

PS: Mówił pan niedawno, że to może być pański sezon. Trofeum Pichichi dla najlepszego strzelca jest w zasięgu?
Będzie trudno, ponieważ konkurencja jest ogromna. Real i Barca w meczu mają średnio po 20 okazji strzeleckich… Nie jest to niemożliwe, ale bardzo skomplikowane. A dla mnie bardziej niż indywidualne sukcesy, liczy się dobro drużyny.

PS: Pomógł panu mundial?
Tak. Bardzo dużo się nauczyłem, to było dla mnie nowe doświadczenie. Marzyłem o zdobyciu mistrzostwa świata, ale niestety, nie udało się. A pierwsza część meczu z Holandią to było najlepsze 45 minut, jakie zagraliśmy na tym mundialu. Później wszystko się zmieniło. Wylano nam na głowy kubeł zimnej wody.

PS: Luis Fabiano mówi, że chce jak najszybciej zmierzyć się z Holandią, by wziąć odwet za tamten mecz.
Ja nie. Nie chcę żadnej zemsty, nie mam nic przeciwko Holandii. Taki jest futbol, niesie ze sobą mnóstwo emocji. Ja chciałbym zagrać przeciwko Hiszpanii.

PS: Kto powinien dostać Złotą Piłkę?
Xavi albo Iniesta. Jeśli otrzyma ją jeden z nich, będzie dobrze. Zaraz po Messim są najlepszymi piłkarzami świata.

Rozmawiała Barbara Bardadyn
Listopad 2010


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz